Chwilę temu jej współczuli, dziś wieszają na niej psy, „bo rozpętała wojnę”. Gal Gadot rozjuszyła fanów
Gal Gadot zaapelowała o pokój między Izraelem a Palestyną. Niby nic takiego, ale gwiazda wywołała tym prawdziwą internetową burzę.
Opinia publiczna chwiejna niczym w wietrzny dzień trawa. Wystarczy jeden nieuważny ruch, a z ulubieńca tłumów można stać się ich największym wrogiem. Przekonała się o tym Gal Gadot. Gwiazda DCEU ośmieliła się bowiem zabrać głos w sprawie konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Izraelska aktorka zamieściła wpis w swoich mediach społecznościowych, w którym stwierdza, że trwa on już za długo i wszyscy zasługują na pokój:
Taki apel o pokój wywołał prawdziwą burzę wśród internautów.
Zaczęli grillować aktorkę zarzucając jej hipokryzję, syjonistyczne zapędy, a nawet oskarżając o bycie winną odebrania życia niewinnych Palestyńczyków. Nie obyło się też bez wypominania przeszłości i odbycia dwuletniej obowiązkowej służby w izraelskiej armii. Komentatorzy postanowili, że swoim zachowaniem gwiazda zasłużyła na skasowanie, a więc w ruch poszedł #CancelGalGadot:
A przecież dosłownie chwilę temu Gal Gadot była na ustach wszystkich z zupełnie innych powodów. Aktorka dała bowiem fanom Zacka Snydera kolejny powód, aby nienawidzić kinowej wersji „Ligi Sprawiedliwości”. Ekranowa Wonder Woman wyznała w wywiadzie, że Joss Whedon groził jej na planie filmu, że zamieni jej karierę w piekło.
Wtedy była ofiarą, a teraz jest wrogiem.
To bardzo symptomatyczny obraz działań internautów. Nie jest to przecież pierwszy raz, kiedy mamy do czynienia z podobną sytuacją. Aż dziw bierze na myśl, że osoby publiczne wciąż posiadają konta w mediach społecznościowych. Jest to niczym strzelanie sobie w kolano. Biada im, jeśli ktoś wygrzebie jakiegoś „niewłaściwego” tweeta sprzed lat. Przekonał się o tym Kevin Hart.
Aktor miał poprowadzić galę rozdania Oscarów w 2019 roku, jednakże w międzyczasie internauci odkryli jego homofobiczne wpisy i żarty sprzed lat. Zaczęli się domagać odwołania go z roli hosta, a Akademia postawiła mu ultimatum: albo przeprosisz, albo ustąpisz. I ustąpił:
Ok, nie było to idealne, było trochę spóźnione, ale w sumie sprawa rozeszła się po kościach. Nie ma co drążyć tematu. Internauci znaleźli sobie inny obiekt do atakowania. A wiemy też, że nie są tacy źli i potrafią wybaczać, o ile dana osoba zdecyduje się posypać głowę popiołem i przyznać, że popełniła błąd. Szybko zrozumiał to Lewis Hamilton. Wywołał publiczne oburzenie kiedy w jego mediach społecznościowych pojawił się filmik, w którym krytykuje swojego bratanka ubranego w sukienkę księżniczki. Uratował jednak własną skórę publicznie przepraszając, a potem nawet pozując na okładce „GQ” w... kilcie.
W sprawie postu Gal Gadot pojawiają się więc dwa pytania.
Z jednej strony możemy zastanawiać się, jak zareaguje (o ile w ogóle) na rzucane w jej stronę oskarżenia. Może oczywiście je zignorować, ale lepiej byłoby oczyścić atmosferę i powiedzieć, jak zwykle w podobnych sytuacjach, że kiedyś popełniło się błąd. Drugi wątek zdaje się natomiast o wiele ciekawszy. Czy Warner Bros. jakoś na to zareaguje? Odpowiedź jest dość oczywista.
Raczej nie. U Disneya natomiast wyglądałoby to zupełnie inaczej. Za takie rzeczy i obstawanie przy swoim można zostać wyrzuconym. A potem być promowanym do nominacji do nagrody Emmy. Tak w końcu stało się w przypadku Giny Carano, która podpadła opinii publicznej swoimi pandemiosceptycznymi i prawicowymi wpisami w mediach społecznościowych. Ech, działania korporacji są bardziej nieprzewidywalne niż nastroje internautów.