"60 minut", czyli nowa lokalna produkcja Netfliksa, od ponad tygodnia dominuje w TOP 10 najpopularniejszych filmów serwisu. Oliver Kienle proponuje widzom niedługi, ale intensywny obraz skupiony na pościgu za zawodnikiem MMA.

Główny bohater "60 minut" to Octavio, zdolny zawodnik MMA, który ma zaledwie godzinę, by zdążyć na urodziny swojej córki - w przeciwnym wypadku może utracić możliwość sprawowania nad nią opieki. Rzecz w tym, że wojownik miał stanąć do ustawionej walki, wygrać i przynieść olbrzymi zysk pewnym niebezpiecznym ludziom. Udział w walce uniemożliwiłby pojawienie się na wspomnianych urodzinach, w związku z czym Octavio - nie wiedząc do końca, z kim tak naprawdę zadziera - spuścił łomot kilku gościom, którzy próbowali zmusić go do wkroczenia do klatki. Rozpoczyna się wyścig z czasem: protagonista chce walczyć o córkę, jednocześnie uciekając przed grupą gangsterów, którzy wkrótce doprowadzą go ostateczności.
Czytaj więcej o nowościach Netfliksa na Spider's Web:
60 minut - opinia o filmie Netfliksa
„60 minut” to dość klasyczne kino akcji o wyścigu z czasem - przyparty do muru bohater musi podejmować coraz trudniejsze decyzje, obijać kolejne facjaty i zrobić wszystko, żeby nie stracić najważniejszej dla niego osoby. Fabuła chętnie czerpie z gatunkowych klasyków, niekoniecznie amerykańskich. Scenariusz jest prosty, pełen znanych tropów, co wpływa na przewidywalność, a jednak tempo akcji, zgrabne choreografie i świetne zdjęcia potrafią zatrzymać uwagę odbiorcy - ani się obejrzałem, a moim oczom ukazały się końcowe napisy. To jeden z tych filmów, którego mankamenty nie gryzą w oczy tak bardzo, właśnie dzięki umiejętnie ogranym gatunkowym cechom oraz dzięki wspomnianemu tempu. Możecie wywracać oczami, ale z pewnością nie będziecie się nudzić.
Mimo dość płaskiego scenariusza i okropnych dialogów, prosty punkt wyjścia okazuje się na tyle wiarygodną motywacją, że przekonuje i generuje odpowiednią dawkę emocji. Udało się też osiągnąć to, co europejskim obrazom akcji udaje się rzadko: jakościowe sceny walk. Ekipa odpowiedzialna za rozpisanie choreografii wykonała solidną robotę, a umiejętności aktorów (wcielający się w główną rolę Emilio Sakraja trenuje m.in. parkour i kung fu) sprawiają, że potyczki wypadają naturalnie.
Niestety, dobre wrażenia w tej sferze odrobinę psuje finał - dość typowe dla konwencji scenariuszowe głupotki są tam nagle pomnożone; rozrastają się i męczą. Na szczęście sama kopanina (element, umówmy się, kluczowy) cały czas się broni - jest kreatywna i interesująca (choć przecież sama koncepcja kolejnego filmu pościgowego brzmi w 2024 roku niezbyt atrakcyjnie).
Przy świadomości wszelakich niedociągnięć, trudno nie docenić tego, co działa tu świetnie. Fani solidnego ekranowego mordobicia nie powinni narzekać.