Billie Eilish w ogniu krytyki, bo ośmieliła się wyjść z domu w skarpetkach i klapkach
Od niemal tygodnia tabloidy grillują niecodzienną „stylizację”, w jakiej Billie Eilish została przyłapana przez paparazzich w Los Angeles. Wszystko przez to, że piosenkarka ośmieliła się wyjść z domu bez makijażu, a na jej stopach znalazło się „zakazane” połączenie klapków i skarpetek.
Pamiętacie heheszki z Polaków w skarpetach i sandałach? Billie Eilish zawiesiła poprzeczkę jeszcze wyżej: i chwała jej za to!
Odkąd w sieci ukazały się zdjęcia Billie Eilish „przyłapanej” na ulicach Los Angeles w niecodziennej jak na celebryckie standardy odsłonie (czytaj: bez tony makijażu i skrzętnie przemyślanego przez stylistów outfitu), plotkarskie media podsycają dyskusję na temat wyglądu piosenkarki. Dlaczego ta pozornie błaha sprawa wywołała wśród internautów i fanów Eilish tak duże poruszenie?
Skarpetki i klapki: jak ona tak mogła?!
Na słynnych już zdjęciach, które niemalże z prędkością światła obiegły internet (również w Polsce), widzimy Billie Eilish w „kontrowersyjnym” wydaniu. Jej strój jest (nie)codzienny: bo z jednej strony krótkie spodenki i top na ramiączkach to w końcu nic nadzwyczajnego, ale z drugiej — przyzwyczajeni do perfekcyjnych stylizacji gwiazd internauci byli zszokowani „zaniedbanym” wizerunkiem wokalistki.
Oprócz shortów i przylegającej do ciała — a zatem ujawniającej jego wszelkie atuty i mankamenty— bluzki (spod której „niechlujnie” wystaje biustonosz), Eilish pozwoliła sobie na ekstrawagancję w postaci braku makijażu i klapków na nogach odzianych (o zgrozo!) w skarpetki.
„Jak ona wygląda, przecież to nie jest normalne”
Na reakcję samozwańczych strażników obowiązujących trendów nie trzeba było długo czekać: „jak ona wygląda, przecież to nie jest normalne”, „Przykro patrzeć jak teraz kobiety ubierają się w wory i styl na kloszarda. Niestety jak dla mnie wygląd na bezdomnego nie ma nic wspólnego z kobiecością” — czytamy pod opublikowanymi w sieci zdjęciami Eilish, a to i tak jedne z najbardziej łagodnych komentarzy. Bo zdarzają się i takie: „W ciągu 10 miesięcy Billie Eilish wyhodowała ciało matki grubo po trzydziestce”. I właśnie ono stało się bezpośrednim impulsem do reakcji środowisk feministycznych i promujących ideę ciałopozytywności.
„Jest w tym tyle obrzydliwości, że aż nie wiadomo, od czego zacząć”
Na hejt, jaki polał się w kierunku Eilish zareagowała m.in. Maja Staśko, publicystka „Krytyki politycznej”, aktywistka i autorka książki ,,Gwałt to przecież komplement. Czym jest kultura gwałtu?”:
Uwaga, skandal: Billie Eilish SZŁA ULICĄ. ZE SWOIM CIAŁEM. Przyłapał ją na tym jeden z dziennikarzy i wrzucił jej zdjęcie z opisem: „W ciągu 10 miesięcy Billie Eilish wyhodowała ciało matki grubo po trzydziestce”. I jest w tym tyle obrzydliwości, że aż nie wiadomo, od czego zacząć.
— pisze Staśko.
[…] To nie jest zdjęcie „zaniedbanej” młodej laski. Sami jesteście zaniedbani – totalnie zaniedbaliście u siebie empatię. Więc weźcie o siebie zadbajcie, ok? I nie obciążajcie nas tym, że macie problem z kobiecymi ciałami. To wasz problem i go rozwiążcie.
— dodaje publicystka. Cały wpis na Facebooku możecie przeczytać poniżej.
Tak źle i tak niedobrze
Niezależnie od tego, czy to było zamierzone działanie, czy zwykły przypadek, Billie Eilish, po raz kolejny wywołała dyskusję na temat samoakceptacji i uprzedmiotowiania kobiet. Wcześniej piosenkarka znalazła się na językach całego świata za sprawą głośnego apelu podczas jednego z koncertów. Wówczas wokalistka rozebrała się na scenie do samej bielizny, przekonując, że to, jak wyglądamy, nie powinno być przedmiotem niczyjej oceny:
Kiedy zakładam coś wygodnego, słyszę, że jestem mało kobieca. Kiedy ściągam z siebie warstwy - że jestem dz*wką
— powiedziała Eilish.
Decydujemy o tym, kim są i ile są warci. Kiedy zakładam na siebie więcej ubrań lub się rozbieram — kto decyduje o tym, kim jestem? Czy moja wartość jest oparta wyłącznie na waszym postrzeganiu mnie? Czy jednak wasza opinia na mój temat nie jest moją odpowiedzialnością?
— dopytywała artystka.
Być może ostatnie zdjęcia piosenkarki wywołały tak duże poruszenie właśnie dlatego, że Eilish dotąd słynęła z tego, że celowo „ukrywa” swoje ciało po to, by nie dać tabloidom i hejterom pożywki:
To właśnie dlatego noszę duże, luźne ubrania. Nikt nie powie: jest gruba, jest chuda, ma płaski tyłek, ma duży tyłek. Nikt tak nie powie, bo po prostu nikt tego nie wie. W pewnym sensie nikt nie ma możliwości oceny, jak wygląda moje ciało. Nie chcę nikomu ułatwiać oceniania
– mówiła Billie Eilish w jednym z wywiadów.
Dlaczego powinniśmy być wdzięczni Billie Eilish?
Jakiś czas temu pisaliśmy o modelce plus size, która pojawiła się w programie „Top Model’ (wystarczy przejrzeć komentarze, by zobaczyć, jak żywą dyskusję wywołał ten temat), a wcześniej — o Paulinie Andrzejewskiej, czyli żonie Mateusza Damięckiego, która również padła ofiarą hejtu ze względu na swój wygląd.
Cóż, jeśli jednym z efektów tego shitstormu miałoby być to, że część z nas przestanie się w końcu skupiać na ocenianiu wyglądu i ubioru innych, to zdecydowanie było warto. A entuzjaści noszenia skarpetek do sandałów lub klapek (wiecie, że ta — jakże istotna— narodowa kwestia doczekała się nawet własnej notki na Wikipedii?), których przecież w Polsce nie brakuje, powinni być Billie Eilish naprawdę wdzięczni. Bo, jak się okazuje, można popełniać modowe „grzechy” i nadal być superzdolną osobą — np. śpiewającą samemu Jamesowi Bondowi.