Od początku byłem fanem konceptu filmu „Joker: Folie à deux”. Sequel tego ponurego, śmiertelnie poważnego hitu, który dopiął swego w Cannes i przyniósł Joaquinowi Phoenixowi Oscara w formie musicalu? Z Lady Gagą w roli Harley Quinn? Brzmi odważnie i oryginalnie, czego dowodem były zresztą pełne niezrozumienia i wyrażanej na wszelki wypadek niechęci (bo gdy nie wiadomo, co o czymś myśleć, to najlepiej przedwcześnie skrytykować). I choć szanuję Todda Phillipsa za cały ten trolling, to jednocześnie żałuję, że to właśnie on wcielał go w życie.
OCENA
Moim zdaniem „Joker” był w porządku. Jasne, zakochany w sobie na zabój Phillips nie posiada na tyle samokrytyki, by zauważyć, kiedy faktycznie ma do powiedzenia coś ciekawego, a kiedy lepiej byłoby zachować myśl dla siebie. Nie zgadzam się jednak z oskarżeniami, że stworzył film szkodliwy czy piętnujący osoby chore i zepchnięte na ekonomiczny margines. Owszem, reżyser nie do końca sobie to wszystko przemyślał - brak odpowiedniego dystansu, cały ten nihilizm, mniej i bardziej udane próby odwołań do Scorsesego oraz kilka niepotrzebnych wtrętów mogłyby sprawić, że film zostanie niewłaściwie odczytany, ale... Przy tym stopniu łopatologii wydaje mi się to wątpliwe.
Phillips opowiedział (raz mniej, raz bardziej udolnie) historię o niszczycielskich mechanizmach, politycznych trybikach i wykolejonym systemie, które depczą chorych i potrzebujących. Historię o wykluczeniu i rosnącej frustracji ofiary przemocy i zaniedbań - ofiary z niepełnosprawnością, zniszczoną przede wszystkim społecznie oraz fizycznie. Co ważne: bez grama romantyzowania. Ci, którzy krytykowali ten portret jako moralnie wątpliwą próbę znalezienia współczucia dla incelopodobnej skrzywdzonej męskości, która z poczucia bezradności po broń, chyba nie zwrócili uwagi, że reżyser nigdy Arthura-Jokera nie usprawiedliwiał ani nie wybielał. Portretował przyczyny i skutki, czasami dorzucając od siebie jakiś komentarz. Podobnie przemoc, o której tyle się mówiło - u Phillipsa jest po prostu przestrogą, którą zaserwował widzom wraz z uderzeniem łopaty w czerep. Oto efekty odrzucenia, porażka państwa i w gruncie rzeczy również wypranego z empatii społeczeństwa.
Trudno wyobrazić sobie w takiej roli kogoś innego niż Phoenixa, którego Joker pozostaje symbolem chaosu, ale jest też jego najtragiczniejszą, a zarazem najbardziej ludzką inkarnacją. Można filmu nie lubić, ale trudno się spierać: to był wielki występ. A i Phillipsowi przyznam, że potrafił mnie przejąć, zestresować, wgnieść w fotel; wykreować napięcie, które nie odpuszczało aż do końca seansu i zostawało z odbiorcą przez resztę dnia. To głównie ono sprawiło, że pierwsze wrażenia były bardziej entuzjastyczne - im więcej czasu mijało od pokazu, im bardziej film stygł w myślach, tym więcej problemów dostrzegaliśmy.
Dlatego też sporą ciekawość budziły we mnie doniesienia na temat „Folie à deux” - igraszki z oczekiwaniami widzów rozpoczęły się już przecież lata temu, a im więcej do mnie docierało, tym bardziej nie mogłem doczekać się seansu. Zapowiadało się co najmniej przekornie, a może i nieprzewidywalnie. To, co dostałem, z jednej strony dostarczyło mi co nieco satysfakcji, a z drugiej przygrzmociło rozczarowaniem.
Joker: Folie à deux - recenzja filmu
Oskarżony o sześć morderstw Arthur Fleck przebywa w Arkham, gdzie oczekuje na proces. Prokurator Harvey Dent chce posadzić mordercę na elektrycznym krześle, gdy tymczasem adwokatka próbuje przekonać ławę przysięgłych i całe społeczeństwo, że osadzony cierpi na dysocjacyjne zaburzenie osobowości. Że on i Joker to dwie odrębne siły w jednym ciele.
Pogrążony w apatii więzień spotyka w Arkham Harleen Quinzel, pod której wpływem potajemnie odstawia leki i odzyskuje werwę. Pacjenci zakochują się w sobie i snują coraz większe plany: chcą żyć razem. I „wybudować górę”.
Biorąc pod uwagę fakt, że zarówno Joker, jak i Harley postrzegają swoje skłonności jako coś godnego prawdziwego show, coś teatralnego i nastawionego na szeroką publikę, uczynienie z sequela musicalu - przynajmniej częściowo - ma sporo sensu. Dodam, że we wspólnych scenach - nawet tych najmroczniejszych - Phoenix i Gaga wypadają niepokojąco i uroczo zarazem. Niestety, tej drugiej - jako postaci, nie musicalowego wyobrażenia - jest tu nieco mniej, niż można było oczekiwać. A szkoda.
Bohaterowie przekształcają muzyczne klasyki w formę wewnętrznego dialogu albo formę wyrażania siebie poprzez osobę, którą Arthur jest w swojej wyobraźni. Ostatecznie jednak w nowym filmie Phillips jeszcze bardziej niż wcześniej redukuje Jokera do ofiary traum i zaburzeń.
To zapewne część pokłosia dyskusji nad pierwszym filmem. Jest tu w ogóle sporo autotematyzmu dotyczącego zarówno sukcesu, jak i odbioru „jedynki”; ba, twórca rekonstruuje tutaj tamten obraz, ograniczając przemoc, zastępując nieograniczony nihilizm opowieścią zaskakująco pełną nadziei. Chętniej unika dosłowności, zostawia więcej przestrzeni do rozważań, staje w opozycji do samego siebie - tym razem źródłem prawdziwego zagrożenia nie jest wyrzutek. Są nim tłumy, podsycane złości i niezdrowe fascynacje. Podoba mi się.
Czytaj więcej o premierach:
- "Chucky": tak się odmładza horrorowe legendy. Produkcja wjechała dzisiaj na Skyshowtime
- Najlepszy film akcji tego roku obejrzysz online. Wielka szkoda, że nie trafił do polskich kin
- "Deadpool & Wolverine": film już online. Jeden z największych hitów roku właśnie wpadł na VOD
- To nie film, to petarda. Hit z Zendayą od dziś w streamingu
- "Cisza nocna": recenzja. Widzieliśmy nowy horror twórcy "Ostatniej wieczerzy" - czy jest równie udany?
Mógł z tego wyjść trolling pełną gębą, ale „Joker 2” pozostaje filmem fajnych pomysłów, których nie udało się do końca zrealizować - całość jest bowiem budowana bardziej na kilku założeniach wyjściowych niż na solidnie rozpisanej i przemyślanej fabule. Wszystkie te świetne kreatywne idee pozbawiane są puenty. Obraz cały czas opiera się na wciąż i wciąż wspominanych wydarzeniach z „jedynki”, jedynie na płaszczyźnie gatunkowej zyskując relatywnie autonomiczną tożsamość. Fabuła pierwszego „Jokera” jest tu sednem rozmów, przesłuchań, wywiadów, procesu. Bogata intertekstualność ostatecznie niczemu nie służy, piosenki - choć atrakcyjne audiowizualnie - aż proszą się o większe szaleństwo w wykonaniu, choreografiach, w całej swojej formie. Zresztą, prosiło się o nie naprawdę wiele scen. Odpowiedź na tę potrzebę cały czas czaiła się gdzieś w tle: w filmie nie brakuje sekwencji, które mówią nam, czym ten film mógł i powinien być, począwszy od fenomenalnego animowanego intro. Nic z tego.
Tym razem Phillips nie potrafi zagwarantować tego, co udało mu się poprzednim razem. Wstrząsów, zaskoczeń, rewelacji i silnych emocji brakuje - pozostajemy raczej niewzruszeni, przynajmniej przez większość czasu. Ostatni akt - najsłabszy - pozbawiony jest resztek dramatyzmu, a to prawdziwa zbrodnia. Przy blisko dwóch i pół godzinie czasu trwania obraz dłuży się i nuży, bo w gruncie rzeczy niewiele się tu dzieje. Zabrakło treści i odwagi. Pozorny trolling, zmiana tonacji czy dyskusja z krytykami i widzami przez sporą część filmu rokowały naprawdę dobrze - a potem wszystko zgasło, obnażając zmarnowany potencjał i - paradoksalnie - znacznie większą zachowawczość twórców. Nowy „Joker” to niemal wydmuszka, choć nie twierdzę, że całkiem pusta. Po prostu to, co w nim znajdziemy, to stanowczo za mało.
Joker 2: obsada, kiedy premiera, szczegóły
- Rok produkcji: 2024
- Czas trwania: 2 godz. 18 min
- Reżyser: Todd Phillips
- Aktorzy: Joquin Phoenix, Lady Gaga, Brendan Gleeson
- Nasza ocena: 6
- Ocena IMDB: brak
Premiera filmu w polskich kinach odbędzie się 4 października.