Obrońcy Beaty K. atakują jej hejterów. I w jednym mają rację
O pijackim rajdzie Beaty K. słyszał każdy i z pewnością był tematem niejednej dyskusji w miniony weekend. Wokalistka wypiła tyle alkoholu, że prowadziła swoje auto zygzakiem. Z niezwykle lubianej artystki i ulubienicy internautów stała się obiektem niekończącego się hejtu i memów. Część osób stanęła w jej obronie i sugeruje gwieździe podjęcie leczenia.
1 września wieczorem na Mokotowie w Warszawie doszło do obywatelskiego zatrzymania. Para kierowców zablokowała beemkę, za kółkiem której siedziała pijana kobieta. Okazało się, że auto od krawężnika do krawężnika prowadziła Beata K. – współzałożycielka zespołu Bajm, którą kojarzą wszyscy.
Na miejsce przyjechała policja, która z pewnością była niemałym w szoku, bo badanie alkomatem wykazało aż 2 promile. Zabrano jej prawo jazdy, a niedługo później usłyszała zarzut prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości – grożą jej za to nawet 2 lata więzienia. Pomimo tego, że Beata K. przeprosiła, wylało się na nią wiadro pomyj, a Coca-Cola już zerwała z nią współpracę.
Pijani kierowcy to prawdziwa plaga. Nie dziwię się, że na wokalistkę Bajmu wylało się wiadro pomyj.
Polska ma ogromny problem z pijanymi kierowcami. Tylko w 2020 roku z winy pijanych kierowców doszło do 1 656 wypadków. Zginęło w nich 216 osób, a rannych zostało 1 847 osób. A przypomnę, że zeszły rok upłynął pod znakiem pandemii i lockdownów, więc w „normalnych” czasach tragedii na drogach mogłoby być o wiele więcej. Codziennie policjanci wyłapują kilkaset osób jadących na podwójnym gazie i aż strach pomyśleć ilu nawalonym kierowcom udaje uniknąć kontroli.
Dlatego nawet nie ma co dyskutować z tym, że Beata K. popełniła czyn haniebny i należy go potępiać pomimo tego, że nikogo nie przejechała. Żadnej taryfy ulgowej dla zawianych kierowców w czasach, kiedy Ubera możemy zamówić nawet wtedy, gdy nam się plącze język. O prywatnych szoferach, których mają celebryci, nawet nie wspomnę.
Kiedy tylko o tym usłyszałem, od razu zażenowało mnie, że więcej osób będzie sobie z wokalistki Bajmu śmieszkować, ale w pozytywnym świetle. Na zasadzie: „matka Stiflera” umie się zabawić. Tymczasem było zupełnie inaczej i nie ma co się dziwić. Pierwsza reakcja na takie info to tylko wściekłość i niedowierzanie. Tym bardziej, że mówimy o gwieździe, którą stać nawet na zamówienie taksówki z Sopotu do Zakopca. Myślę, że niejeden fan podwiózłby panią Beatę nawet za friko. Gdziekolwiek.
„Pijana Beata K.” to słaby temat do żartów
Część osób broni Beaty K. Uważają, że ogólnopolski hejt jest niesprawiedliwy.
Nie każdy jednak spojrzał na to od drugiej strony. I nie chodzi o bronienie ulubionej artystki, ale tradycyjne w takim wypadku wydanie wyroku przed decyzją sądu, a także trwający od wielu dni hejt. Beata K. przyznała się publicznie do błędu i już teraz poniosła karę gorszą niż grzywna czy nawet dwuletnie więzienie – na zawsze przylgnie do niej łatka „pijaczki” (i zdjęcia z czarnym paskiem na oczach), która cudem uniknęła wypadku. W podobnym tonie bronił jej aktor Piotr Gąsowski.
Czego jeszcze chcielibyśmy? Czy tego, żeby walnęła głową w mur, żeby się zabiła, żeby zniknęła ze sceny i z naszego życia?! Naprawdę?! Wtedy będziemy świętować?! Cieszyć się!? Szczerze wątpię, gdyż uważam, że dobra w nas jest więcej niż zła! Ja apeluję jedynie do dania jej szansy naprawienia tego nagannego czynu... Bowiem największą karę, karę publicznego upokorzenia, już poniosła! I jest to kara straszliwie bolesna! Niech nasze osądy nie będą zbyt „łatwe”, łatwiejsze od wyroków sądu! Jeśli przekroczymy tę granicę, pozostanie już tylko lincz!
— zagrzmiał Piotr Gąsowski na Instagramie.
Z kolei admin popularnej strony na Facebooku, Info Szczecin, napisał post (został usunięty), w którym wyznał, że jemu też zdarzyło się prowadzić auto po pijanemu. Miał wrócić z pubu taksówką, ale „niestety po spożyciu alkoholu zapomina się o postanowieniach”. Nawet dobrze nie pamięta jak wrócił do domu własnym autem. Na szczęście również obyło się bez rannych i podkreślił, że już nigdy czegoś takiego nie zrobi.
Bloger uważa, że nie powinno być przyzwolenia na ogólnopolski hejt, a każdy taki czyn powinien być sprawiedliwie traktowany – bez względu na status społecznej danej osoby. „Codziennie za kierownicę wsiadają po spożyciu różni ludzie... policjanci, artyści, zwykli ludzie... i o nich mówi się głośno. Gdy jednak zatrzymuje się pijanego posła za kierownicą, wtedy cisza, bo immunitet. Gdyby każdy za taki sam czyn ponosił taką samą odpowiedzialność, wtedy nie zabrałbym głosy, ale tak nie jest!” — napisał.
Głos w tej sprawie zabrała też Doda, a właściwie stara się uniknąć komentarza. Serwisowi Plotek powiedziała, że „Kim ja jestem, po tylu zarzutach, żeby kogoś umoralniać i żeby wypowiadać się na kogoś temat?”. Obwiniła jednak ekipę wokalistki Bajmu za to, że doprowadzili do tego, że pijana wsiadła za kółko.
Bardzo ładnie napisała przeprosiny. Jej menedżerowie, asystenci, ekipa, są tak samo odpowiedzialni. Zarabiają na niej pieniądze, więc zamiast ją wypychać na scenę, powinni pozwolić odpocząć, nawet za cenę niezarabiania na niej.
– powiedziała Doda.
Nie powinniśmy kręcić beki z Beaty K., bo problemy z alkoholem to słaby temat do żartów.
Artystka została złapana w środku tygodnia – dokładnie w środę około godziny 20:00. Nie było to więc bezpośrednio po weekendzie, a ilość alkoholu we krwi sugeruje, że albo cały czas balowała albo wypiła tego dnia butelkę wódki. To jednak tylko hipotezy. Fakt, że sama prowadziła auto w takim stanie jest jednak co najmniej niepokojący.
Dziennikarz i bloger Bartek Fetysz uważa, że naganne jest nie tylko kierowanie pod wpływem, ale i naśmiewanie się z zaburzenia psychicznego jakim jest uzależnienie od alkoholu. Nie pisze oczywiście wprost, że Beata K. jest alkoholiczką, bo tego nie wiemy. Podaje inne przypadki polskich gwiazd, które walczyły nie tylko ze swoimi demonami, ale i hejtem. I od nikogo nie otrzymały odpowiedniej pomocy.
Alkoholizm to choroba. Wsiadanie za kółko po najebce to nie odwaga tylko głupota. Kręcenie beki z tego, że do auta wsiada nawalona artystka jest tak samo słabe jak szydzenie z chorób psychicznych czy uzależnień. Pamiętacie Agnieszkę Kotulankę i jej niepubliczną walkę z alkoholizmem? Nagle stała się medialna. I medialnie zeszła z tego świata. Tak jak Violetta Villas. Gdzie były media, gdy obie potrzebowały po ludzku pomocy? Gdzie byli sprzedawcy w dyskontach, w których kupowały małpki? Z Ilony Felicjańskiej, media uczyniły naczelną alkoholiczkę polskiego show-biznesu, choć w tym wypadku to ona sama uczyniła ze swojej walki publiczną i wściekle toksyczną.
– napisał Bartek Fetysz.
Monika Richardson na łamach portalu Jastrząb Post zauważyła, że „po alkoholu do samochodu wsiada coraz więcej osób, również kobiet, ludzi młodych i to może być tragiczne w skutkach i bywa tragiczne w skutkach”. Doradziła Beacie K. pójście na terapię.
Bardzo lubię Beatę. Bardzo trzymam za nią kciuki. Wiem, że bardzo dużo w życiu przeszła... Choroba alkoholowa jest straszną, nieuleczalną chorobą, z którą żyjemy do końca życia. Nie sugeruję bynajmniej, że Beata jest alkoholiczką, nie śmiałabym wydać takiego wyroku. Natomiast jeżeli ma problem z alkoholem, to nie jest kwestia oceny, czy skreślenia człowieka, tylko podjęcia leczenia .
— przyznała Monika Richardson.
Koleżanka po fachu Beaty K., Majka Jeżowska, wierzy, że zatrzymana wokalistka poniesie zasłużoną karę. Również apeluje o powstrzymanie się z memami, a także doradziła głównej winowajczyni całego zamieszania podjęcie leczenia. „Większość ludzi ma potrzebę 'dokopania' leżącemu. Nie zazdroszczę Beacie takiej czarnej sławy, mam też nadzieję, że poniesie zasłużoną karę i pójdzie się leczyć, bo człowiek uzależniony nie przyznaje się, że ma problem, a podejrzewam, że tak jest” — napisała Jeżowska na Instagramie.
* Zdjęcie główne: www.instagram.com/beatakozidrak