Widziałam "Koszmarną głębię" i muszę się do czegoś przyznać: oglądałam ją dla rekina
Chcieliście "Szczęki"? Przecież macie "Szczęki" w domu. A "Szczęki" w domu to po prostu produkcja Netfliksa, która kusi enigmatycznym opisem, Edem Westwickiem i krwiożerczym rekinem dryfującym po egzotycznych Karaibach. Oprócz żarłacza białego, który jako jedyny udźwignął swoją rolę w filmie "Koszmarna głębia", jest jeden aspekt, który nie pozwolił produkcji utonąć.
OCENA
"Koszmarna głębia" w reżyserii Marcusa Adamsa wypłynęła na szerokie wody i zacumowała na samym szczycie TOP produkcji Netfliksa. Bez względu na to, czy to zasługa fabuły, Eda Westwicka czy Madaliny Ghenei, ten film powinien zatonąć jak najszybciej. I choć pomysł był całkiem dobry i oryginalny, to po drodze coś poszło nie tak, a aktorsko dał radę jedynie rekin.
Koszmarna głębia - recenzja filmu w serwisie Netflix
Po śmierci rodziców wskutek gigantycznego sztormu, Naomi (Madalina Ghenea), która jako jedyna przeżyła katastrofę na morzu, mimo przebytej w dzieciństwie traumy, wciąż pała ogromną miłością do morza. Żegluje wraz ze swoim partnerem Jacksonem (Ed Westwick). Kiedy okazuje się, że para musi rozstać się na kilka dni, Jackson udaje się na Grenadę helikopterem, a Naomi opuszcza Gwadelupę na swojej łodzi. Podczas samotnej żeglugi kobieta zostaje poinformowana, że w jej stronę zbliża się front pogodowy. By ominąć sztorm, Naomi postanawia zmienić kurs.
W pewnym momencie kobieta zauważa na morzu ludzi, którzy wołają o pomoc. Mimo ostrzeżenia o froncie pogodowym, Naomi postanawia zawrócić, by im pomóc. Okazuje się, że to para hiszpańskojęzycznych imigrantów, których łódź zatonęła wskutek wybuchu. Roztrzęsiona kobieta prosi Naomi, by ta zanurkowała po jej brata, który został uwięziony pod wodą, jednak jest szansa, że przeżył dzięki bańce powietrza. Żeglarka decyduje się popłynąć do wraku. Tymczasem okazuje się, że na dnie grasuje krwiożerczy rekin, a uratowani ludzie nie mają do końca dobrych intencji.
Pomysł na fabułę był naprawdę dobry, jednak po drodze coś poszło nie tak. I nie uratował tego nawet Ed Westwick.
W pierwszych minutach seansu "Koszmarnej głębi" pierwsze, co przychodzi na myśl, to typowy katastroficzny film rozgrywający się na morzu. A później na ekranie pojawia się Madalina Ghenea, która myje pokład łodzi w stroju kąpielowym. Mijają kolejne minuty, a aktorka w nienaturalnej pozie eksponuje swoje ciało; i tak mija pierwsze 30 minut półtoragodzinnego filmu. I kiedy już dosłownie sekundy dzielą od tego, by po prostu wybrać inny tytuł, zaczyna się akcja. I to całkiem dobra.
Okazuje się bowiem, że twórcy mieli zupełnie inny pomysł na walkę o przetrwanie głównej bohaterki, niż można było się spodziewać - zło czai się bowiem nie w samym żywiole, a w ludziach. Naomi błyskawicznie orientuje się, że decyzja o uratowaniu dryfującej na morzu pary była najgorszą decyzją, jaką mogła podjąć. Trudno było spodziewać się tego, co wydarzy się w później. I to chyba byłoby na tyle, jeśli chodzi o dobre strony "Koszmarnej głębi".
Aktorsko podołał jedynie rekin.
Swoją drogą był on bardzo realistycznie przedstawiony. Poza nim nie dał rady nikt. No, może Ed Westwick, który pojawił się w filmie na kilkanaście minut. A i to nie był szczyt jego aktorskich możliwości. Madalina Ghenea niestety nie udźwignęła głównej roli i było po prostu drętwo. Na upartego wśród udanych kreacji można wymienić Macarenę Gomez, czyli jedną z ocalałych, ale to tyle. Poza tym trudno było uwierzyć w motywacje ocalałych, które ostatecznie wygrały z grasującym w morzu rekinie.
Nie jest to mimo wszystko tragiczny film (choć zakończenie pozostawia naprawdę wiele do życzenia) i z braku laku nada się na leniwy wieczór czy popołudnie. Warto rzucić na niego okiem ze względu na fabułę i piękne kadry Karaibów. Być może spodoba się również tym, którzy lubią tego rodzaju napięcie i klimat. Polecam jednak przemyśleć dwa razy, czy warto poświęcić na niego swoje cenne półtorej godziny - w bibliotece Netfliksa znajduje się pełno dużo bardziej wartościowych produkcji. A jeśli włączyliście "Koszmarną głębię", żeby pooglądać Eda Westwicka, to już lepiej odbyć sentymentalną podróż i zrobić rewatch "Plotkary".
O udanych produkcjach Netfliksa przeczytasz więcej na Spider's Web: