Romanse, fantasy, akcja i „Król tygrysów” królowały na amerykańskim Netfliksie. Platforma recenzuje 2020 rok
Chociaż 2020 był dziwnym rokiem, to Netflix postanowił go, tradycyjnie już podsumować swoim „Year in Review”. Z opublikowanego w sieci wideo dowiemy się, jak w minionych miesiącach kształtowały się gusta subskrybentów platformy. Porównując otrzymane informacje z danymi dotyczącymi Polski, nie znajdziemy wielu różnic.
2020 rok nie dał nam wielu powodów do radości. Ledwo się zaczął, a już musieliśmy zmierzyć się z szalejącym koronawirusem. COVID-19 wpłynął na każdy aspekt naszego życia. Nawet my, zamiast pisać o tym jak bardzo jesteśmy zachwyceni lub zniesmaczeni daną superprodukcją bądź blockbusterem, musieliśmy informować was o kolejnych przesunięciach premier wyczekiwanych filmowych hitów. Wszyscy siedzieliśmy, a nawet wciąż siedzimy w domach i szukamy sobie jakiegoś zajęcia. Nic więc dziwnego, że platformom VOD błyskawicznie wzrosła liczba użytkowników.
Już w swoim pierwszym raporcie kwartalnym Netflix informował o rekordowym wzroście subskrybentów w skali globalnej.
W początkowych trzech miesiącach 2020 roku platformie przybyło aż 16 mln użytkowników, przez co było ich łącznie 183 mln. Po trzecim kwartale liczba ta zwiększyła się natomiast do ponad 195 mln. Co więcej, bez wątpienia, wielu z osób korzystających z usługi, oferta platformy pomogła przetrwać minione miesiące.
Ma to swoje odzwierciedlenie w produkcjach, które cieszyły się największą popularnością w minionym roku. Zwracają na to uwagę twórcy podsumowania „Netflix 2020 Year in Review”. Zgodnie z tym co zobaczymy i usłyszymy na udostępnionym wideo na początku pandemii największą popularnością w USA cieszył się serial „Król tygrysów”, czyli szalona opowieść o Joe Exoticu. Potem Amerykanie zaczęli coraz bardziej uciekać do innych światów.
Eskapistyczną pomoc dla Amerykanów dostarczyły produkcje pełne akcji pokroju „Tyler Rake: Ocalenie”.
W porównaniu do roku poprzedniego zainteresowanie gatunkiem wzrosło aż o 40 proc., a popularność fantasy zwiększyła się o 60 proc. Jak usłyszymy w wideo zaczęliśmy też szukać na ekranie ekwiwalentów wcześniejszych rozrywek.
Randki zastąpiliśmy tytułami o miłości, o czym ma świadczyć wyjątkowo szybki wzrost followersów aktorki znanej z głównej roli w serialu „Never Have I Ever”. Dzięki nowym produkcjom Netfliksa wraz z uczestnikami programów typu reality show użytkownicy mogli przeżywać randki, bądź bawić się, a za sprawą dokumentów uczyć się o otaczającym ich świecie. Ba, bez wychodzenia z domu można było wybrać się na koncert popularnego k-popowego girlsbandu Blackpink.
I chociaż wszystko co zobaczymy i usłyszymy w wideo tyczy się użytkowników ze Stanów Zjednoczonych, to porównując podane informację z tym co działo się w Polsce znajdziemy wiele punktów wspólnym.
Z udostępnionego niedawno zestawienia najpopularniejszych gatunków w naszym kraju wynika, że też szukaliśmy eskapizmu w akcji, fantastyce i romansach. I jeśli Amerykanie wraz z napięciami społecznymi związanymi z zabójstwem George'a Floyda próbowali „przejrzeć się w lustrze” oglądając tytuły poświęcone problemom czarnoskórych mieszkańców USA, to my próbowaliśmy zrozumieć naszą rzeczywistość sięgając po rodzime produkcje. W lecie i jesienią ponownie wszyscy zaczęliśmy szukać eskapizmu. W końcu i za oceanem i u nas wielką popularnością cieszył się chociażby serial „Outer Banks”, czy „Gambit królowej”.
Właśnie tak w telegraficznym skrócie prezentował się ten dziwny 2020 rok. Teraz dobiega końca i chociaż jeszcze może nas czymś zaskoczyć, to skoro już tyle przetrwaliśmy powinniśmy z nadzieją spoglądać w przyszłość. Bo cokolwiek by się nie wydarzyło, Netflix pomoże nam od tego uciec.