"Zbrodnia" to nowy, trzyodcinkowy polski serial od AXN. Rzecz rozgrywa się nad polskim morzem, na Helu. Komisarz Nowiński prowadzi śledztwo dotyczące zabójstwa mężczyzny, którego zwłoki przez przypadek znalazła w Bałtyku Agnieszka Lubczyńska, jak się okazuje dawna znajoma policjanta. Wszystkie tropy, łącznie z kolejnym trupem, który pojawia się na koniec pierwszego odcinka, prowadzą do jednej osoby. Czy lokalny artysta i pijaczek naprawdę zamordował dwoje, zdawałoby się, niewinnych ludzi z zimną krwią?
Drugi odcinek "Zbrodni" wypada niestety gorzej niż poprzedni. Kolejny epizod obnaża wiele wad polskiego serialu począwszy od zbyt płaskiej fabuły skończywszy na papierowych postaciach. Niestety, intryga, której jesteśmy obserwatorami jest bardzo przewidywalna. Dokładnie wiemy, co nastąpi za chwilę i jakie będą reakcje postaci. Problemem "Zbrodni" jest też liczba odcinków.
Już po drugim epizodzie, który jest bez mała połową serii, widać, że trzy spotkania z widzem to za mało, aby sprzedać mu dobrze opowiedzianą, wielowątkową i przekonującą historię jak i bohaterów. A przynajmniej, że tym razem nie do końca wyszło tak, jak trzeba.
Nieco bawi klisza powtarzana już wielokrotnie o smutnym komisarzu, który nosi w sobie tajemnicę, przez co nie radzi sobie w pracy i nawala w każdy możliwy sposób. Nowińskiemu jego przełożona odbiera sprawę, by ten, już nieoficjalnie, mógł się zrehabilitować i mimo wybryku wrócić zwycięsko z oskarżonym na muszce. Dość stereotypowa jest też znajomość Agnieszki i naszego policjanta, a także relacja kobiety ze swoim mężem, granym przez Radka Pazurę.
Boli trochę, że zamiast w drugim odcinku poznać tych bohaterów bardziej, lepiej, dogłębniej, nadal jesteśmy w stanie wymienić może po trzy cechy charakteru każdego z nich.
Sam rozwój śledztwa i dochodzenie do prawdy jest niczym bułka z masłem. Mimo lekkich zawirowań i przeszkód, wszystko idzie do przodu bez większych problemów. Odebrano mi sprawę? Nie szkodzi, przyprowadzę oskarżonego. Jak dowiem się gdzie mógł się podziać? Zapytam mojej znajomej, przez przypadek jednego z głównych świadków. Czy kobieta się pomyli. Ani o milimetr. Jak dowiem się coś o przeszłości denata? Wejdę do mieszkania, otworzę drugą czy trzecią z biegu szafkę, znajdę rodzinny album i voilà!
Niestety, to wszystko jest zbyt proste, a jeśli z jakichś powodów utrudnione to w taki sposób, że widz nie czuje się zaskoczony.
Ten epizod "Zbrodni" to bez wątpienia moment przełomowy. Po wielkim załamaniu w każdej sferze naszych bohaterów, zarówno zawodowej jak i prywatnej, odkryciu kilku mało chlubnych tajemnic, przychodzi czas na odbicie się od dna i wejście na nowe tory. Akcja przyspieszy dopiero pod koniec odcinka i zapowie mocny finał, który wszystko rozwiąże. Czy ostatni, potencjalnie dobry odcinek wystarczy, aby zrehabilitować nieco kiepski, a raczej przewidywalny środek? Trudno powiedzieć. Mam tylko nadzieję, że ostatecznie mordercą nie okaże się ktoś, kogo widzieliśmy w serialu przez dwie minuty.
Nie jest to serial bardzo zły. Jest nawet całkiem w porządku i ogląda się go wcale nieźle. Na pewno zobaczę finał i ostatecznie ciekawa jestem tego, jak to wszystko się rozwiąże.
Boli mnie jednak, jako widza, że twórcy nie postarali się, by "Zbrodnia" była wyzwaniem, zaskoczeniem, źródłem niekończących się emocji. Zadbali o to, by było jako tako. No więc tak jest - średnio i bez zachwytu, ale można obejrzeć.