Zatwardziałe sumienia i perfidia ludzi Kościoła. „Zabawa w chowanego” to mocny, choć uboższy od 1. części dokument
Tomasz Sekielski poruszył w 2019 roku serca i umysły Polaków swoim filmem dokumentalnym „Tylko nie mów nikomu”. Produkcja doczekała się kontynuacji, również poświęconej problemowi przestępstw seksualnych w obrębie Kościoła katolickiego. Widzieliśmy już dokument „Zabawa w chowanego”.
Uwaga! Tekst nie zawiera spoilerów dotyczących bohaterów i historii przedstawionej w filmie.
Seans „Tylko nie mów nikomu” był niezwykle bolesnym, ale ważnym doświadczeniem, które połączyło Polaków w zeszłym roku. Udostępniony za darmo na YouTubie dokument obejrzało ogółem ponad 23 mln osób. Wszystkie mogły zobaczyć ogrom cierpienia przeżywanego przez ofiary, zacietrzewienie hierarchów tuszujących pedofilię wśród duchownych i systemowe działanie mające na celu uniknięcie odpowiedzialności.
W odpowiedzi na premierę filmu poszczególni przedstawiciele Kościoła zaczęli publicznie przepraszać pokrzywdzonych i zapowiadać zmiany, a politycy niemal wszystkich ugrupowań politycznych na krótko wzięli sprawę księży-pedofilii na sztandary. Bracia Sekielscy od samego początku przyznawali jednak, że zgłosiło się do nich więcej bohaterów i postaną przynajmniej dwie następne części „Tylko nie mów nikomu”. Pierwsza z nich trafi do widzów 16 maja, ale my widzieliśmy ją już w ramach przedpremierowego pokazu.
„Zabawa w chowanego” prezentuje narrację znacznie bardziej jednolitą niż w 1. części i skupioną na konkretnych dwóch sprawach.
Produkcję otwiera krótki montaż pokazujący reakcje świata mediów, polityków i Kościoła na „Tylko nie mów nikomu”, ale to jedyny większy fragment całej produkcji, który umiejscawia ją na osi czasu już po premierze zeszłorocznego dokumentu. Znaczna większość zdjęć do produkcji została wykonana w 2019 roku (oprócz tego pojawiają się też nagrania z lat wcześniejszych, a finałowe sceny rozgrywają się na w lutym 2020).
Tomasz Sekielski nie wydaje się być szczególnie zainteresowany poszerzeniem historii pokazanej w „Tylko nie mów nikomu” i otwarciem jej na nowe wątki czy przemyślenia. Wydaje się, że niektórych odbiorców takie nastawienie może rozczarować, ale „Zabawa w chowanego” po prostu nie jest ani trochę kontynuacją poprzedniego dzieła braci Sekielskich. To raczej równoległy rozdział, który idzie ręka w rękę z pokazanymi już wcześniej wnioskami. Nowa część koncentruje się na dwóch osobnych historiach ofiar, dwóch oprawcach (w tym jednego już skazanego) i długiej liście osób współodpowiedzialnych, które wiedziały lub przynajmniej się domyślały, a nic nie zrobiły.
„Zabawa w chowanego” stanowi głośne oskarżenie w stronę biskupów i innych ludzi Kościoła. Ale nawet ważniejsze jest, co czyni dla ich ofiar.
Terapeutyczne działanie dokumentów braci Sekielskich dla wszystkich osób, których skrzywdzili pedofile pełniący różne zawody, jest nie do przecenienia. Historia dwójki braci molestowanych przez księdza oraz kolejnego mężczyzny zgwałconego przez tą samą osobę (w filmie podane są ich personalia, ale z różnych powodów chciałbym pozwolić im na razie na zachowanie anonimowości) jest przerażająca, wzbudzająca wściekłość i żal. Wszystkie emocje, które przeżywamy w trakcie oglądania „Zabawy w chowanego”, są jednak niczym w porównaniu do tego, co oni musieli odcierpieć. Dlatego najważniejsze, żeby nowy film pomógł im przezwyciężyć traumę i wsparł sprawiedliwość podobnie jak to się udało poprzednio.
Inna sprawa, że to ostatnie wydaje się po seansie „Zabawy w chowanego” mniej prawdopodobne niż jeszcze rok temu. Dodatkowym wątkiem produkcji braci Sekielskim są bowiem nowe wytyczne do prokuratorów, według których mają oni de facto obowiązek przekazywania kuriom całego materiału dowodowego. W teorii na potrzeby wewnętrznego postępowania kanonicznego, ale istnieje olbrzymie zagrożenie, że część hierarchów może dzięki temu pozbyć się niewygodnych dowodów.
Na poziomie realizacyjnym „Zabawa w chowanego” korzysta z podobnych środków, co „Tylko nie mów nikomu”. Nie ma tu rewolucji.
Tomasz Sekielski wciąż korzysta więc z takich elementów sztuki dokumentalnej jak rozmowy w studiu, konfrontacje, nagrania wykonane przez inne media, a w kontekście wydarzeń z przeszłości również makiety. Nie było oczywiście sensu zmieniać elementów, które działały. Natomiast trudno uciec od faktu, że to drugi z rzędu film reżysera, w którym czuć bardzo wyraźny niedobór różnorodnych głosów. Nie licząc dwójki adwokatów, prawie nie pojawiają się tu eksperci. Nie ma też wypowiedzi drugiej strony. Część osób pamięta zapewne długą listę osób, głównie hierarchów kościelnych, które odmówiły udziału w „Tylko nie mów nikomu”. Tym razem podobnego zestawienia nie znajdziemy, wspomina się wprost o odmowie tylko jednego biskupa.
Rzadki moment, w którym autorzy dokumentu, faktycznie wychodzą poza historię swoich bohaterów i angażują w sprawę ekspertów wywoła zresztą dużo kontrowersji. I to raczej po lewej niż po prawej stronie ideologicznego sporu. Wskazują na to już same nazwiska osób zaproszonych do udzielenia wypowiedzi (to Tomasz Terlikowski i ks. Tadeusz Isakowicz-Zalewski), a to co mówią, przy braku jakiejkolwiek kontry pozostawia też dosyć dziwne wrażenie. Wszystko to sprawia, że na poziomie realizacji „Zabawa w chowanego” wydaje się uboższa od poprzedniego filmu. To bardziej „Tylko nie mów nikomu 1,5” niż pełnoprawna kontynuacja.