REKLAMA

Zdjęcia z baletów Kingi Rusin pokazują, że można być całkiem odpornym na przekaz, który płynie z kina

Kinga Rusin była na gali rozdania Ocarów, odwiedziła też imprezę dla hollywoodzkich vipów, radując się blichtrem i grzejąc się w blasku sław. Wszystko to działo się po wydarzeniu, na którym zwyciężył film o tym, jak oderwane od rzeczywistości potrafią być elity. Ja tego nie wymyśliłem.

oscary impreza kinga rusin
REKLAMA
REKLAMA

„Parasite”, film południowokoreańskiego reżysera, zgarnął w tym roku aż 4 statuetki, w tym dwie bardzo ważne: za Najlepszy film międzynarodowy i Najlepszy film. Obraz roztaczał przed nami wizję dwóch światów, w których jeden próbował przeniknąć do drugiego za wszelką cenę, być bliżej bogactwa, wspaniałego, niemal nierzeczywistego życia. Drudzy pierwszymi pogardzali. Potrzebowali ich do wykonania najprostszych zadań domowych, ale jednocześnie czuli ich „specyficzny zapach”. Wiedzieli, że biedacy pochodzą z innego świata, z innej rzeczywistości.

Zaledwie wczoraj, pełen optymizmu – za co się kajam - pisałem, że „Parasite” to dobry znak sugerujący, że zauważenie filmu o nierównościach społecznych, zaowocuje zwróceniem uwagi na same nierówności przez władców wyobraźni, jak można mówić o gwiazdach Hollywood, ale też potężnych dziennikarzach, liderach opinii. Prawdziwe jest jednak stwierdzenie, że pesymiści idą do piekła, a optymiści, nie zauważają, że piekło jest na ziemi.

Bo chociaż „Parasite” ma wszystkie elementy, które musi mieć kino, aby zastanowić się nad tym, jak zbudowany jest świat, to są osoby zdające się być na ten przekaz zupełnie odporne.

Jeśli nie wiecie, kim jest Kinga Rusin, to spieszę z pomocą. Kinga Rusin jest dziennikarką telewizyjną i bezkompromisową aktywistką społeczną, która nie cofnie się przed niczym, aby bronić swoich przekonań i wartości. Jedną z jej najbardziej brawurowych akcji jest rozbierana sesja zdjęciowa w imię ekologii, gdy nad głową świszczały jeszcze pociski akcji #MeToo, dotyczącej również uprzedmiotowienia kobiet. Nie zapominajmy też o brawurowym szturmie na Zofię Klepacką na środku ulicy, by w ten w ten sposób przeciwstawić się homofobii. Gdyby na miejscu był jakiś uzdolniony malarz to z pewnością do obrazka domalowałby barykady ustawione ze statywów i kamer TVN-u, a także odwody pancerne pod dowództwem Filipa Chajzera.

Tym razem, aktywistka (i znowu – to nie mój wymysł, tak Kinga Rusin opisana jest na Wikipedii), uczestniczyła w oscarowej gali, a potem, razem z amerykańskimi gwiazdami, udała się na tak zwany afterek. I chciałbym napisać, że jej demaskatorskie wpisy obnażyły tylko hipokryzję elit, że ona, niczym bohaterka z powyższego, wymalowanego przez sprawnego malarza obrazu, zwraca uwagę, iż rozmowy były miałkie, dotyczyły ubrań i powierzchowności. Że gdy ludzie tacy, jak bohaterowie „Parasite” i „Jokera” giną w biedzie i ucisku, Charlize Theron zajada się kawiorem i ostrygami. Że skomplikowany taniec Jaya-Z rzeczywiście był rzeczywiście surrealistyczny, gdy zestawiło się go z krwawiącą Ameryką i tańcem Childisha Gambino z kawałka This is America.

To jednak nie jest prawda. To akurat wymyśliłem.


W gruncie rzeczy Kinga Rusin niczym bohaterowie „Parasite” cieszy się, że może grzać się w blasku sław. „W miejscu, gdzie spełniają się marzenia” napisze w innym poście na Instagramie, wiemy jednak już teraz, że zapewne chodzi jej o własne pragnienia. A te w gruncie rzeczy sprowadzają się do uśmiechu Bradleya Coopera, rozmowy o butach z Adele, która – ta informacja w narracji Rusin pojawia się z wykrzyknikiem – schudła 30 kilogramów.

Ale jest w tej historii jakaś pociecha dla nas maluczkich, którzy wieczór spędzą przed Netfliksem, uśmiechną się pogodnie do dodatkowej porcji frytek dołączonej za darmo do burgera, czy zbiorą punkt w aplikacji z wyszczerzonym płazem. Nawet jeśli ktoś z nas osiągnie to, co znana aktywistka społeczna Kinga Rusin, to zawsze znajdzie się jakiś Bradley Cooper, do którego będzie można wzdychać. Pesymiści oczywiście zaraz zaczną węszyć spisek i pytać: „Jeśli tak, to do kogo wzdycha Bradley Cooper”? Cóż, mam nadzieję, że nie do Kingi Rusin.

REKLAMA

Aktualizacja:

Zdjęcie, o którym mówi ten tekst, zniknęło z profilu Kingi Rusin na Instagramie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA