REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD
  3. Netflix

Netflix zrobił serial o współczesnym Jezusie. Jestem nim zachwycony

„Jodie - wybraniec” to amerykańsko-meksykański serial Netfliksa, który początkowo trudno sklasyfikować. Dramat z delikatną domieszką fantastyki i opowieści o dojrzewaniu z czasem zaczyna sięgać do bardziej komiksowych motywów origin story. Sposób wymieszania tych składników przyniósł zaskakujące efekty.

22.08.2023
11:38
jodie wybraniec serial netflix recenzja opinie obsada
REKLAMA

Trudno dziwić się komiksowym skojarzeniom, skoro „Jodie - wybraniec” to serial inspirowany serią graficzną pt. „Chosen” (później „American Jesus”), za którą odpowiadają Mark Millar i Peter Gross. Ten pierwszy to jeden z najpopularniejszych amerykańskich scenarzystów - odpowiedzialny m.in. za „Kich-Ass”, „Wanted”, „Superman: Red Son” czy „Wolverine: Enemy of the State”. Ten drugi kojarzony jest przede wszystkim z cyklem „Lucyfer”. Serial Netfliksa charakteryzuje się cechami typowymi dla twórczości tych artystów: łączy akcję z tematyką religijną, prowadzi fabułę w sposób fragmentaryczny, czasem pozwala sobie na odrobinę satyry.

W oryginale dwunastoletni chłopiec odkrywa, że jest inkarnacją Jezusa Chrystusa. Może zatem zmieniać wodę w wino, może chodzić po wodzie czy też, rzecz jasna, uzdrawiać chorych. Cykl pochyla się nad dojrzewaniem do podobnej odpowiedzialności; próbą zrozumienia siebie i poradzenia sobie z faktem, że prawdopodobnie będzie musiał poprowadzić świat do ostatecznej bitwy. Czy serial eksploruje podobne motywy?

Czytaj także:

REKLAMA

Jodie - wybraniec. Recenzja serialu Netfliksa

Serial Everardo Gouta przenosi akcję do Meksyku. Jak skomentował sam Mark Millar, ten pomysł Netfliksa to strzał w dziesiątkę: w końcu Meksyk jest w ścisłej czołówce krajów jeśli chodzi o religijność i całą religijną kulturę. O ile w Ameryce Północnej wygląda to zgoła inaczej, o tyle w sąsiadującym z nią na południu państwie 80 proc. populacji pozostaje związana z katolicyzmem.

Jasne, w ostatnich dekadach odsetek osób identyfikujących się z Kościołem nieco się zredukował, ale są to spadki znacznie niższe, niż w przypadku innych krajów Ameryki Łacińskiej. Tak czy inaczej, decyzja była niewątpliwie trafna: pozwoliła filmowcom objąć rozległe, surowe krajobrazy kraju i pochylić się nad bardziej zróżnicowanymi kulturowo podejściami do religii.

W pierwszych scenach filmu Jodie (hipnotyzujący Bobby Luhnow) jest jeszcze niemowlęciem; jego matka, Sarah (Dianna Agron), zdecydowała się uciec przed ojcem. Już wówczas, podczas spotkania z policjantem, objawia się pewnego rodzaju niezwykłość chłopca. Dekadę później Jodie regularnie zażywa wciskane mu przez Sarę pigułki (które, jak się później okaże, blokują jego zdolności), poza tym wiodąc typowe życie wyrostka - psoci z kumplami, zadziera ze szkolnym łobuzem, zakochuje się. A gdy udaje mu się przeżyć wypadek, wraz z przyjaciółmi ściemnia miejscowym, opowiadając o cudzie - zjawisku, którego wcale nie traktuje poważnie. Ale to się zmieni.

REKLAMA
Jodie - wybraniec

Rdzeniem „Wybrańca” jest niewątpliwie wspomniana paczka przyjaciół - zarówno pod względem aktorskim, jak i scenariuszowym. Młode postaci napisane i zagrane są tak, że każda z ich interakcji wydaje się pozbawiona grama fałszu. To świetna dynamika: dzieciaki wpływają na siebie nawzajem, wspierają się i kłócą. Będąc razem, czują się bezpieczniej; taką chemię trudno jest obronić. Pewnie dlatego podróż z pierwszego odcinka przywołała mi na myśl „Stand By Me”, adaptację prozy Stephena Kinga. Podobnie esencjonalnych elementów opowieści coming of age jest tu zresztą niemało.

Wątek nadprzyrodzony rozwinie się nieśpiesznie i zdecydowanie nie jest to wada. Serial nie pędzi z wyjaśnieniami; stopniowo odsłania karty, dawkuje informacje, pozwala nam lepiej poznać bohaterki i bohaterów. Ułatwia zaangażowanie i skutecznie wzbudza ciekawość. Niestety, narracji nie brakuje wad; z niezrozumiałych przyczyn rezygnuje z kilku dość istotnych wyjaśnień. Pewne wątki zdają się wyrastać znikąd, ich osadzenie w całej historii zlekceważono.

Całość wygląda... fenomenalnie. Format 4:3 i przemyślane, oszałamiające kompozycjami piaszczystych połaci ziemi z błękitem nieba współgra z atmosferą, z poczuciem misji i tajemnicy. To jeden z lepiej zrealizowanych seriali Netfliksa w ostatnim okresie. Seans buduje przyjemne wrażenie, że oto mamy do czynienia z tytułem głęboko przemyślanym, z rzemieślniczą precyzją budującym wielką historię, w której nie zabrakło miejsca na wcale nieepickie gesty, słowa i przeżycia. A to wszystko uzupełnione urokiem i mistycyzmem lokalnego kolorytu oraz garścią nienachalnych, ale interesujących pytań.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA