REKLAMA

Ikona polskiej prawicy w obstawie licealnego elektoratu obala naukowe ustalenia za pomocą kubełka KFC

Są takie momenty, w których można odnieść wrażenie, że Naczelny Masakrator Lewactwa postanowił nieco spuścić z tonu i wyciszyć się. Zrezygnować z zachowań i wypowiedzi, które bardziej niż z kontrowersją kojarzą się z paplaniną niesfornego małolata. Takiego, który powie cokolwiek, byle na przekór, nawet jeśli ma to być negowanie ustalonych przez świat nauki faktów. Janusz Korwin-Mikke znów dostarcza.

Ktoś powinien porozmawiać z Januszem Korwin-Mikkem i wyjaśnić mu, że pewne akcje, choć niewątpliwie entuzjastycznie oklaskiwane przez nastolatków, nie przystoją człowiekowi, który dla wielu jest przecież ikoną, hierarchą polskiej prawicy. To znaczy: ktoś powinien był to zrobić dawno temu, bo teraz jest już na to za późno. JKM swoimi wypowiedziami wielokrotnie podkopywał wizerunek własnego ugrupowania, a najnowszy tego przykład jest tym gorszy, że w ostatecznym rozrachunku bezcelowy i bezsensowny, żeby nie rzec: niemądry.

Perła polskiej sceny politycznej zdecydowała się dziś na odważny krok; niczym rzutki tiktoker, któremu żadne challenge nie straszne, Korwin rzucił wyzwaniu światu, zdrowemu rozsądkowi i zdrowiu w ogóle. Oto nieustraszony pogromca lewaków, 78-latek, w roku, podkreślmy, 2021 ogłosił... fastfoodową kurację. Przez miesiąc zamierza obżerać się wyłącznie fast foodami, tylko po to, by udowodnić, że  — uwaga  — wcale od tego nie umrze i zupełnie nic mu się od tego nie stanie. A teraz nadszedł czas zadać fundamentalne pytanie:

janusz korwin mikke kfc fast food challenge dieta
REKLAMA

Po co?

REKLAMA

Komu i co Korwin-Mikke chce w ten sposób udowodnić, pozostaje tajemnicą. Nauka swoje, prezes swoje; chce jeść, niech je, nikt mu przecież tego nie broni, za to niektórzy, prawdopodobnie nieco od niego mądrzejsi, jedynie sugerują, że nad pewnymi wyborami dietetycznymi można by się tak zwyczajnie, po ludzku zastanowić. Przykładowo: w celu zminimalizowania ryzyka problemów zdrowotnych związanych z, nie wiem, sercem, które zwłaszcza osobom w podobnym wieku lubi odmówić posłuszeństwa.

Pewien lekarz z kliniki w Londynie [chodzi o doktora van Tullekena — przyp. red] przez miesiąc jadł fast foody i stwierdził, że jest to zabójcze. Przytył o 6,5 kilograma, przybyło mu dziesięć lat i w ogóle to ledwo żyje… On jadł 80 proc. fast foodów. Ja postanowiłem przez miesiąc jeść 100 proc. fast foodów i pokazać, że nie umrę. Pójdę też do urzędu stanu cywilnego sprawdzić, czy nie przybyło mi tych 10 lat. Sprawdzę, jak się będę czuł i zważę się. (…) Wszystkim, którzy się niepokoją, że mogę od tego umrzeć, przypominam: lat temu 100 amerykanie jedli 30 razy mniej fast foodów, a teraz, po stu latach, żyją o 30 lat dłużej.

— nonszalancko wyłożył temat Janusz Korwin-Mikke.

JKM ewidentnie nie dostrzega zależności pomiędzy zwiększeniem średniej długości życia a postępem w medycynie i opiece zdrowotnej. No trudno.

Tak czy owak: wygląda na to, że prezes powtarza właśnie filmowy eksperyment sprzed 17 lat. W 2004 roku swoją premierę miał głośny film „Super Size Me”, który zarejestrował eksperyment, jaki reżyser, producent i główny aktor — Morgan Spurlock — przeprowadził na samym sobie. Jak twierdził, przez 30 dni spożywał posiłki wyłącznie w restauracjach sieci McDonald's. Przytył 11 kg, miał otłuszczoną wątrobę i o 65 jednostek większy poziom cholesterolu. Zawartość tkanki tłuszczowej wzrosła z 11 do 18 proc. Dwukrotnie wzrosło u niego ryzyko choroby wieńcowej i możliwości zawału serca. Spurlock czuł się przygnębiony i wyczerpany, znacząco spadła też jakość jego życia seksualnego. Tęsknota za jedzeniem powodowała bóle głowy. Dodajmy, że nagrywając swój film miał 34 lata.

Podobne eksperymenty w roku 2021 są raczej zbędne (nikt zresztą nie twierdzi, że wspomniany wyżej film to pakiet niezbitych dowodów czy wyznacznik czegokolwiek): wystarczy zerknąć do odpowiednich publikacji czy zapytać specjalistów. Działanie Korwina, które niczemu się nie przysłuży i nikomu absolutnie nic nie udowodni, wydaje się raczej ilustrować stare, dobre, rodzicielskie powiedzenie: „na złość mamie odmrożę sobie uszy”. To, co pan robi, robi pan sobie, panie Korwin, i absolutnie nic z tego nie wynika.

Aczkolwiek... Jeśli jednak JKM zdecydowałby się kontynuować challenge, marzyłbym, by wybrał coś ciekawszego niż jedzenie. Po follow-upie do „Super Size Me” mógłby zaprezentować kontynuację „Super High Me”. Oglądałbym. Oczywiście, nie ma pewności, że codziennie upalony Korwin znacząco różniłby się od tego trzeźwego. Bo jeszcze bardziej odpłynąć, owszem, da się, ale musi to być cholernie trudne.

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA