REKLAMA

„Los Espookys” HBO to dziwaczna mieszanka horroru i komedii. Takiego serialu chyba jeszcze nie było

HBO od dawna może się pochwalić bogatą i różnorodną ofertą świetnych seriali. A mimo to spotkanie z „Los Espookys” jest pod wieloma względami zupełnie niezwykłym i nietypowym doświadczeniem. Meksykańsko-amerykański miniserial opowiada o grupie fascynatów horroru, którzy używają swojej pasji do stworzenia własnej firmy.

los espookys hbo recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Horrory to gatunek uwielbiany przez miliony widzów na całym świecie, a w ostatnim czasie jego finansowy potencjał jeszcze wzrasta. Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że produkcje grozy gromadnie pojawiają się też w bibliotekach serwisów VOD. Coraz częściej można jednak dostrzec, że horrory upodabniają się do siebie i tracą pazur, który kiedyś wyróżniał je spośród głównego nurtu Hollywood. Zresztą od tego zjawiska nie są wolne też inne typy filmów i seriali, bo cała popkultura coraz częściej powstaje w zgodzie z wyliczeniami specjalistów od finansów a nie pomysłami twórców.

Dlatego taka produkcja jak „Los Espookys” bardzo dobrze wyróżnia się na tle innych nowości Netfliksa, Hulu czy HBO GO. Choć przecież jej potencjał na stanie się globalnym hitem jest minimalny. Najnowszy serial HBO łączy w sobie miłość do kina grozy i szaloną, niezwykle dziwaczną komedię. Na pierwszy rzut oka takie zestawienie nie może się udać. „Los Espookys” odnosi jednak sukces, choć obarczony kilkoma istotnymi warunkami.

Serial HBO nie jest horrorem w zwyczajowym sensie. To raczej list miłosny do kina grozy starych czasów z plastikowymi potworami i wylewającą się ze ścian zieloną mazią.

los espookys hbo recenzja

Głównymi bohaterami „Los Espookys” jest trójka mieszkających w Mexico City młodych przyjaciół – Ursula, Renaldo i Andres. Od najmłodszych lat fascynowali się przerażającymi opowieściami, dlatego na życzenie przyjaciół i rodziny tworzą czasem przyjęcia w estetyce horroru. Podczas urodzinowego balu swojej siostry Renaldo słyszy od pracującego w Los Angeles wuja, że powinien wykorzystać swoją pasję i uczynić ją swoim źródłem utrzymania. Zachęcony przez kolejne pochwały wraz z Ursulą i Andresem tworzy Los Espookys – firmę tworzącą paranormalne wydarzenia na życzenie klienta.

W premierowym sezonie widzowie będą mieli okazję m.in. śledzić bohaterów jak próbują zdyskredytować księdza fałszywym egzorcyzmem, podnieść potencjał turystyczny miasteczka przez pojawienie się morskiego potwora oraz sfingować porwanie amerykańskiej ambasador. A tle tych wszystkich zmagań będą problemy Ursuli z zamieszaną w piramidę finansową siostrą i prawdziwy demon zamieszkujący w ciele Andresa.

Brzmi nietypowo? To dopiero wierzchołek góry lodowej, bo w „Los Espookys” najdziwniejsze nie jest „co?” a „jak?”.

Pod względem estetycznym serial HBO przypomina nieracjonalny, wywołany gorączką sen. Meksyk z serialu przypomina rzeczywiste miejsce, a jego mieszkańcy zachowują się niemal jak ludzie, ale w nich pewien dziwaczny element, który wkrótce wychodzi na jaw. Jakby zostali wyrwani planu filmu „Inwazja porywaczy ciał” i nie do końca wiedzieli, jak zachowują się ludzie. Fani starych horrorów pokroju „Nosferatu” i „Wilkołaka” oraz ich późniejszych niskobudżetowych naśladowców będą się czuli jak u siebie w domu. Reszta widzów może poczuć się nieco nie na miejscu.

Podobne reakcje może wywołać też humor w „Los Espookys”, który przeważnie sięga po absurdalne, skeczowe rozwiązania (jedną z głównych ról zagrał zresztą znany z „Saturday Night Live” Julio Torres). Nie są to zdecydowanie żarty najwyższych lotów, ale nie mają takie być. Produkcji HBO znacznie bliżej do filmów klasy B (a niekiedy nawet C), a nie filmowych arcydzieł. Ale nie można twórcom produkcji odebrać też pomysłowości, bo wiele dowcipów i gagów z „Los Espookys” ma drugie dno. Nie psując niespodzianki, wspomnę tylko o przypominającej domek dla lalek Barbie ambasadzie USA, co jest najbardziej niebanalną parodią Donalda Trumpa, jaką widziałem. od dawna w amerykańskiej telewizji.

„Los Espookys” nie jest serialem dla wszystkich. Spodziewam się, że jego styl odrzuci wielu widzów już na poziomie pierwszego odcinka.

REKLAMA

Moim zdaniem warto jednak doceniać oryginalność, bo w dzisiejszych czasach nadal większość produkcji telewizyjnych powstaje pod linijkę. „Los Espookys” nie jest serialem idealnym. Sam koncept wydaje się działać na dosyć krótką metę, a część żartów mimo wszystko nie trafia w przysłowiową „dziesiątkę”. Produkcja z pewnością znajdzie swoich fanów, których urzeknie niestandardowym stylem, dbałością o detale i odwołaniami do klasyki kina grozy. Wątpię, by autorom „Los Espookys” zależało na czymś więcej, więc mogą bez skrępowania świętować.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA