Horror z największą konkurentką Jenny Ortegi wreszcie w Polsce. To film w sam raz na weekend
"Pearl" ominęła polskie kina, pozostawiając w smutku wszystkich fanów jednej z największych współcześnie królowych krzyku - Mii Goth. I chociaż już straciliśmy nadzieję, że drugą część trylogii Ti Westa będziemy mogli legalnie w naszym kraju obejrzeć, film trafił wreszcie na VOD. Tym samym ten weekend to najwyższy czas, żeby nadrobić zaległości, bo ta produkcja nie tylko przeraża, ale też zmusza do refleksji i bawi odniesieniami do klasyki kina. Słowem: wciąga bez reszty.
Całkiem sprytnie sobie Ti West swoją trylogię wykombinował. W jej pierwszej części "X" bawi się formułą slashera, odważnie nawiązując do kultowej "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną". Akcja rozgrywa się w latach 70. Grupa młodych ludzi wybiera się do Teksasu, aby nakręcić film pornograficzny. Wynajmują dom od starszego państwa, nie wiedząc, że swoimi poczynaniami w niewinnie wyglądającej, pomarszczonej Pearl rozbudzą od dawna skrywane żądze. Krew leje się na wszystkie strony, przez co w świecie przedstawionym robi się nie tylko porno, ale też duszno.
W "X" spotkały się na planie dwie dzisiejsze legendy horroru. Wcielającej się w główną rolę (a raczej role, bo gra protagonistkę i antagonistkę) Mii Goth towarzyszy znana wszystkim z serialu "Wednesday" Jenna Ortega. Obie ciężko sobie tutaj pracują na korony królowych krzyku, więc ten aktorski pojedynek okazuje się prawdziwą gratką dla fanów kina grozy. Która wygrywa? Nie no, bez takich. Nie da się tego rozstrzygnąć - są po prostu wspaniałe. Mimo to w drugiej części trylogii powraca tylko jedna z nich.
Czytaj także:
Pearl - czemu to idealny film na weekend?
W "Pearl" Mia Goth ponownie wciela się w tytułową bohaterkę, tylko tym razem nie skrywa się pod tonami makijażu, w którym w poprzedniej odsłonie trylogii ganiała napalonych młodzieniaszków. Jest to bowiem prequel, cofający nas do 1918 roku. Obserwujemy w nim, jak protagonistka zaczyna wypierać własne potrzeby. Marzy, żeby zostać gwiazdą kina, na co nie pozwala sytuacja rodzinna, bo apodyktyczna matka każe jej opiekować się sparaliżowanym ojcem.
Chociaż i do morderstwa w końcu dojść musi, nie jest tak krwawo jak w "X". Ti West w tym wypadku skupia się na gęstej atmosferze, którą buduje na kontrapunktach. Psychologiczny horror rodzi się gdzieś na styku niewinności i potrzeby transgresji, łamania narzuconych zasad. W celu osiągnięcia takiego efektu reżyser wykorzystuje napisany wraz z Mią Goth scenariusz, aby dać wyraz swojej filmowej elokwencji. Co chwilę odsyła nas do klasyki kina, przez co "Czarnoksiężnik z krainy OZ" łączy się tu z "Królewną Śnieżką" przy głośnym akompaniamencie "Dźwięków muzyki". Bo "Pearl" to nie tylko opowieść o skutkach negacji własnych potrzeb, ale też samej X muzie, splątanej przecież łańcuchem represji.
"Pearl" to mieszanka wybuchowa, której eksplozja następuje na sam koniec, kiedy reżyser zmusza nas, abyśmy przyglądali się jednemu z najsmutniejszych uśmiechów w historii kina. Kiedy więc Mia Goth będzie płakać i szczerzyć się do was jednocześnie, zechcecie nagrodzić jej występ owacjami na stojąco. Jak już się pozbieracie, po tym, co wam tutaj serwuje, z niecierpliwością będziecie wyczekiwać ostatniej części trylogii Ti Westa - "MaXXXine", gdzie ponownie przyjdzie nam zobaczyć ją w roli głównej bohaterki "X".
Fabuła nadchodzącej produkcji skupia się na tytułowej Maxine, która po krwawych wydarzeniach w "X" przenosi się do Los Angeles, aby spełnić swoje marzenia o karierze aktorskiej. Na razie nie wiadomo jeszcze, kiedy zobaczymy, jak sobie radzi, ale już możemy szykować się na filmową ucztę.
"Pearl" obejrzycie na CANAL+ Premiery i Amazon Prime Video.