REKLAMA

Fani Wiedźmina potrafią być bezlitośni. Lauren S. Hissrich mówi, jak radzi sobie z hejtem

Serialowa adaptacja książek Sapkowskiego spotkała się z bardzo żywiołową reakcją fanów. Na autorkę serialu spadło niepokojąco typowe dla Internetu wiadro mowy nienawiści. 

wiedźmin netflix hejt
REKLAMA
REKLAMA

Jako autorzy poczytnego internetowego serwisu nieuchronnie jesteśmy narażeni na hejt ze strony wymagających więcej czytelników. A więc tych, którzy od rzeczowej krytyki preferują groźby i wyzwiska. Traktowanie tego z dystansem to umiejętność, którą nabywa się dopiero z czasem. Nie jestem w stanie sobie jednak wyobrazić, jak radzić sobie z falą mowy nienawiści będąc osobą faktycznie wielce popularną na całym świecie.

Z takim wyzwaniem musiała zmierzyć się Laruen S. Hissrich, a więc osoba odpowiedzialna za netfliksową adaptację książek o Wiedźminie. Gdy na świat wypłynęły niepotwierdzone informacje o obsadzie serialu, najbardziej zacietrzewieni fani gier i książek o Geralcie wylali na showrunnerkę ogromną ilość nienawiści. Nie brakowało wyzwisk i gróźb.

Hissrich na jakiś czas zawiesiła całkowicie zawiesiła swoją aktywność na Twitterze, mówiąc, że musi poświęcić czas na pisanie scenariusza.

Minął miesiąc. Ktoś zapytał showrunnerkę Wiedźmina od Netflixa, jak się uporała z problemem hejtu. Jej odpowiedź imponuje.

Jeden z obserwujących Hissrich fanów na Twitterze zapytał scenarzystkę jak właściwie uporała się z napływającymi na jej konto niezliczonymi inwektywami i groźbami. Ta zdecydowała się nie tylko odpisać, a wręcz opublikowała serię wyczerpujących tweetów. To, co szczególnie ujmuje, to ton w jakim zostały napisane. Nie znajdziemy w nich zawiści czy rozżalenia, ale sporo pozytywnej energii.

Hisrrich przyznaje w nich, że jest tylko człowiekiem i że skoro wkłada w ten projekt całe serce, to nadmiar negatywnych komentarzy bywa przytłaczający. Showrunnerka dodaje jednak, że nauczyła się dostrzegać te pozytywne wiadomości. Tych, jak twierdzi, nadeszło nieporównywalnie więcej od hejtu. Dodaje też, że zdała sobie sprawę, że pracuje z fantastycznymi ludźmi nad wymarzonym projektem, czego żaden hejter jej nie odbierze.

REKLAMA

W swojej serii tweetów znalazło się i odniesienie do samej krytyki obsady. Jak twierdzi Hissrich, jak tylko zobaczymy Freyę Allen na ekranie – bo tę aktorkę ostatecznie obsadzono w roli Ciri – zrozumiemy podjętą decyzję o obsadzie. Wierzę na słowo i nie mogę się doczekać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA