Jeśli jesteś graczem, który lubi też często zaglądać do kina: na pewno nieraz zastanawiałeś się nad tym czemu tak wiele adaptacji gier jest tak... słabych.
O ile Hollywood od kilku lat ekranizuje komiksy naprawdę dobrze, filmy dla graczy wciąż wypadają najwyżej przeciętnie. A w najgorszym przypadku mamy oczywiście Uwe Bolla, którego filmy są, co prawda, jakby przyjemnym doświadczeniem, ale z dość... nieodpowiednich powodów. Wszystko, co ten reżyser nakręcił jest tak tragicznie napisane, tak źle nakręcone i wyreżyserowane, że mimowolnie zaczynasz świetnie się bawić, po prostu obserwując jak całość zapada się pod własnym ciężarem. Oparcie całej listy tylko i wyłącznie na dziełach tego twórcy byłoby zbyt proste i nieuczciwe. Wszyscy wiedzą, jakie filmy on robi, nie ma tu żadnej konkurencji.
Co ciekawe, odwrotne zjawisko – kiedy film był beznadziejny, a gra na jego podstawie świetna – zdarzyło się kilkakrotnie. Przyjemny, albo odrobinę bezpłciowy Goldeneye stał się bazą dla gry na N64, która pomogła zrewolucjonizować gatunek FPS i jest jedną z najlepiej ocenianych gier na platformę. A z ostatnich lat mamy X-Men Origins: Wolverine. Ten nieuporządkowany, chaotyczny, sklejony na ostatnią chwilę, pożałowania godny obraz nędzy i rozpaczy, zrodził naprawdę niezłą grę akcji.
Przy większości adaptacji, najczęściej pojawiającym zarzutem wśród fanów jest zbytnie oddalenie od oryginału - i to na pewno może (nie musi) być dużą wadą. Myślę, że prawdziwy problem leży gdzie indziej. Jeśli chodzi o klasyczne gry, wyjaśnienie jest dość proste. Fabuły z pierwszych lat tego medium zwyczajnie nie dostarczały wystarczających ram do produkcji dobrego scenariusza. Tak jest, bo w większości z nich, to fabuła była czymś dodanym do już istniejącej gry – nie była skonstruowana wedle klasycznej struktury dramatycznej, nie wyjaśniała niczyjej motywacji i najczęściej nie budowała świata w odpowiedni sposób. Najpierw opracowano wszystkie poziomy, potem mechanikę skakania, a na samym końcu ktoś wpadł na pomysł, żeby Mario ratował księżniczkę w Grzybowym Królestwie. I nawet dzisiaj, przy dostępie do tak wielu sposobów narracji i opowiadania historii, bardzo wiele gier wciąż posiada podobne problemy. Zatem twórcy filmów często po prostu tworzą coś podobnego, coś co im oryginał minimalnie przypomina i liczą po cichu na to, że wszystkim innym też będzie to przypominać przeżycia z grą.
Street Fighter: Uliczny Wojownik (1994)
Co w tym filmie nie gra: Wszystko. Próba przeniesienia klasycznej gry z automatów na ekrany kin zakończyła się dziwnym, kiczowatym filmidłem, z przewidywalną i nudną fabułą. Wszystkie kostiumy wyglądają jak cosplay, a każda – nawet najbardziej absurdalna kwestia, mówiona jest ze szczerą i wyniosłą emfazą. Jean Claude Van Damme jako Guille spisuje się nawet gorzej niż w innych filmach i nawet sceny walki nie są wcale takie znowu dobre (co w tym przypadku jest szczególnie rozczarowujące).
Film zobaczyć możesz: Bez polskich napisów można wypożyczyć go na Shaw
Zagrać możesz: Street Fighter 2, którym ten film jest najmocniej inspirowany, można kupić na Xbox Marketplace i Sony Entertaiment Network.
Doom (2005)
Co w tym filmie nie gra: Potrafię docenić sprytne przeniesienie pewnych elementów gameplayu do filmu. Na przykład, w Doom 3 głównie biegaliśmy dookoła ze swoją spluwą po ciemnych korytarzach, a czasem atakował nas jakiś potwór. W filmie, bohaterowie robią... cóż, dokładnie to samo. Niestety różnica między graniem i oglądaniem czyjejś rozgrywki jest kolosalna.
Film zobaczyć możesz: Jakim cudem ten film nie jest dostępny na żadnym VOD - nie mam pojęcia. Ale wciąż, wystarczy że pograsz przez dwie godziny w oryginalnego Dooma, robiąc naprawdę srogą minę. Pamiętaj złowieszczo podnieść przy tym jedną brew, żeby czuć się jak Dwayne Johnson. I tak będziesz miał z tego więcej frajdy.
Zagrać możesz: na swoim iPadzie/iPhone/etc, jest też dostępny na Xbox Live Marketplace i oczywiście, na PC za pośrednictwem Id Store
Super Mario Bros. (1993)
Co w tym filmie nie gra: kiedy myślisz sobie Super Mario Bros – zazwyczaj myślisz o jasnych kolorach, radosnej muzyczce, i skakaniu przeciwnikom na głowy. Ale zamiast tego, bracia hydraulicy zostali wstawieni do... ech.... futurystycznej dystopii, w której Dennis Hoopper gra korporacyjnego krwiopijcę Bowsera. Rozumiem, że Mario sam z siebie nie ma fabuły jako takiej, ale wybór takiej estetyki był po prostu zbyt kuriozalny.
Film zobaczyć możesz: Film dostępny na ipla.tv, po polsku.
Zagrać możesz: Pierwszy Super Mario Bros. dostępny jest na Nintendo eShop
Silent Hill: Apokalipsa 3D (2012)
Co w tym filmie nie gra: Zawsze miałem mieszane uczucia do pierwszego Silent Hilla, ale doceniam ten film za próbę innowacyjnej adaptacji, twórczo konkurującej z oryginałem. Pewnie, nie jest idealny - ale tak naprawdę o niewielu filmach można tak powiedzieć. Prawdziwy problem pojawia się dopiero przy Silent Hill: Apokalipsa 3D (okropny tytuł), który równocześnie stara się dosłownie przenieść zawiłą fabułę z gry Silent Hill 3, i połączyć to wszystko jakimś sposobem z wydarzeniami z pierwszego filmu – który z kolei starał się opowiedzieć historię na nowo, i na swój sposób. W wyniku tego, jakieś 90% dialogów to bełkot, którego bez znajomości gier nie możesz zrozumieć (przy czym i tak nie zyskuje sensu).
Film zobaczyć możesz: Film dostępny jest (bez napisów) na Shaw
Zagrać możesz: Pierwsza część gry dostępna jest na Sony Entertaiment Network, trzecia jest z kolei częścią Silent Hill HD Collection
Nieprzerwana akcja - Wing Commander (1999)
Co w tym filmie nie gra: Freddie Prince Jr. Próbuje ocalić galaktykę przed inwazją Kilrathi, rasą super inteligentnych, morderczych, wygolonych kotów. Interesująca uwaga: reżyserem tego filmu był Chris Roberts, twórca oryginalnej (świetnej) serii gier. Nie jestem pewien, czy porażka tego filmu jest spowodowana przez zwykłą niekompetencję czy może ingerencję studia, ale Wing Commander oddalił się się od fabuły oryginału jak to tylko było możliwe, a także wszystkich bohaterów zmienił w idiotów.
Film zobaczyć możesz: Nigdzie. Przynajmniej ja nie miałem szans w znalezieniu tego filmu na jakimkolwiek VOD. Być może to i dobrze.
Zagrać możesz: Wing Commander 1&2 na GOG , tam też do znalezienia część trzecia i czwarta.
DOA: Żywy lub martwy (2006)
Co w tym filmie nie gra: Dead or Alive to świetna seria bijatyk... w którą większość ludzi gra, żeby oglądać wdzięki bohaterek. Wbrew popularnej opinii, ma pewną fabułę. I to nie żaden Szekspir, nie jest nawet szczególnie dobra – ale i tak mogłaby być bazą dla czegoś lepszego. Intro do DOA2 Ultimate wygląda tak, jakby można było zrobić z tego całkiem przyjemny pastisz kina samurajskiego. Cóż, twórcy ekranizacji postanowili sprawić nam przyjemność poprzez wyrzucenie wszystkiego i napisanie zupełnie od nowa, zostawiając tylko imiona bohaterów. Zamiast intrygi o zemście i antycznych technikach magicznego kung fu, dostajemy turniej walk z głównym złoczyńcą pragnącym zawładnąć światem.
Film zobaczyć możesz: Ku mojemu zaskoczeniu – tu również bez większych sukcesów
Zagrać możesz: Najnowsza część serii dostępna jest na Xbox Live
Żeby zamknąć tę listę jakimś pozytywnym akcentem: Z każdym rokiem, następne filmy inspirowane grami są coraz lepsze. Wciąż, nie mogą konkurować z - chociażby – znakomitymi z ostatnich lat adaptacjami komiksów. Ale i one nie zawsze były tak dobre. Przez to i przez filmy odnoszące się do gier mniej bezpośrednio (jak Ralph Demolka czy Scott Pilgrim), widzę dla adaptacji gier jasną przyszłość.