Przykry blamaż króla TVN-u. Wojewódzki w wywiadzie z Gonciarzem wywołuje ciarki żenady
Obejrzyj Wojewódzkiego, mówili. Będzie Gonciarz, a więc ciekawa rozmowa się szykuje, mówili. Posłuchałam, obejrzałam i… pożałowałam. Takich ciarek żenady nie miałam nawet podczas niedawnego seansu „Uzdrowiska” TVP, choć poprzeczka była zawieszona naprawdę wysoko.
Znam takich, którzy od lat z premedytacją omijają show „króla TVN” (jak zwykł nazywać sam siebie dziennikarz), twierdząc, że upadek jego kariery nastąpił bardzo dawno temu. Osobiście jeszcze się łudziłam, że Wojewódzki ze swoją inteligencją i błyskotliwym humorem zrobi niejedno zamieszanie — w dobrym tego słowa znaczeniu — w polskich mediach.
Niestety, ale wczorajszy odcinek programu (otwierający jego nowy sezon) skutecznie mnie z tych mrzonek ocucił.
Gonciu, chodź, porównamy sobie liczbę zer na naszych kontach
Skrycie liczyłam, że mając w studiu najpopularniejszego polskiego youtubera, a zarazem człowieka, który odpowiada za jedną z najbardziej nowatorskich akcji społecznych w ostatnich latach (vide kontr-ciężarówki Gonciarza jako odpowiedź na nienawistne furgonetki jeżdżące po stolicy i obwiniające LGBT o całe zło na świecie), Wojewódzki wyciśnie tę rozmowę jak cytrynę. Miało być o głośnym apelu Krzysztofa Gonciarza do prezydenta Dudy, o happeningu z ciężarówkami, czy wreszcie specyfice zawodu na miarę XXI w., jakim jest twórca internetowy. Owszem, wymienione kwestie podczas rozmowy pojawiły się, ale zupełnie śladowo i marginalnie.Zamiast tego, gospodarz programu poświęcił dużo czasu na gadanie o zarobkach i cholernie nieeleganckie licytowanie się na wysokość honorariów, które obaj influencerzy pobierają za wpisy w mediach społecznościowych. A, przepraszam. Dowiedzieliśmy się jeszcze tego, że Gonciarz nie lubi, jak się mówi na niego Krzysiek, bo „to dziwnie brzmi”.
Miało być śmiesznie, wyszło żenująco. Punkt dla Gonciarza, że nie dał się w to wciągnąć i pokazał klasę, subtelnie wymijając pytania Wojewódzkiego. Za uchylenie rąbka tajemnicy i ujawnienie, że zdarzyło mu się w jeden dzień zarobić 100 tys. zł, kolejny punkt — było warto, chociażby dla miny Wojewódzkiego.
To nie Wajdę zaorał Gonciarz, ale Wojewódzkiego
W rozmowie (o ile tak można nazwać tę przedziwną wymianę zdań między Gonciarzem a Wojewódzkim, do której doszło wczoraj na antenie TVN) padły statystyki dotyczące aktywności youtubera, spuentowane przez samego Gonciarza jako „zaoranie” Andrzeja Wajdy (bo w końcu —jak zwrócił uwagę Wojewódzki — vloger nakręcił więcej filmów niż reżyser „Kanału”).
Jednak, od początku do końca było widać, że to Wojewódzki jest systematycznie „orany” przez swojego rozmówcę. Mimo że dziennikarz utrzymywał, że „zna i podziwia” twórczość Gonciarza od lat, to sposób w jaki prowadził rozmowę, o tym nie świadczył.
Ekipy „Kuby Wojewódzkiego” nie było stać nawet na porządny research, który wyłuskałby największe perełki wśród materiałów publikowanych przez youtubera. Tym sposobem, zamiast rozmowy ciekawej (np. o polaryzującym się społeczeństwie, czy solidarności z dyskryminowanymi mniejszościami, które to tematy vloger sam często porusza), albo chociaż zabawnej (w końcu Gonciarz to śmieszek pierwszej wody, więc nie powinno być to takie trudne), widzowie zostali uraczeni cringe'ową wymianą zdań (a czasami wręcz pojedynczych słów).
Ta „rozmowa” była o tyle przytłaczająca, że desperacja Wojewódzkiego, żeby za wszelką cenę „zabłysnąć” przed rozmówcą i zrobić show, dosłownie wylewała się z ekranu. A Gonciarz? Cóż, nie pomagał prowadzącemu, udzielając zdawkowych odpowiedzi i ostentacyjnie pomijając milczeniem (jak on tak mógł!) suchary rzucane przez dziennikarza, ale przynajmniej był sobą.
Trafiła kosa na kamień. A potem grzecznie wróciła do wyuczonej roli
Ciekawe (i znowu — niezbyt dla Wojewódzkiego korzystne) światło na rozmowę z Gonciarzem, rzuciła również druga część programu, w której gościła Klaudia El Dursi. Z zamieszczonego na Playerze materiału „extra” dowiadujemy się, że gospodarz poświęcił jej znacznie więcej czasu, niż pierwszemu rozmówcy. Czyżby Wojewódzki tak bardzo nie dotrzymywał kroku Gonciarzowi, że musiał sobie „odbić” w rozmowie z El Dursi? Znamienne jest też to, że w rozmowie z youtuberem śladowo, bo śladowo, ale jednak pojawiły się ważkie tematy, a tymczasem swoją rozmowę z prowadzącą „Hotel Paradise” (promocja własnych formatów TVN bywa bezwzględna) rozpoczął od gadki o... bekaniu.
Co prawda Wojewódzki publicznie kajał się i przeprosił El Dursi za seksistowskie zachowania i komentarze, od których roiły się pokazane wczoraj archiwalne fragmenty talk show (El Dursi wystąpiła w paru odcinkach jako „asystentka” Wojewódzkiego — głównie w roli ślicznotki, której można kazać tańczyć na rurze i cmoknąć w odkryte kolano), ale cała dalsza rozmowa przeczyła tezie, jakoby dziennikarz zrozumiał swoje błędy z przeszłości. W rozmowie z prezenterką Wojewódzki nie dość, że kilkukrotnie sugerował, że właściwie to on był „ojcem” jej kariery (a jakże by inaczej), to jeszcze potraktował ją jak śliczną, ale niezbyt inteligentną dziewczynę, na tle której mógł odzyskać nieco blichtru, który utracił podczas wywiadu z Gonciarzem.
Smutny upadek króla TVN
Odkąd sięgam pamięcią, czyli jeszcze w czasach, w których „Kuba Wojewódzki” leciał na Polsacie i zanim zawładnął stacją z Wiertniczej, ceniłam Wojewódzkiego (na pewnym poziomie cenię go do dziś, chociażby za pełną zjadliwych, ale często niezwykle cennych spostrzeżeń kolumnę „Mea pulpa” w tygodniku „Polityka”). We wczesnych latach dwutysięcznych był niczym kolorowy ptak wśród nudnawych prezenterów pokroju wiecznie młodego Krzysztofa Ibisza.
Niestety, od paru lat poziom jego wypowiedzi niebezpiecznie pikuje w dół. Do tej pory to trochę ignorowałam, mając w pamięci jego błyskotliwe wywiady z najważniejszymi osobami ze świata kultury i mediów. Ba, broniłam go nawet w rozmowach ze znajomymi po głośnym filmie i wypowiedziach Sylwestra Latkowskiego, w którym reżyser dokumentu zarzucał Wojewódzkiemu związki z aferą w trójmiejskiej „Zatoce Sztuki” (mimo że on sam, za naprawdę niewinny żart zbanował mnie na Instagramie).
Jednak to, co wydarzyło się wczoraj na antenie TVN, jest nie do obrony. Być może dla części widzów Kuba nadal pozostanie autorytetem i żywym przykładem niebanalnego dziennikarstwa, inni tylko utwierdzą się w przekonaniu, że to „zwykły pajac”, którego „nie oglądają już od lat”. Nie mam zamiaru dołączać do chóru hejtujących dziennikarza, ani grillować każdego jego potknięcia (choć momentami sam się o to prosi), ale zarówno rozmowa z Gonciarzem, jak i późniejsza z El Dursi, obnażyły smutną prawdę o królu TVN, który pod maską klasowego błazna skrywa zmęczonego, wypalonego człowieka, który tak bardzo pokochał brawa pieszczące jego ego, że jest w stanie zrobić wszystko — włączając w to samoupokorzenie — aby się nimi nakarmić.
*Zdjęcie główne: YouTube/TVN
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.