REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Dzieje się

Aktor Jerzy S. skazany. Ofiara wypadku opowiedziała o groźbach i manipulacjach

Popularny aktor Jerzy S. został skazany za potrącenie motocyklisty. Choć nie pojawił się dziś w sądzie, sam poszkodowany stawił się na miejscu w charakterze świadka. Wyjaśnił, że ostatnie miesiące były dla niego naprawdę trudne - rozpoczął farmakoterapię antydepresyjną, otrzymywał pogróżki i walczył z lękiem. Jego zdaniem przekazane śledczym nagrane jest zmanipulowane: nie widać na nim kluczowego dla sprawy momentu zderzenia.

01.03.2023
13:58
jerzy stuhr skazany wyrok groźby aktor
REKLAMA

W połowie października 2022 roku Jerzy S. potrącił 44-letniego motocyklistę na al. Mickiewicza w Krakowie. Aktor tłumaczył się, że pojechał dalej, bo nie zauważył żadnego zderzenia. Rzecz w tym, że po zatrzymaniu wykryto w jego organizmie 0,7 promila alkoholu.

Prokuratura domagała się kary w postaci trzyletniego zakazu prowadzenia pojazdów, 45 tyś zł oraz wpłaty 25 tyś zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

REKLAMA

Jerzy S. skazany. Jak brzmi wyrok?

Obrona wystąpiła z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze i zaproponowała niższą kwotę - wpłatę na rzecz Funduszu w wysokości 50 tyś oraz grzywnę: 240 stawek po 50 zł. Zgodzili się też z prokuraturą w kwestii zakazu prowadzenia pojazdów przez trzy lata. Prokurator przyznał, że opinia aktora jest nieposzlakowana, ale dodał też, że nawet takie osoby - jeśli zawinią - muszą zostać ukarane.

Ostatecznie aktor otrzymał 12 tyś zł grzywny i wspomniane trzy lata zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Według sędziego materiał dowodowy pozwala jedynie na postawienie zarzutu nietrzeźwości w momencie prowadzenia samochodu. 

REKLAMA

Poszkodowany o groźbach 

Aktor nie zjawił się w środę na rozprawie, w przeciwieństwie do poszkodowanego, który wystąpił w charakterze świadka. Opowiedział mediom o tym, że - jego zdaniem - nagranie z motocyklowe kamerki zostało zmodyfikowane, bo nie ma na nim momentu zderzenia. Wycięto też ścieżkę dźwiękową. Co więcej, 44-latek przekonuje, że niedługo po zdarzeniu otrzymał groźby - zjawili się u niego obcy mężczyźni, którzy zażądali udostępnienia nagrania z wypadku, w przeciwnym razie będzie miał kłopoty. Podobno mieli ze sobą broń.

Prokuratura przekonuje jednak, że nagranie zostało dostarczone przez pełnomocnika uczestnika zdarzenia. Bartłomiej Legutko twierdzi, że zawiera ono niezmanipulowany obraz, zabezpieczony przez biegłego z oryginalnego nośnika - wraz z kolorem i dźwiękiem. 

Zdjęcie główne: Shutterstock/Skrypnykov Dmytro

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA