Film, dla którego Kevin Costner opuścił "Yellowstone" będzie klapą? Wszystko na to wskazuje
"Horyzont" to wymarzony projekt Kevina Costnera, dla którego odszedł nawet z "Yellowstone". Dużo w ogóle dla niego poświęcił. Czy było warto? Box office dopiero pokaże, ale słynny aktor raczej łudzić się nie powinien.
O "Horyzoncie" zrobiło się głośno, gdy Kevin Costner postanowił odejść z "Yellowstone", bo praca nad serialem nie pozwalała mu w pełni poświęcić się wymarzonemu projektowi. Po części sfinansował go zresztą z własnej kieszeni, zastawiając jedną ze swoich nieruchomości w Kalifornii. Podjął więc wielkie ryzyko, mocno wierząc we własne siły. Złośliwie chciałoby się nawet rzec, że je przeceniając. "Rozdział 1" ma co prawda pewien komercyjny potencjał, ale przy budżecie 100 mln dol. i standardowym przeliczniku, granica opłacalności w wysokości 250 mln prawdopodobnie okaże się dla niego nie do przeskoczenia.
Costner może na pewno liczyć na fanów "Yellowstone". Dzięki niemu znowu znalazł się na topie i dużo się o nim w ostatnich latach mówiło. Z pewnością miało to niebagatelny wpływ na decyzję o realizacji "Horyzontu", bo mówimy w końcu o jego pierwszym reżyserskim projekcie od czasów "Bezprawia" z 2003 roku. Część widzów traci jednak na starcie. Po odejściu z serialu Taylora Sheridana internauci wylewali na niego bowiem wiadra pomyj i oni raczej się do kin nie wybiorą. Wciąż jednak w kontekście globalnej liczby miłośników produkcji hejterów wcale nie było tak wielu.
Horyzont - łaska widzów na pstrym koniu jeździ
Sama (nieco okrojona) baza fanów "Yellowstone" Costnerowi nie wystarczy. Trudno bowiem sobie wyobrazić, żeby swoim nowym filmem mógł porwać tłumy. Głównie dlatego, że tłumów w kinach dzisiaj nie ma. Widzowie nie wrócili jeszcze do formy sprzed pandemii, choć przecież zeszłoroczne statystyki napawają optymizmem. Stało się to jednak głównie za sprawą fenomenu "Barbenheimera" ("Barbie" i "Oppenheimer"), który łącznie zarobił niemal 2,5 mld dol. W ostatnich miesiącach box office nie wygląda już tak różowo.
Jak do tej pory największym hitem 2024 roku jest "Diuna 2", która zarobiła ponad 711 mln dol. Nieźle, ale w zeszłym roku do czerwca mieliśmy już jednego miliardera - "Super Mario Bros.". Wbrew nadziejom Hollwood, debiutujący nieco później "Barbenheimer" wcale więc widzów z pandemicznego letargu nie obudził. Raczej wyczerpał ich limit na wyjścia do kina na nadchodzące długie miesiące. "Horyzont. Rozdział 1" raczej tej sytuacji nie zmieni. Tym bardziej że publicznością będzie musiał dzielić się z wchodzącym tego samego dnia na wielkie ekrany "Cichym miejscem: Dniem pierwszym".
Choć powyższe rozważania pozostają w sferze spekulacji, nietrudno zauważyć, że przy obecnych nastrojach widzów "Horyzont. Rozdział 1" ma zdecydowanie zbyt wygórowane ambicje. Odstrasza przecież już swoim czasem trwania. Niby w dzisiejszym pejzażu coraz dłuższych filmów trzygodzinny metraż nie jest niczym zaskakującym, ale to wciąż bite trzy godziny w kinie. Kto ma tyle czasu? Kto ma tyle samozaparcia? Nawet pomijając aspekt wygody publiczności, o którą Hollywood już dawno dbać przestało, produkcja sama sobie narzuca ograniczenia w liczbie seansów. 90-minutowy tytuł kiniarze mogą przecież wyświetlać częściej, ustalając przy tym dogodniejsze dla nas godziny projekcji.
Ograniczeń komercyjnych jest w przypadku "Horyzontu. Rozdziału 1" znacznie więcej. To też "R-ka", czyli osoby poniżej 17 roku życia mogą obejrzeć film jedynie w towarzystwie dorosłego opiekuna. Nastawione na zarobki Hollywood z jakiegoś powodu nie przepada za tą właśnie kategorią wiekową. To przecież animacje dla dzieci z reguły przyciągają najwięcej widzów, bo dzieciaki namawiają rodziców na kupno biletów. I popcornu. I Coli. Interes się wtedy kręci.
Horyzont - Costner strzela kapiszonami
Hollywood swoją niechęć do "R-ek" przełamało za sprawą "Oppenheimera". Wygląda na to, że z takim samym czasem trwania i kategorią wiekową "Horyzont. Rozdział 1" chciałby ten sukces (przynajmniej w pewnym stopniu) powtórzyć. Popularność filmu Christophera Nolana prócz nazwiska reżysera napędzała jednak konkurująca z nim "Barbie" i recenzje, o jakich Costner może jedynie pomarzyć. Dobra tam, western dostał wielominutowe owacje na stojąco w Cannes. Jak zresztą co drugi tytuł w Cannes wyświetlany. Nie ma się czym chwalić, bo część osób z seansu jednak wyszła. Do tego krytycy wcale się produkcją nie zachwycili. Na ten moment ma ona jedynie 43 proc. pozytywnych opinii na Rotten Tomatoes.
Niechęć krytyków do "Horyzontu. Rozdziału 1" jest całkowicie zrozumiała. To przepiękny bałagan. Czaruje swoim stylem, zdjęciami i muzyką, udając monumentalne widowisko, podczas gdy nie ma nam zbyt wiele do przekazania. To co chce nam natomiast powiedzieć, mówi za pomocą licznych klisz. W dodatku, co oczywiste, westernowych. WESTERNOWYCH. A teraz z ręką na sercu. Ile znacie westernów z ostatnich 10 lat? A,a,a! Pomijając "Nienawistną ósemkę" Quentina Tarantino (od "Django" minęła ponad dekada). A przecież Costnerowi do Tarantino bardzo daleko. To gość pełen sentymentów, który tęskni za gatunkową klasyką.
Pomimo przemocy i ambiwalentnych moralnie bohaterów "Horyzont. Rozdział 1" przenosi nas w czasie do niedzielnego południa, kiedy to do rosołku odpalamy sobie klasyczny western w telewizji. To film, w którym obowiązującego dzisiaj w gatunku rewizjonizmu nie uświadczymy. On tęskni za wielkim amerykańskim westernem. Ten pociąg odjechał jednak dawno, naprawdę dawno (dokładnie w latach 60.) temu.
Więcej o "Horyzoncie" poczytasz na Spider's Web:
Costner w każdym z możliwych wyścigów stawia na niewłaściwego konia. Nikogo nie powinno więc dziwić, że pierwsze prognozy optymizmem nie napawają. Według nich "Horyzont. Rozdział 1" w weekend otwarcia w Stanach Zjednoczonych może liczyć na mniej więcej 12 mln dol. A to dobrze nie wróży też nadchodzącemu w sierpniu "Rozdziałowi 2". Tym samym reżyser powinien czym prędzej pożegnać się z marzeniami o realizacji dwóch kolejnych odsłon swojej epickiej sagi. I kluczami do zastawionej kalifornijskiej posiadłości. Ech, finałowe odcinki "Yellowstone" powstają bez jego udziału, więc jest już za późno nawet na telefon do Taylora Sheridana z pytaniem, czy chce coś z Avonu.
Premiera filmu "Horyzont. Rozdział 1": 28 czerwca w kinach.