Afera seksualna w Hollywood zatoczyła szerokie kręgi. Również wśród komików i stand-uperów. Czasem wręcz ulubieńców publiczności. Dlatego komedia w czasach #metoo musi się zmienić.
Hollywood powoli podnosi się po chaosie związanym z ujawnieniem skali nadużyć seksualnym w przemyśle rozrywkowym. Przemoc i upokorzenia, na jakie narażone były kobiety, zaskoczyła i oburzyła tysiące ludzi na całym świecie. A później pośrednio wpłynęła na narodziny ruchu #metoo.
Wbrew pozorom dla wielu najtrudniejszym do przełknięcia elementem afery seksualnej były oskarżenia skierowane przeciwko ulubieńcom publiczności. Różne nadużycia zostały zarzucone Kevinowi Spaceyowi, Morganowi Freemanowi czy Louisowi C.K. Część z nich może wręcz doprowadzić do postawienia sław przed ławą oskarżonych (choć dotychczasowa praktyka pokazuje, że to niełatwe). Kariera części winowajców jest już skończona.
Wielu, jak Louis C.K., wraca jednak po kilkunastu miesiącach niesławy.
W materiale New York Timesa pięć kobiet pracujących w branży komediowej opowiedziało o molestowaniu i agresywnych praktykach seksualnych mężczyzny. Nie wszystkie oskarżenia były równie poważne (część zaś zupełnie niepoważna), ale wydawało się, że C.K. nie powróci na deski największych teatrów i scen.
Tymczasem już pod koniec sierpnia komik i aktor powrócił z występem w Comedy Cellar w Nowym Yorku. Jego dowcipy były równie bezwzględne, mroczne i niepokorne jak dawniej. Ale kiedyś nie wiedzieliśmy, że komik w walce ze swoimi demonami wykorzystuje kobiety.
Kobieca część środowiska oburzyła się na tak szybki powrót komika do łask. Jerry Seinfeld stwierdził jednak w rozmowie z Variety, że Louis C.K. sam powinien rozstrzygnąć kiedy i w jakiej formie chce wrócić. Również przedstawiciele Netfliksa nie chcą się jednoznacznie wypowiedzieć, czy dadzą ex-gwiazdorowi drugą szansę.
Przypadek Louisa C.K. jest wbrew pozorom wyjątkiem potwierdzającym regułę, że komedia musi się zmienić.
W ostatniej dekadzie stand-up oraz roast przejęły stery i wraz z humorem opartym na popkulturowych nawiązaniach były najczęściej reprezentowane w całym przemyśle rozrywkowym. Również filmach i serialach. Komedia sytuacyjna i proste gagi wydawały się zbyt banalne i nie dość ostre jak na dzisiejsze czasy. Komedia obrzydliwości została zaś niemal w całości przejęta przez kobiece komediantki, w tym Amy Schumer i Tinę Fey, które chciały w ten sposób podważyć przeseksualizowany obraz kobiety w Hollywood.
Komedia stała się czymś czarnym i okrutnym. Bardziej cieszyła przez zły, a czasem wręcz poprzez zniszczenie przeciwnika. Ten natłok negatywnych emocji miał swoje przełożenie nie tylko na materiał dowcipów. Widać to na przykładzie głęboko depresyjnego Louisa C.K. I wiedzą to także sami komicy.
Potrzeby zmian w dobie #metoo zaznaczają choćby Louie Anderson, Tracy Morgan czy Tony Shalhoub.
W rozmowie z portalem Hollywood Reporter grupa słynnych aktorów komicznych opowiedziała o zmieniającym się środowisku komedii. Diametralnie wzrosła liczba platform pozwalających na pokazanie swoich umiejętności. A przy tym kino mniej niż dawniej unika aktorów komediowych w rolach dramatycznych.
Ray Romano (znany z Wszyscy kochają Raymonda) i Tony Shalhoub (Monk) podkreślili też, że każdy komik ma swoje demony. Należy sobie jednak z nimi radzić bez angażowania w to obcych osób.
Wszyscy komicy zaznaczyli potrzebę lepszego wsłuchania się w głosy kobiet. Podkreślają zarazem, że zmiany nie oznaczają poddania się poprawności politycznej. Na nią nie ma miejsca w komedii, podobnie jak na okrucieństwo. I to chyba właśnie jest lekcja, którą Hollywood powinno poznać.