„Wróg doskonały” hipnotyzuje i nie pozwala o sobie zapomnieć. Recenzujemy zagraniczny debiut Tomasza Kota
„Doskonałość osiąga się nie wtedy, kiedy nie można już nic dodać, ale raczej wtedy, gdy nie można nic ująć” - taki cytat z „Ziemi, planety ludzi” usłyszymy na początku „Wroga doskonałego”. I chociaż z filmu można by ująć naprawdę wiele, to zabawa podczas seansu jest przednia.
OCENA
On - światowej sławy architekt. Ona - roztrzepana Holenderka. Przypadkowe spotkanie w drodze na lotnisko stanie się początkiem trzymającej w napięciu psychodramy. Texel Textor nie zechce bowiem opuścić Jeremiasza Angusta i swoimi opowieściami każe mu wracać myślami do traumatycznych wydarzeń z przeszłości. Inicjowane przez bohaterkę pozorne small talki mają ukryty cel. Historie o trudnym dzieciństwie i dokonanym dawno temu morderstwie, czy poznaniu miłości swojego życia wydają się początkowo wyssane z palca. Z czasem jednak na szyi protagonisty zaciska się pętla, a my odkrywamy ich sens.
Kike Maillo tworzy filmową mozaikę, na osi czasu rozrzucając kolejne elementy układanki i każąc nam składać je w spójną całość. „Wróg doskonały” to jedna z tych produkcji, w których clou zabawy leży w finałowym zwrocie akcji. To do niego narracja konsekwentnie zmierza, aby pozostawić widza w stanie oniemienia. Nie jest to najlepsze podejście, bo każdy kto miał styczność z prozą Amelie Nothomb, niekoniecznie nawet z „Kosmetyką wroga”, na podstawie której powstał scenariusz, nie będzie miał problemu z przewidzeniem zakończenia. Całej reszcie pozostają pojawiające się tu i ówdzie poszlaki, sugerujące nadchodzący twist.
Maillo nie jest jednak Davidem Fincherem i tkana przez niego misterna sieć powiązań nieraz się rozpada.
Bez przerwy silnie pobrzmiewają tu echa pretensji. Jakby elokwentne dialogi, sposób budowania tajemnicy, a nawet kolorystyka i komponowanie kadrów miały odwrócić naszą uwagę od fabularnych mielizn. Głębia pojedynczych scen pozostaje w sferze życzeniowej i trudno zauważyć ją na ekranie. Protekcjonalny ton skutecznie ją zagłusza. Na szczęście we „Wrogu doskonałym” nie chodzi wcale o jego drugie dno, czy nawet oryginalność. We wszystkich jego wadach, jest też sporo hipnotyzującej energii, która na przestrzeni niespełna półtorej godziny napędza nasze zainteresowanie fabułą.
Podczas seansu w głowie huczy wiele pytań, a twórcy z uśmiechem na ustach bez przerwy każą nam zadawać sobie kolejne. Bawią się swoją opowieścią zmieniając charakterystyczny dla komedii romantycznych punkt wyjścia, w pełnokrwisty thriller psychologiczny. Odważnie sprowadzają nas na manowce, zacierając granice między tym co rzeczywiste, a tym co jest jedynie wytworem wyobraźni bohaterów. Obydwoje coś ukrywają. Ich tajemnice kryją się w tych nic nieznaczących rozmowach i pogrzebanych wspomnieniach, które ożywają przed nami z podwójną mocą.
Oczywiście, z grubsza rzecz ujmując jest to teatr jednego aktora. Przecież z naszego punktu widzenia najważniejsze jest to, jak Tomasz Kot wypadł w swoim zagranicznym debiucie. Poszło mu bardzo dobrze i nadał Jeremiaszowi ludzki, romantyczno-tragiczny wymiar. Jednakże na ekranie najbardziej błyszczy Athena Strates. Ta młodziutka i o wiele mniej doświadczona aktorka co chwilę kradnie całe show. Stopniowo uwalnia pokłady szaleństwa Texel i jest tak samo przekonująca gdy robi maślane oczka prosząc o pomoc w dostaniu się na lotnisko, jak i kiedy z nożem w ręku przemierza męską toaletę. Jest całkowitym zaprzeczeniem skrytego w sobie głównego bohatera i robi wszystko, aby to na każdym kroku uwydatniać.
Aktorski pojedynek, a raczej taniec odtwórców głównych ról jest najlepszym, co „Wróg doskonały” ma do zaoferowania.
Kot i Strates czerpią z wzajemnej energii, wytwarzając fascynującą chemię między bohaterami. Tym samym przez cały seans siedzi się na samym skraju kinowego fotela, czekając na to, co zaprezentują w kolejnej scenie. Dzięki nim wszystkie scenariuszowe i formalne niedociągnięcia tracą na znaczeniu i gubią się w serwowanej nam emocjonalnej przejażdżce. Twórcy może i nie mają za wiele do powiedzenia, ale fakt ten udało im się ubrać w całkiem fascynujący film. Powstało w ten sposób kino, które nie pozwala szybko o sobie zapomnieć.
„Wróg doskonały” już w kinach.