Schwarzenegger zamierza odgrzać kolejnego kotleta, ale tym razem zapowiada się wyjątkowo apetycznie. W planach jest bowiem sequel filmu "Uciekinier" z 1987 roku, jednego z moich ulubionych dzieł sci-fi ze złotej ery kaset VHS.
Arnold Schwarzenegger w najbliższych latach po raz kolejny wcieli się w Terminatora, Conana, weźmie również udział w "Trojaczkach", będących kontynuacją "Bliźniaków" z Dannym DeVito. Jak ujawnił Filmweb, powołując się na Digital Spy, prowadzone są również rozmowy w sprawie wskrzeszenia postaci Bena Richardsa filmu "Uciekinier".
"Uciekinier" w reżyserii Paula Michaela Glasera oparty jest na powieści Stephena Kinga o tym samym tytule. Akcja osadzona jest w niedalekiej przyszłości, w której niesamowitą popularnością cieszy się dość nietypowe show telewizyjne - stawką w nim jest życie uczestników. Niesłusznie skazany i osadzony w więzieniu za masakrę demonstrantów Ben Richards zostaje wytypowany do udziału w tej bezwzględnej rozgrywce. Mężczyzna musi nie tylko przeżyć, ale też znaleźć sposób, by oczyścić swoje imię z fałszywych zarzutów.
"Uciekinier" to dzieło, które swego czasu uwielbiałem oglądać i do którego często wracałem, ale który - podobnie jak wiele innych filmów science-fiction z tamtego okresu - nie przetrwał próby czasu. Dziś razi potwornym kiczem, budzącym albo uśmiech politowania, albo szyderczy śmiech. Sentyment, którym go darzę, nie wystarcza, by obecnie móc czerpać z seansu jakąkolwiek radość. Stąd też bardzo chętnie zobaczyłbym jego sequel lub remake. Pytanie tylko, czy niemal siedemdziesięcioletni już Schwarzenegger też już się za bardzo nie zestarzał. To nigdy nie był aktor wybitny, choć całkiem dobrze odnajdywał się w filmach sensacyjnych, jednak ostatnie jego role wypadają naprawdę kiepsko. Tak czy inaczej, liczę na to, że operacja "Uciekinier 2" dojdzie do skutku.