Idzie sobie Electronic Arts, a tam wyśmienita, twórcza, oryginalna produkcja (i z hektolitrami krwi!), niemająca nic wspólnego z gatunkiem sportowym. Kto wybuchnął śmiechem? Impossible is nothing - jak mawiają posiadacze butów Adidasa. Dead Space naprawdę ma szansę stać się flagowym w tym roku tytułem dla Elektroników. Oni chyba zresztą też tak sądzą, bo już zaczęła się, wymagająca niemałych nakładów, budowa hype'u - seria komiksów, być może nawet film... Wszystko po to, aby powiadomić świat, że nadciąga rzekomo najstraszniejsza gra ostatnich lat, a może nawet wszech czasów.
Sam wiążę z DS kolosalne nadzieje. Sądzę, że Wy zresztą też. No bo właściwie to kiedy po raz ostatni mieliśmy do czynienia z prawdziwie strasznym horrem sci-fi? Przypuszczam, że kupę lat temu, z Aliens vs. Predator. Gra EA ma realne szansę aby zwiększyć nieco średnią liczbę zawałów serca w dzień swojej premiery. Sam ogólny motyw fabularny zdaje się za tym przemawiać - opustoszały statek gdzieś pośrodku galaktyki, krew na ścianach, podłoga wyścielona rozszarpanymi ciałami... Obawiam się tylko, że panowie mogli się trochę zapędzić.
A jakim prawem śmiem snuć tak straszne tezy? Ano takim, że dostrzegam w grze aż zbyt wyraźnie syndrom Piły, która, prawdę mówiąc, w ogóle nie jest straszna - ona jest zwyczajnie obrzydliwa i ludzie boją się ją oglądać, bo po prostu nie będzie im się chciało trzymać na kolanach wiaderka na rzygowinki. Tutaj jest podobnie. Poczwary składające się z fragmentów ludzkich ciał - czyjaś noga wystaje z brzucha, a w ogóle za jedno z odnóży służy wyrwany piszczel... Żeby już nie mówić, że całość zlepiona jest świeżym, ludzkim mięsem. Nie ma co, wykreowane z pomysłem, ale czy to nie jest czasami trochę zbyt tani chwyt?
Niepokoi też dynamizm poszczególnych starć. Nie odczuwa się tego zaszczucia, niepewności, wszystko odbywa się aż za szybko... Chociaż mam nadzieję, że to po prostu tak niezręcznie zostały powybierane kadry do poszczególnych trailerów. Dead Space ma straszyć głównie zabawą ze światłem i skryptowanymi akcjami, wywołującymi siarczyste "CHRYYYSTE!". Ot, idziesz sobie pustym korytarzem, nagle słyszysz jak coś uderzyło w drzwi obok ciebie. Ostrożnie się wycofujesz, celując w tamtym kierunku... Aż tu znienacka otwierają się z łoskotem i do pomieszczenia wparowuje dwa razy większe od ciebie gorylo-podobne bydlę. Inną kwestią mają być ciasne, bardzo słabo oświetlone przejścia - możesz być pewien, że coś prędzej czy później wyskoczy. Ale skąd? Z szybu wentylacyjnego tuż nad twoją głową, z drzwi których nie zauważyłeś?
Sama fabuła, pełna znaków zapytania i nafaszerowana gęstym klimatem ma porażać. Isaac to zwykły mechanik (znaczy się "zwykły", historia Dead Space odbywa się jakoś w 2500 r.), żaden tam macho, a i jego fachowy kombinezon nie daje żadnych specjalnych zdolności jak np. Iron Manowi. Isaac zostaje wysłany na statek USG Ishimura wydobywający surowce z jednej z planet, żeby zbadać, co się dzieje (bo ów kawał żelastwa nie odpowiada na wezwania i nie daje znaków życia już od dłuższego czasu).
Podejrzewana jest zwykła awaria systemów, a jak jest naprawdę... wszyscy wiemy. Twórcy obiecują, że gra ma bardzo przemyślany scenariusz i wszystko znajdzie swoje wyjaśnienie. No i potwierdziło się - Isaac nie będzie jedynym "prawdziwie" żyjącym na pokładzie. Są tam również inni ludzie, choć raczej nie w hurtowych ilościach. A i atak tych dziwnych, gibających się stworów dość znacząco wpłynął na ich ego.
Walki, jak już mówiłem, wydają mi się nieco zbyt szybkie. Choć jednego nie da się odmówić - na pewno nie bezmyślne. PR-owcy obiecują, że samo zabijanie będzie swoistymi puzzlami. Nie wystarczy, że odstrzelisz któremuś pleśniakowi głowę. Wtedy, owszem, nie widzi Cię, ale zaczyna wymachiwać na oślep kończynami, Nie zdziwiłbym się, gdyby innym razem coś w miejsce tej głowy wyrosło... Gra wymaga od nas też umiejętności chłodnego myślenia. W jaki sposób? Ekwipunek oraz samo menu oglądamy w czasie rzeczywistym, bez żadnej pauzy (przed Isaakiem wyświetla się po prostu przeźroczysty hologram). I bądź tu mądry, jeżeli szturmuje na Ciebie w tym samym momencie stado małych, skacząco-latających, szczuro-podobnych zwierzątek. A'la te macki z Aliena.
A wspomniałem już, że w grze znajdą się levele z zerową grawitacją? Wyobrażając sobie, jak latam gdzieś w próżni z umarlakami i rzucającymi się dziko pokrakami, wręcz nie mogłem powstrzymać cieknącej śliny... Podobnie jak Cmq twierdzący, że to on zrecenzuje kiedyś Gears of War 2. Obaj byliśmy w bardzo dużym błędzie. A wszystko zepsuły buty Isaaka, dzięki którym chłop przykleja się do ścian. Zapomnij o zabawie z fizyką - skaczesz po prostu z jednej ściany na drugą w okrągłym pomieszczeniu (a sama animacja skaczącego Isaaka jest okropna). A co tam robisz? Przyciągasz różne rzeczy zawieszone w powietrzu swoją bajerancką zabaweczką, na kształt łamigłówek z Portala. Jeżeli jednak wszystko dobrze się ułoży, to będę mógł z czystym sumieniem rzucić wszystkie obawy w kąt. Premiera w samo Halloween, dla podgrzania atmosfery. Czuje, że w tym roku wyjątkowo mało dzieciaków będzie pytać o cukierka czy psikusa. A w Polsce o komórkę albo portfel...