REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

"How to Have Sex" to film o seksie, ale nie taki, jak myślisz. Jest dużo lepszy

"How to Have Sex"? Raczej "How Not to Have Sex". Nie dajcie się zwieść zadziornemu tytułowi i rozochocającym zwiastunom. To film elektryzujący, ale w zupełnie inny sposób niż można by się tego spodziewać. Jest wstrząsający.

24.11.2023
18:29
how to have sex recenzja co obejrzeć
REKLAMA

Faktycznie jednak "How to Have Sex" rozpoczyna się niczym kolejna kobieca odpowiedź na "American Pie". Trzy szesnastolatki wyruszają bowiem w wakacyjną podróż na Kretę, aby zatopić się w alkoholu i przygodnym seksie. Tara, Em i Skye chodzą więc po klubach i rozmawiają o ewentualnych partnerach, zastanawiając się jednocześnie, która z nich pierwsza zwymiotuje z nadmiaru procentów. Debiutująca za kamerą pełnego metrażu Molly Manning Walker celebruje tu nic-nie-dzianie-się. Cierpliwie obserwuje ekscesy głównych bohaterek i podsłuchuje ich najbardziej intymne rozmowy.

Frywolne zachowanie przyjaciółek nie jest utrzymane w komediowym tonie. Chociaż świat przedstawiony mieni się od promieni słonecznych i stroboskopowych świateł nocnych klubów, spod tych wszystkich obrazków wyziera niepokój. Kryje się on we wstydliwych spojrzeniach Tary, gdy koleżanki mówią o seksie i wytykają jej, że jest dziewicą. "How to Have Sex" odważnie podejmuje w ten sposób temat presji społecznej, wywieranej na młodych ludziach, aby jak najszybciej przeszli seksualną inicjację. A potem eksploruje jej konsekwencje.

REKLAMA

How to Have Sex - recenzja nowego filmu

Zgodnie z tytułem film ogarnięty jest obsesją na punkcie seksu. Zabawy sprowadzają się do wypijania alkoholu spomiędzy miejsc intymnych drugiej osoby, albo publicznego fellatio. Może i w trakcie wszyscy skandują, ale Tara nie jest zadowolona, gdy obserwuje na scenie akt seksu oralnego z udziałem chłopaka, który jej się podoba. Idzie w spokoju przemyśleć wszystko na plaży, a za nią podąża jego przyjaciel. CIĘCIE. Główna bohaterka nie wróciła do hotelu.

REKLAMA
How to Have Sex - premiera - opinie

"How to Have Sex" nie jest "Przygodą", żeby widzowie pisać po seansie na murach: "gdzie jest Tara?". Walker trzyma nas w niepewności jej losów tylko przez chwilę, aby zaraz zrekonstruować wydarzenia wspomnianej nocy. Wciąż jednak podchodzi do nich ambiwalentnie. Nie chce podawać nam wszystkiego na tacy, przez co mamy do czynienia z filmem, który wymaga skupienia. Dostrzeżenia drobnych gestów i wczytywania się w dwuznaczność danych zachowań. Wtedy jego emocjonalna głębia staje się przytłaczająca.

Ta produkcja to przyrodnia siostra "Aftersun". Z tych pamiętników z wakacji również spogląda na nas potwór, choć tym razem nie pod postacią depresji. Czas beztroski staje się dla Tary momentem nieodwracalnie utraconej niewinności, punktem zwrotnym w jej życiu przedstawionym bez hollywoodzkich fajerwerków. Wcielająca się w główną bohaterkę Mia McKenna-Bruce rozumie, że mniej może znaczyć więcej. Nie szarżuje więc gestykulacją i mimiką, a zamiast tego pozwala kamerze wychwycić delikatne drżenie ciała, czy strach w oczach. Dzięki temu "How to Have Sex" to film, którego szepty zamieniają się w ogłuszające krzyki.

Nawet pomimo finału sprowadzającego się do pozytywnego przesłania o siostrzanej sile, "How to Have Sex" jest filmem, który wywołuje kaca. Daleko mu do kina łatwego i przyjemnego, bo przyzwyczajenia odbiorcze widzów lubi wystawiać na ciężką próbę. Jednych odtrąci, innych zahipnotyzuje. W żadnym wypadku nie pozwoli jednak szybko o sobie zapomnieć.

"How to Have Sex" już w kinach.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA