Pragnienie to jedna z najbardziej wyczekiwanych książek tego roku. Norweski pisarz Jo Nesbo w swoim najnowszym kryminale o Harry'm Hole udowodnił, że świetnie czuje się w świecie nowych technologii. Pokazuje zagrożenia jakie niosą za sobą serwisy społecznościowe i punktuje nowoczesne media, a każdy geek podczas lektury będzie zadowolony z mnóstwa smaczków.
Twórczość Jo Nesbo odkryłem stosunkowo niedawno. Człowiek-nietoperz wciągnął mnie na tyle, że w kilka tygodni nadrobiłem pozostałe powieści z cyklu oraz inne kryminały tego pisarza niezwiązane z cyklem o Harry'm Hole. To dlatego też właśnie Pragnienie, czyli 11. część serii o poturbowanym przez życie detektywie, najbardziej działa na moją wyobraźnię.
W tekście omawiam zawartość książki i chociaż ma tu kluczowych elementów fabuły, to zostaliście ostrzeżeni.
Pragnienie to pierwsza książka Jo Nesbo, w której czuję współczesność.
Człowiek-nietoperz wydany został dwie dekady temu i nadal niesamowicie wciąga. Podczas lektury tej i kolejnych książek z cyklu miałem jednak cały czas wrażenie, że to powieści z innej epoki, przez co nie współgrają tak ze mną - współczesnym czytelnikiem. Świat poszedł naprzód, jak to mówił Roland w cyklu Mroczna Wieża.
Harry Hole przy pierwszym spotkaniu to postać z innego świata, z dawno minionego czasu. Detektyw zaczął łapać morderców w ubiegłym wieku zanim pojawiły się wszechobecne komputery, a kolejne książki opisujące jego przygody podchodziły do kwestii pracy policji w klasyczny sposób i przedstawiały świat przed cyfrową rewolucją.
Jo Nesbo odrobił pracę domową i dał temu wyraz w swoim najnowszym dziele.
Świat Harry'ego Hole nie zatrzymał się w miejscu. Bohater starzeje się tak, jak czytelnicy, a w Pragnieniu jest już 50-latkiem. Śledczy pożegnał się z pracą w policji, a nawet pogodził się z upływem czasu i szwankującym organizmem na tyle, że dał się nawet namówić na zakup okularów do czytania.
Pozostałe postaci żyją jednak we współczesności. To rzeczywistość przesiąknięta internetem i social media. Morderca ścigany przez Harry'ego morduje kobiety, a chociaż wykorzystuje do tego metalową szczękę widoczną na okładce, to ofiar nie szuka, przeglądając anonse w gazecie.
Tinder to pełnoprawny bohater Pragnienia, a Nesbo porusza problem stalkingu.
Nesbo wykorzystał aplikację do umawiania się przez internet jako jeden z głównych motywów swojej książki. To w ten sposób morderca ścigany przez policję wyszukuje swoje ofiary. Siły temu zabiegowi dodaje fakt, że serwis jest wspomniany z nazwy, a nie pośrednio jako generyczna "aplikacja randkowa na smartfony".
Jeśli bohater ogląda po powrocie do domu w internecie fikołki, to wykorzystuje Pornhuba. Jeśli ofiara pobierała nielegalnie filmy z internetu, to za pośrednictwem Popcorn Time. Przewija się też Twitter, a policja zwraca się o dane osobowe do przedstawicielstwa Facebooka.
Funkcjonariusze narzekają przy tym, że ich pozyskanie strasznie długo trwa.
Jo Nesbo pokazuje drugą stronę wojny w obronie prywatności i to jak przez to utrudnione jest ściganie przestępców. Pokazuje jak od kulis mogłaby wyglądać praca policji w dzisiejszym świecie, ale jednocześnie autor nie staje po żadnej stronie sporu o to, na ile organy ścigania powinny mieć dostęp do prywatnych danych.
Zamiast tego po prostu pokazuje mechanizm lokalizowania przez stacje bazowe i wyjaśnia, jak dane o koordynatach GPS mogą być zbierane przez aplikacje. W Pragnieniu to dzięki sprzedawaniu takich danych przez firmy trzecie organy ścigania mogą wykluczyć z kręgu podejrzanych wielu przestępców seksualnych.
Dla fabuły książki istotne są też inne aspekty nowoczesnego świata.
Tinder przewija się przede wszystkie we wstępie, ale w późniejszych rozdziałach inne motywy wysuwają się na pierwszy plan. Nesbo przedstawił ciekawą wizję łamania zabezpieczeń iPhone'a nie poprzez specjalne oprogramowanie, a z wykorzystaniem mikroskopu.
Istotną rolę pełnią też drukarki 3D, ale tutaj już nie zdradzę w jakim dokładnie kontekście się pojawiają. Cieszy jednak, że Jo Nesbo tak kompleksowo podszedł do sprawy i wykorzystał nowe technologie nie jako ozdobniki literackie, a istotny element fabuły.
W pewnym momencie rozbawiło mnie za to polski przekład.
Ciekaw jestem na ile telefon dla głupków to był celowy zabieg tłumacza podczas tłumaczenia wyrażenia znanego w języku angielskim jako dumb phone, którym żartobliwie określa się telefony sprzed ery smartfonów. Kiedyś muszę dorwać oryginalne wydanie Pragnienia by sprawdzić, jak to zapisał sam autor.
Podobały mi się też charakterystyczne dla Jo Nesbo wtrącenia z języka angielskiego. Autor bardzo zgrabnie wykorzystał słówko match wskazujące na dopasowanie dwóch osób na Tinderze oraz... dopasowanie pozostawionych na miejscu zbrodni śladów DNA do konkretnej osoby.
Jo Nesbo odnosi się w powieści do bieżących wydarzeń i wprowadza je do swojego fikcyjnego świata.
W nowej powieści tak jak w poprzednich wymienione zostało bardzo dużo innych dzieł popkultury. Nie dotyczy to zresztą tylko marek lub firm technologicznych. Jeśli bohater mówi o filmie, to Nesbo podaje jego tytuł, a jeśli ktoś wspomina postać z popularnego serialu, to jest ona wymieniona z imienia.
Nie zabrakło oczywiście odniesień do muzyki, co nie powinno dziwić - Jo Nesbo jest nie tylko pisarzem, ale też gra w kapeli. Miłym smaczkiem było to, że wspomniał m.in. o śmierci wokalisty Motorhead, gdy jeden z bohaterów prowadził wewnętrzny monolog na temat kawałka opisanego jako Ace of Space.
W Pragnienie poruszony został też trapiący społeczeństwo drugiej dekady XXI wieku problem imigrantów, ale nie stał się on dominującym motywem przewodnim powieści.
Jo Nesbo miał za to sporo do powiedzenia na temat kondycji współczesnej prasy i jej digitalizacji. Harry co prawda jako przedstawiciel poprzedniego pokolenia czyta rano w łóżku analogową, papierową gazetę, ale autor zdaje sobie sprawę, że społeczeństwo informacyjne żyje w sieci.
W Pragnieniu czytelnik może poczytać o tym, jakie mechanizmy żądzą internetem. Krytykowana jest tabloidyzacja mediów, które gonią za sensacją. Dziennikarze nazywani wiejskimi plotkarami gonią za klikami na minutę i wiedzą, że sukces da się zmierzyć liczbami.
Jest tylko jedna łyżka dziegciu o tym wszystkim, o czym wspomniałem zresztą w swojej recenzji Pragnienia.
Tak jak rozumiem, dlaczego sąsiadka Harry'ego jeździ Teslą, a ofiary używają iPhone'a i szukają partnerów na Tinderze, tak wspomnienie produktów marki Under Armour zalatywało już product placementem. Aby była jasność - nie mam pewności, że to była współpraca reklamowa, ale takie można odnieść wrażenie. Chcę wierzyć też, że Jim Beam jako ulubiona trucizna Harry'ego to nie jest owoc współpracy komercyjnej.
Wspomnienie takiej mniej znanej firmy jak Under Armour to był moment, kiedy wzmianka wypadła dość nienaturalnie. W każdym innym przypadku jednak odniesienia do firm i produktów z jakich dziś korzystają czytelnicy z całego świata było umieszczone ze smakiem i tylko dodawało Pragnieniu realizmu, osadzając kryminał mocno w drugiej dekadzie XXI wieku.
Obawiam się tylko, że Pragnienie może przez te odniesienia do współczesnego świata bardzo szybko stracić na aktualności.
Czytając książki wydane dwie dekady wcześniej, mogłem bez problemu utożsamiać się z bohaterami - ich świat był podobny do mojego, tak samo funkcjonowali. To problem zresztą nie tylko w przypadku literatury. To samo, może w nawet większym stopniu ze względu na obraz, dotyczy kina i telewizji.
Dzisiaj Tinder jest na topie, ale za kolejne dwie dekady możemy już o nim nie pamiętać. Usługi z których korzystamy bardzo szybko się zmieniają, a topowe marki w ciągu dekady mogą odejść w zapomnienie. Wystarczy pomyśleć o książkach, w których bohaterowie korzystają z telefonów BlackBerry lub Nokii.
To nie jest zresztą wina autorów, a szybkiego postępu technologii. Od tego nie da się dziś uciec i pozostaje nam się z tym pogodzić. Sam po prostu się cieszę, że czytając książkę mogę się w niej tak zagłębić, ale współczuję przyszłemu pokoleniu.