Zwiastun filmu Kler podzielił społeczeństwo. Co ciekawe większość dyskusji o filmie dotyczy samego obrazu, którego jeszcze nie ma w kinie. Absolutnie nie jestem tym zaskoczony.
Z niemałym zainteresowaniem obserwuję całą tę aferę związaną z Klerem Wojciecha Smarzowskiego. Widzę prawicowych publicystów i polityków, którzy pienią się i z uroczą naiwnością wierzą w ideę protestu konsumenckiego. Z drugiej strony przeciwnicy kościoła i antyklerykałowie zacierają ręce. „Dołożą tej czarnej mafii”, „No, niech ludzie się dowiedzą, co dzieje się w tej sekcie” - można usłyszeć gdzieniegdzie. Na Facebooku powstała grupa, która zachęca do, cytuję, „Masowego oglądania filmu Kler w celu jego popularyzacji”, co pozwala mi sądzić, że mamy tu do czynienia ze zbiorową histerią, a nie z ludźmi, którzy wykazują się jakimkolwiek namysłem nad rzeczywistością.
Niestety, wiem z czego ta histeria wynika.
Filmu jeszcze nie widziałem. Pierwsze recenzje donoszą jednak, że film jest znacznie lepszy, niż wynika to ze zwiastuna. W zasadzie można było się tego spodziewać, bo nawet słabsze filmy Smarzowskiego zachęcają do refleksji nad rzeczywistością i chociaż epatują złem, brudem, syfem i najciemniejszymi stronami człowieczeństwa. Tego nie można im odebrać.
Problem polega jednak na tym, że osoby, które opublikowały trailer filmu Kler mają to w głębokim poważaniu.
Zwiastun Kleru był okropny. Dostaliśmy zlepek obrazków, które miały zaszokować widza. Tu ksiądz chleje wódkę (niebywałe!), tu ksiądz ma kochankę (hipokryzja!), a tu, patrzcie tylko, piniądze i piniądze (mafia w sutannach!). Obrazek skrojony niczym teledysk przywodził na myśl najróżniejsze skojarzenia, ale wszystkie były negatywne. Tak wyobrażam sobie Sodomę i Gomorę, tak antyklerykałowie wyobrażają sobie pełen hipokryzji kościół; w sumie wychodzi na to samo.
Mamy XXI wiek i cyniczne granie na stereotypach zwyczajnie nie przystoi. Zwłaszcza filmowcom.
I tak, stereotypy są potrzebne do wytłumaczenia sobie skomplikowanego świata. Ale gdy stereotyp służy temu, aby zaatakować jakąś grupę, człowieka, to wracamy do miejsca, z którego nasza kultura próbuje się wygrzebać od ostatnich kilkudziesięciu lat. Szowinizm, rasizm, homofobia wszystkie one świetnie wykorzystują stereotypy i uproszczenia. Że prowadzą do linczów, wykluczenia i codziennych ludzkich tragedii – tego nie muszę chyba dodawać.
Zwiastun filmu Kler gra właśnie na tych emocjach, które można nazwać fejsbukowym antyklerykalizmem.
Żenującym, bazującym na lękach, plotkach i tabloidowych doniesieniach. Nie mam tu absolutnie żadnych wątpliwości, że taki był cel reklamy Kleru. Zwiastun miał zszokować, przynieść darmowy ruch w mediach społecznościowych i na portalach. Zrobił to. Przy czym pierwsze recenzje donoszą, że to nie tak, że obraz Smarzowskiego nie schlebia prymitywnym gustom tak jak zwiastun. Co jest najlepszym dowodem na wyrachowanie w materiale reklamowym.
Gdy zwiastun pojawił się w sieci, a potem szybko zniknął, naiwnie pomyślałem sobie, że może ktoś wysłał niewłaściwy plik, albo zrozumiał, że granica dobrego smaku została przekroczona. Niestety okazało się, że nędzne granie na stereotypach było fajne, a sam trailer zniknął prawdopodobnie ze względu na nagą scenę z Joanną Kulig.
Powiecie, że to tylko zwiastun, zwiastun tylko filmu. Już wczoraj oglądałem w serwisie YouTube przedpremierową recenzję, w której twórca nadymał się i wzdychał, że on będzie oceniał tylko film, tylko fabułę, historię i to, czy było zajmująco. Takie asekuranctwo można stosować do kina superbohaterskiego - chociaż i to uważam za zmarnowaną okazję, żeby pogadać o wykreowanym świecie - ale nie do filmu, który od pierwszych materiałów reklamowych przestał być tylko zbiorem ruchomych obrazków.
Dzieła takie jak Kler, Wołyń i nawet Smoleńsk, są pewnym głosem w dyskusji o świecie. Stają się fenomenem popkulturowym, a dla wielu będą punktem odniesienia i kluczem, którym ci będą tłumaczyć sobie otaczający świat. Bagatelizowanie tematu przez recenzentów uważam za rzecz bardzo szkodliwą i nieodpowiedzialną.
Sam filmu jeszcze nie widziałem, podkreślam. Jutro, gdy tylko skończę wydawać SW Rozrywkę, wsiadam w tramwaj i jadę do kina. Po drodze zapewne zobaczę kilka krakowskich lokacji, które pojawiają się w filmie. Pewnie nie będę bawił się dobrze, bo na żadnym filmie Smarzowskiego nie czułem się komfortowo, ale mam poczucie graniczące z pewnością, że będzie to film przynajmniej warty obejrzenia.
Choćby ze względu na dyskusję, którą budzi sam zwiastun filmu Kler.
Myślę sobie jednak o tym, że to nędzne i niskie szafowanie stereotypami do niczego nie doprowadzi. Ludzie, którzy już zrazili się do tego filmu, na pewno go nie zobaczą. Fejsbukowi antyklerykałowie będą kiwać głowami i pomrukiwać „tak myślałem”, „taki jest kościół”. Nie skłoni to nikogo i nigdy do żadnej dyskusji, nie zmieni się absolutnie nic.
Rozumiem potrzebę piętnowania przywar, krytykowania grup społecznych. Temat ten nie jest zresztą nowy, bo Monachomachia, czyli Wojna mnichów Ignacego Krasickiego, to poemat z końca XVIII wieku – i też budził sprzeciw duchowieństwa. Szkoda tylko, że nawet jeśli ten film jest wartościową, ale trudną do przetrawienia opowieścią, to twórcom nie zależało, żeby trafić do ludzi o odmiennym spojrzeniu na rzeczywistość.