"Alba" - nowa produkcja Netfliksa, która właśnie zdominowała listę TOP 10 seriali w serwisie - nie jest doskonała, ale udaje jej się uniknąć frustrujących przypadłości innych hiszpańskich seriali platformy. Przede wszystkim - nie transformuje prawdziwego dramatu w farsę.
"Alba" to hiszpańska wersja tureckiej produkcji pt. "Grzech Fatmagül", z którą widzowie TVP mieli już szansę się zapoznać. Prawa do serialu wykupiła Antena 3 (zgadza się, to ci od "Domu z papieru"), a ostatecznie całość wylądowała na Netfliksie, zgodnie z przypuszczeniami podbijając listy najchętniej oglądanych produkcji serwisu w wielu krajach - w tym w Polsce.
Alba i Bruno mieszkali niedaleko siebie w tym samym miasteczku, ale minęło wiele lat, zanim się w sobie zakochali. Doszło do tego, gdy oboje wyjechali na studia do Madrytu. Podczas pierwszych wspólnych wakacji postanowili wrócić do domu, by odwiedzić rodzinę i przyjaciół. Któregoś dnia Alba budzi się o świcie na plaży - niewiele pamięta, ale wie, że wydarzyło się coś okropnego. Wnet okazuje się, że padła ofiarą grupowego gwałtu, którego sprawcami są koledzy Bruna.
Alba: recenzja hiszpańskiego serialu Netfliksa
Serial koncentruje się na "podróży" Alby - próbie zrozumienia tego, co się wydarzyło i odkrycia pełnej prawny, nieważne jak brutalna miałaby się okazać. Twórcy zdecydowali się obrać drogę poruszającego thrillera, nie dając się ponieść popularnej zabawie w miksowanie sensacji z telenowelą - to dobra decyzja, nie tylko ze względu na wagę poruszanego tematu. No bo ile można?
To, co najważniejsze - czyli wszystkie elementy bezpośrednio związane z główną bohaterką - opowiedziane są w sposób zaskakująco autentyczny. To kompletny obraz trudów zmagającej się z niepowodzeniami i zdradą dziewczyny, która nieustannie zmuszana jest do opowiadania swojej historii wątpiącym w jej słowa ludziom. Elena Rivera nie musi zanadto się starać, by wzbudzić współczucie - jej wyczerpanie i determinacja walczą ze sobą w każdym spojrzeniu i geście, a scenarzyści (wykazując się nie lada wrażliwością) zadbali o przekonującą fabularną przeprawę bohaterki.
Kibicujemy Albie od początku do samego końca - chcemy, by wymierzyła sprawiedliwość, ale twórcy nie pozwalają nam zapomnieć (i dobrze!), że cokolwiek się wydarzy, protagonistka nigdy w pełni nie uwolni się od tej niesamowicie bolesnej przeszłości. Od rujnujących psychiczną równowagę wydarzeń.
Doceniam emocjonalną dojrzałość "Alby", choć przy tak potężnych zaletach problemy serialu nieco bardziej rzucają się w oczy, rujnując stuprocentowo dobre wrażenie. Po pierwsze - to kolejny niepotrzebnie rozwleczony serial Netfliksa. 13 odcinków zredukowałbym przynajmniej do ośmiu czy dziewięciu; niepotrzebne fabule wątki negatywnie rzutowały na tempo akcji i odciągały uwagę od głównej i najważniejszej historii - wystarczająco porywającej, by skupić się wyłącznie na niej. Niestety, scenopisarska nadgorliwość bardzo "Albę" rozwodniła.
Uwierać może też pewien brak dbałości o uwiarygodnienie pewnych szczegółów, na przykład w kontekście działań postaci pobocznych (miałem duży problem z postacią opłacanego policjanta, wokół którego mnożyły się wpadki na gruncie logicznym).
A jednak "Alba" to udana i poruszająca opowieść o odwadze i walce o bycie usłyszaną, której przydałoby się więcej bezwzględności na stole montażowym i solidna redukcja materiału. Tak czy inaczej jestem zdania, że Netflix dawno nie proponował widzom tak dojrzałej hiszpańskiej produkcji.
Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.
Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.