REKLAMA

Netfliksie, zlituj się! Obejrzałem 2. sezon „Kto zabił Sarę?” i wiem mniej niż wcześniej

Kto zabił Sarę?” to telenowela kryminalna, przy której poziom skomplikowania „Dark” i „Mody na sukces” to kaszka z mleczkiem. Drugi sezon przebojowego serialu z Meksyku jeszcze bardziej namieszał w fabularnym kotle i myślę sobie, że odpowiedzi na tytułowe pytanie prędko nie poznamy. I nie jest to spoiler, ale główny haczyk.

Kto zabil sare 2 netflix recenzja
REKLAMA

Pierwszy sezon był absolutnym hitem Netfliksa także w Polsce, gdzie przez wiele tygodni utrzymywał się w TOP 10. Przyczyn takie stanu rzeczy jest wiele – panuje moda na hiszpańskojęzyczne produkcje, tęsknimy za brazylijskimi telenowelami, kochamy kryminały i lubimy sobie zawiesić oko na soft porno.

„Kto zabił Sarę?” posiada wszystkie te elementy i do tego został przyzwoicie zrealizowany. Tak jakby powstał z jakiegoś generatora seriali, w który wklepujemy popularne trendy i zjawiska, po czym drukarka wypluwa nam gotowy scenariusz.

REKLAMA

Starałem się unikać spoilerów. Jeżeli jednak poczujecie, że za dużo zdradziłem, to nie martwcie się - i tak później wszystko jest wywracane do góry nogami.

Kto zabił Sarę” to serial dla masochistów. Ta zabawa w kotka i myszkę męczy, ale i tak oglądamy dalej.

Jego twórca José Ignacio Valenzuela do perfekcji opanował sztukę intrygowania widza oklepanymi schematami. Fabuła serialu jest wtórna do bólu – na wakacjach ginie nastolatka, jej brat trafia do więzienia na 18 lat, gdzie planuje zemstę na ludziach, którzy wrobili go w morderstwo.

Jakim cudem taki serial jest oglądany przez dziesiątki milionów ludzi? Bo ciągle jesteśmy narracyjnie „oszukiwani”, ale w jakiś dziwny, wręcz perwersyjny sposób idziemy na taki układ. Jest jak niekończąca się matrioszka. Odkrywamy kolejną warstwę, by dalej znaleźć jeszcze jedną i jeszcze jedną.

Dobrym przykładem jest sekwencja z retrospekcji przy motorówce – dziejąca się tuż przed tragicznym wydarzeniem. Od pierwszego odcinka pierwszego sezonu widzimy ją wielokrotnie, z różnych perspektyw i ciągle dochodzą do niej nowe sceny, ujęcia i postacie.

Najpierw myślimy, że dana osoba przecięła linki w spadochronie, bo była w okolicy, jednak później pokazany jest ciąg dalszy wydarzeń, kiedy inna postać idzie na łódkę z nożem. W kolejnych odcinkach widzimy, że to nie ona, bo odkłada nóż, który bierze kolejna osoba, która następnie upuszcza nóż, a ten podnosi kolejna postać. Oprócz tego widzimy, że jeszcze jedna wyrzuca go do wody. Może zakręcić się w głowie.

W dwóch sezonach widzieliśmy, rzecz jasna nie od razu, że przynajmniej pięcioro bohaterów kręciło się przy przystani i zetknęło się z narzędziem zbrodni. I kiedy już jesteśmy na 100 procent pewni, że wiemy, kto stoi za zabójstwem, w ostatniej scenie drugiego sezonu dowiadujemy się, że jednak byliśmy w wielkim błędzie.

Aaaaa!

Takich clickbaitowych trików, które są irytująco wciągające, jest naprawdę wiele.

Co chwilę dowiadujemy się, że felernego dnia na miejscu było więcej osób niż operator kamery raczył nam do tej pory pokazywać (celowo pomijany w poprzednim sezonie był np. wątek Nicardo, który przez cały czas był wtedy z postaciami). Niby w typowych serialach kryminalnych karty też są przed nami odkrywane po trochu, ale nikt nigdy tak bardzo nie manipulował przy ujawnianych retrospekcjach.

Poza tym bohaterowie nagle, w totalnie przypadkowych okolicznościach, znajdują różne przedmioty, które zmieniają wszystko. To strasznie tani chwyt na mocny zwrot akcji, który sprawia wrażenie wymyślonego na poczekaniu (jak z ten, że główny bohater się budzi, a cały film był jego snem. Mam nadzieję, że tego sposobu showrunner nie zna).

W pierwszym sezonie takim mykem był pamiętnik Sary i znalezisko w ogródku, w drugim sezonie deus ex machiną jest pewna kaseta. Ukryta zresztą w tym samym domu. Dlaczego Alex po wcześniejszych, rewolucyjnych odkryciach nie wywrócił rodzinnej posiadłości do góry nogami? Bo serial już dawno by się skończył!

Jestem przekonany, że Valenzuela miał zupełnie inną wizję, ogólny zarys fabuły, ale przez popularność swego dzieła, dokłada co chwilę nowe elementy układanki, by jak najdłużej to wszystko ciągnąć. Ściana jego pracowni musi przypominać tablice korkowe agentów FBI ścigających seryjnych morderców lub tego gościa z serialu „U nas w Filadelfii”.

W drugim sezonie liczba bohaterów, zależności i pokrewieństw między nimi jeszcze bardziej się powiększyła. Doszedł nawet dodatkowy, trzeci plan czasowy, z wydarzeniami na kilkanaście lat przed wypadkiem, w którym Cesar i Mariana Lazcano są młodsi.

To nie jest serial, który się ogląda przy okazji wyjmowania ubrań z pralki. Wymaga sporego skupienia. Szkoda tylko, że oprócz tych mnożących się tajemnic, nie niesie ze sobą nic ciekawego. Jego główną i jedyną zaletą wciąż pozostaje pytanie o to, co twórcy zafundują szalonego tym razem.

Kto zabił Sarę? W drugim sezonie to nie jest najważniejsze pytanie.

Drugi sezon jest tak naprawdę płynną kontynuacją pierwszego. Zresztą odstęp czasowy pomiędzy obiema seriami wynosił zaledwie dwa miesiące (marzenie każdego serialomaniaka). Nie różnią się pod względem formy, dłużyzn, absurdów i kiczu charakterystycznego dla telenowel.

Nie zabrakło nawet klasycznej dramatycznej sceny z pogadankami w płonącym budynku. Jest za to więcej dobrej muzyki na soundtracku i mniej scen seksu, co akurat wyszło na plus, bo od tego widzowie mają Pornhuba, a nie Netfliksa.

W drugim sezonie większy nacisk położony jest m.in. na wątek pary gejów Jose i Lorenza, który myślałem, że był zawarty dla zachowania politycznej poprawności, ale jednak jest związany z główną osią fabuły. Poza nimi na rozwijane są też wątki tylko lekko zarysowane jak właśnie wspomnianego Nicardo.

Jest też jedna, spektakularna niespodzianka dotycząca więzów rodzinnych oraz nowa-stara postać z nią związana. Wypisz, wymaluj „Moda na sukces”, ale oczywiście nie będę aż tak spoilerował. Napiszę tylko o pewnym rozczarowującym błędzie logicznym, który zrozumieją widzowie po pierwszym sezonie.

Poznajemy lepiej przeszłość Sary, która prowadziła podwójne, a wręcz potrójne życie, co wiemy z teasera na zakończenie pierwszego sezonu. I to też pokazuje, że było to dodane spontanicznie, lekko na siłę. Okazało się bowiem, że Sara ma poważne zaburzenia psychiczne - schizofrenię paranoidalną. Jakim cudem jej brat Alex nie miał o tym pojęcia? Szczególnie, że ta przypadłość w jej przypadku miała widoczne objawy w postaci ataków furii.

Kliknij, by zobaczyć spojler

Na koniec ostatniego odcinka dostajemy informację o tym, że będzie trzeci sezon. Po drodze ginie kilkoro ważnych drugoplanowych postaci, a niektóre wątki wreszcie zostają wyjaśnione i pokazane bez ściemy. Wiemy też, że wszystko, co widzieliśmy do tej pory nie jest takie, jak nam się wydawało.

Kiedy myślimy, że już jesteśmy blisko poznania całej prawdy, niczym Filip z konopi wyskakuje człowiek, który powie, że jest inaczej. Nie wiem, czy kiedykolwiek dowiemy się, kto tak naprawdę zabił Sarę. A jeśli już, to mam nadzieję, że stanie się to niezbyt prędko, bo stracimy całą zabawę.

REKLAMA

Drugi sezon serialu „Kto zabił Sarę?” możemy już oglądać na Netfliksie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA