Spoglądając na dzisiejsze czasy, początek powstawania gier stanowi piękny i nad wyraz ciekawy okres. Dawniej tworzenie gier było znacznie prostszym procesem. Nawet do tego stopnia, że w parę miesięcy porządne produkcje tworzyli zwykli dwunastolatkowie, zarabiając przy tym nierzadko ogromne pieniądze. Jednak teraz wszystko nabrało nowego wymiaru i tak, gdy dawniej podstawą był oryginalny pomysł, obecnie autorzy najczęściej większą uwagę przywiązują do grafiki. Co więcej, aktualnie liczba ludzi pracujących nad daną produkcją często przekracza kilkanaście osób... Szkoda tylko, że nie zawsze tworzą oni równie wciągające pozycje, co te powstające dawniej.
Dlatego w dzisiejszych czasach tym bardziej zastanawiają amatorskie projekty, o których czasami słyszymy. Jednym z takowych jest polska gra Butterfly. Od pewnego czasu tworzy ją przede wszystkim jeden zapaleniec - Jarosław Kuczek, lecz nad jej warstwą muzyczną pracuje inna osoba. Mamy tutaj do czynienia z przygodówką, w której akcję obserwujemy z oczu głównego bohatera. Sterowanie wypada jednak bardziej standardowo, ponieważ odbywa się tylko za pomocą myszki.
Autor Butterfly przenosi nas do odległej przyszłości, a konkretnie roku 2099, roztaczając mroczną wizję. Po wielu latach konfliktów ludzie osiedlają się w kilkunastu państwach-miastach. Kierujemy poczynaniami niejakiego Johna T. Kennera, będącego agentem korporacji ZEN Tech., która zajmuje się badaniami z dziedziny cybernetyki i elektroniki. Los sprawia, że pewien prototyp należący do owego koncernu zostaje wykradziony, a my musimy go odzyskać. Jednakże podczas trwania zadania dochodzi do czegoś znacznie ważniejszego...
Całkiem interesująco wypadł świat, w którym rozgrywa się akcja Butterfly. Co prawda oparty jest on na tym wszystkim, co już dobrze znamy z literatury science-fiction czy filmów reprezentujących ten gatunek, niemniej w grach przygodowych tak naprawdę niezbyt często go spotykamy. W Butterfly zamiast zwykłych samochodów, jakie doskonale znamy, mamy latające pojazdy. A to jeszcze nie wszystko... Chemiczne związki zamiast zwykłego jedzenia, specjalne karty, które stanowią odzwierciedlenie statusu społecznego ludzi, osobliwa waluta - neodolary - i wiele innych dziwacznych rzeczy, które oferuje futurystyczna metropolia.
Istotniejsze jest jednak to, że Megalopolis (miejsce, w którym trwa rozgrywka) zostało podzielone na strefy, po których przemieszczamy się przy pomocy nadziemnych szos, ruchomych platform lub wind. W najniższych strefach mniej odporni ludzie umierają, ponieważ są one mocno zanieczyszczone. Jednak wystarczy za niewielką sumę kupić specjalny filtr, który ochroni nas przed chorobą.
Butterfly pozwala graczowi na rozwiązanie licznych zagadek, w których największe znaczenie odgrywają zebrane przez nas przedmioty. Pomimo tego, twórca zapowiedział niewielką liczbę elementów zręcznościowych, ale - jak sam zapewnia - nie będą one zbyt wymagające i każdy powinien sobie z nimi poradzić. Niestety, w chwili obecnej trudno określić, czy łamigłówki okażą się wystarczająco nieszablonowe i wciągające. Miejmy nadzieję, że tak będzie, bowiem jest to jeden z najważniejszych elementów tego typu produkcji, więc jego zepsucie jest niewybaczalne.
Podobna sytuacja dotyczy fabuły. Jeżeli o nią chodzi, to mam pewne obawy. Pomysł autora na historię umiejscowioną w futurystycznym świecie wydaje się ciekawy, lecz może być gorzej z jego realizacją. Po przyjrzeniu się paru obrazkom z gry, które zawierają kwestie mówione, można dojść do wniosku, że pracą nad nimi zajęła się osoba, która nie ma o tym większego pojęcia. Dla przykładu, jeden tekst wypowiadany przez głównego bohatera jest po prostu niestrawny. Złe wrażenie potęgują dodatkowo liczne braki w znakach interpunkcyjnych. Po przeczytaniu paru takich wypowiedzi postaci, wątpię żeby komukolwiek chciało się kontynuować dalszą rozgrywkę. Skoro nie poradzono sobie z takim elementem, to i fabuła może wypaść słabo. Zresztą - tutaj muszą współgrać ze sobą dwa czynniki: dialogi i historia. Inaczej Butterfly nie znajdzie zbyt wielu zwolenników.
Od strony graficznej Butterfly wypada - jak na amatorski projekt, bez ogromnego budżetu - całkiem przyzwoicie. W każdym razie nie odstrasza osób, które nie są bardzo wyczulone na doznania estetyczne. Gra powstaje na silniku graficznym Wintermute Engine, który jest wykorzystywany do tworzenia przygodówek i sprawdza się w tym niewątpliwie dobrze. Poza tym, przy pomocy popularnego Blendera powstają m.in. postacie i animacje. Aktualnie oprawa wizualna stanowi chyba największy atut Butterfly.
Warstwa muzyczna Butterfly tworzona jest przez Przemysława Wołodkiewicza. Jest on osobą, która pracowała nad muzyką do dzieł reprezentujących kino niezależne, jak i innymi - mniej lub bardziej do siebie podobnymi - projektami. Muzyka (parę przykładowych kawałków znajdziecie na witrynie projektu), powstała przy wykorzystaniu różnych instrumentów i powinna spełnić wymagania graczy, podkreślając oziębłą atmosferę panującą w Megalopolis.
Premiera gry została przewidziana na lato 2009 roku. Przedtem jednak ma zostać wypuszczone demo, które doczeka się również angielskiej wersji językowej. Butterfly jest oczywiście produkcją darmową, jaką będzie można pobrać z oficjalnej strony produkcji. Nie ma ona szans na sukces, ale jej poziom i zaangażowanie samego twórcy mogą wzbudzić pewien podziw. Autentycznie potrzeba więcej takich ludzi, którzy robią daną rzecz dla przyjemności i idei, zapominając o pieniądzach. Osobiście trzymam kciuki za całe przedsięwzięcie. Pomimo tego, pewną obawę stanowią fabuła i dialogi. Kto wie, może znikną po udostępnieniu większej liczby informacji o projekcie?