„Magia nagości” to program randkowy, który na nowo zdefiniował pojęcie kontrowersji. Kompletnie nadzy uczestnicy są wybierani tylko na postawie wyglądu. I nic nie jest zapikselowane. Na polską wersję popularnego formatu czekało wiele osób, ale myślę, że teraz żałują, że kiedykolwiek powstała.
„Naked Attraction” (polski tytuł formatu – „Magia nagości”) to pomysł brytyjskiej stacji Channel 4 z 2016 roku. Sześcioro uczestników rozbiera się do rosołu i wchodzi do kolorowych kabin. Następnie odsłaniane są kolejne partie ciała – najpierw od pasa w dół, potem od pasa w górę, a na końcu twarz. Osoba, która przebiera pomiędzy dyndającymi siurkami lub piersiami eliminuje w trakcie potencjalne drugie połówki, a przed ostatecznym werdyktem sama zrzuca fatałaszki.
Format w końcu trafił do Polski i to w czasach, gdy cała rewolucja seksualna idzie się kochać, a rządzący coś tam pobrzękują o jakichś cnotach niewieścich. Wkładanie kija w mrowisko musiało więc spotkać się z ogromnym zainteresowaniem, ale i perturbacjami. Zoom TV, bo to ta stacja nabyła prawa do formatu, przekładała premierę i widzowie powoli tracili nadzieję. W końcu jednak dane nam było obejrzeć pierwszy odcinek, 3 września. Jak wrażenie? Ambiwalentne.
Program „Magia nagości” nie oburza golasami, ale zaskakuje tym jak otwarcie są pokazywani w telewizji.
„Widziałem rzeczy, w które wy ludzie nigdy byście nie uwierzyli”, cytując klasyka, filmiki o wiele gorsze od 2girs1cup, 1man1jar i inne dziwne nagrania z cyferkami w tytule. Jednak i tak polska wersja „Magii nagości” zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Nie oglądałem wcześniej brytyjskiego oryginału, ale nie spodziewałem się, że będzie nam dane zobaczyć dosłownie wszystko, z zoomem – bez kadrowania, odległych ujęć czy zamazywania strategicznych miejsc.
Jestem pełen szacunku dla uczestników, że się na coś takiego zgodzili. Owszem, pewnie niektórzy lubią paradować nago przed innymi. Po części widać było jednak speszenie – zakrywali miejsca intymne, wychodzili z kabiny ze spuszczoną głową. I nie ma co się dziwić. Stawanie nago w studiu przy pełnym świetle, przed zupełnie obcymi ludźmi, mając z tyłu głowy świadomość tego, że przed telewizorami patrzy na to twoja rodzina, znajomi, współpracownicy, brzmi jak scenariusz koszmarnego snu, z którego nie da się wybudzić.
Najgorsze jednak w tym wszystkim, przynajmniej jako widza oglądającego to w ubraniu na kanapie, były krytyczne komentarze. Aż się robiło żal tych ludzi w kabinach. Nie rozumiem czemu produkcja, nie powiedziała wcześniej 55-letniej fotomodelce Iwonie czegoś w stylu „Nie wszyscy będą mieć duże wacki, więc weź tak trochę spasuj z podśmiechujkami i niewybrednymi pociskami”.
Z kolei 24-letni artysta Michał mógł pro forma usłyszeć „okej, komentuj wargi sromowe i piersi, które ci się nie podobają, ale sprzedawaj też jakiś miły komplement i ogólnie bądź bardziej taktowny”. Wyszło jednak zupełnie inaczej, a efekt tego może być szkodliwy społecznie, bo nie chodzi tu tylko o samych zawstydzonych uczestników.
Pierwszy odcinek polskiej „Magii nagości” może wpędzić w kompleksy – oglądajcie na własne ryzyko.
„Jądra duże, ale sam penis no taki malutki w sumie he he” — powiedziała 55-latka, a wcześniej stwierdziła, że woli duże, bo wtedy jest wiadomo, lepsza penetracja i generalnie wydawać się mogło, że to było jej głównym kryterium. Z kolei w 24-latka odezwał się zmysł artystyczny i u jednej z kandydatek skrytykował niesymetryczną waginę, a u innej piersi. „No widzimy tutaj pewne zaburzenie proporcji, symetrii jeśli chodzi o biust. ” — przyznał w pewnym momencie 24-latek, który już na samym początku przyznał, że ma bzika na punkcie symetrii i proporcji.
Tak więc przez cały odcinek eksplorowano jedne z największych kompleksów obu płci. O wadze, „jędrnych tyłeczkach” lub goleniu „tam na dole” nawet nie wspomnę, bo oczywiście też o tym dysputowano i analizowano co lepsze, a co gorsze. Generalnie program miał przełamywać stereotypy, ale tylko umacniał. Podobnie było z reality show „40 kontra 20”, w którym ostatecznie dwaj amanci wybrali sobie młode, szczupłe blondynki w podobnym typie urody, a nie MILF-a. Któż by się spodziewał.
Z pierwszym odcinkiem polskiej wersji „Magii nagości' problem jest taki, że nie wiadomo, czy bohaterowie o oczywistych preferencjach zostali specjalnie tak dobrani, bo inni byli jeszcze gorsi, czy po prostu tacy jesteśmy i mamy wymagania z kosmosu. Może właśnie ten program skupia jak w soczewce całą naszą zaściankowość i gonienie za odrealnionymi, narzuconymi przez filmy porno standardami.
Tak czy owak, jeśli wstydzicie się tego, że wasz penis skręca w lewo, a jedna pierś jest niżej od drugiej, macie celulit lub zbyt owłosioną klatę, to serio nie odpalajcie tego programu, bo się załamiecie. Zwłaszcza wtedy, gdy jesteście młodzi i zupełnie niepewni siebie.
Odpaliłem pierwszy odcinek brytyjskiej „Magii nagości”. Nie dość, że nie pogłębia kompleksów, to jeszcze zostawia banana na twarzy.
Formuła programu opiera się na tym, przed czym nas przestrzegano od najmłodszych lat. Trudno więc oczekiwać od bohaterów, że będą się zachowywać inaczej, prawda? Otóż nie. Pierwszy odcinek wyrzucił większość stereotypów do kosza (można go obejrzeć na Playerze).
Zaspoileruję, że jedna z wybierających odrzuciła faceta o atletycznej budowie ciała (bo się za bardzo prężył), a do „finału” dostał się gość, który był jego przeciwieństwem. Koniec końców wybrała mężczyznę z protezą nogi i w żaden sposób nie było to wymuszone lub pod publiczkę. Zresztą po wszystkim pokazywane jest, jak sobie radzą jako para i po miesiącu wydawali się totalnie zakochani.
Druga bohaterka była bi i wybierała spomiędzy trzech kobiet i trzech mężczyzn. Odrzuciła jednego ze śmiałków, bo miał... za dużego penisa – wytłumaczyła to tym, że onieśmielał ją, a zbliżenie mogłoby być bolesne. Nikt też chamsko nie wyśmiewał czyjegoś wyglądu, a raczej dostrzegał pozytywy. W przeciwieństwie do polskiej edycji - całość wypadła bardzo sympatycznie.
Na przykład niewysportowany facet z brzuszkiem był skompletowany tym, że ma ładne sutki (to też przecież jeden z punktów listy kompleksów). Takie podejście zmienia zupełnie wydźwięk całego programu i daje też naukę, że jakaś niedoskonałość nas nie przekreśla. Ba! Powinniśmy ją traktować jako atut i olać to, co nam się w sobie nie podoba, bo może kogoś innego to dodatkowo nakręci.
Odważna i z pozoru kontrowersyjna idea stojąca za „Magią nagości” jest wspaniała – w końcu możemy zobaczyć jak wyglądają normalni ludzie. W czasach zaawansowanych filtrów na Instagramie to dla niektórych bardzo rzadki widok. Zoom TV dostał do ręki niezwykle ważne i potrzebne narzędzie. Czarodziejską różdżkę, która mogłaby odczarować kompleksy Polaków, przekształcił niestety w rózgę, która zdziela przez plery za odbieganie od norm z okładek kolorowych czasopism.
Polską „Magię nagości” można oglądać co piątek o 23:00 na Zoom TV.
* Zdjęcie główne: www.facebook.com/magianagoscipolska