Przygłupi bohater Zaca Efrona eksponuje swoje mięśnie, postać grana przez Nicole Kidman traci głowę dla jego kaloryfera, a jej córka, w którą wcieliła się Joey King, jest głośna i wkurza wszystkich dookoła - tak mniej więcej można podsumować najnowszą komedię romantyczną Netfliksa, którą i tak obejrzycie. Musicie jednak wiedzieć, że twórcy zagrali wam na nosie, kusząc znanymi nazwiskami, lecz nie dali od siebie nic więcej.
OCENA
"Sprawa rodzinna", która zadebiutowała na Netfliksie w miniony piątek, jest już w TOP-ce serwisu - było to nieuniknione, w końcu na ekranie spotkały się same znane nazwiska. Efron, King, Kidman, Bates starają się osobno wykrzesać coś ze swoich postaci, jednak razem po prostu się gubią. Sprawia to, że historia traci swój sens, a ich płytkie postaci potraktowane są po łebkach. Panie reżyserze Richardzie LaGravenese, nie wystarczy postawić popularnych aktorów obok siebie i powiedzieć im: "grajcie", licząc na to, że jakoś to będzie. Tutaj nie wyszło. A dlaczego?
Sprawa rodzinna - recenzja filmu Netfliksa
Na początku filmu poznajemy Zarę (Joey King), zaangażowaną asystentkę hollywodzkiego gwiazdora Chrisa Cole'a (Zac Efron), która stara się awansować na współproducentkę. Zanim jednak wejdzie na szczyt drabiny, musi zajmować się ważniejszymi dla Chrisa sprawami - przywozić mu latte na krowim mleku, ćwiczyć z nim kwestie do filmu i podrzucać biżuterię z okazji rozstania z kolejną dziewczyną. W końcu Zara nie wytrzymuje i decyduje się trzasnąć mosiężnymi drzwiami domu aktora.
Chris ostatecznie orientuje się, że Zara była perfekcyjną asystentką i postanawia namówić ją do powrotu na stanowisko. W domu przypadkiem spotyka jej matkę i słynną pisarkę, Brooke (Nicole Kidman), która od kilku lat samotnie wychowuje Zarę po śmierci męża. Od słowa do słowa i po kilku szotach tequili między parą zaczyna iskrzyć. Różnica wieku nie przeszkadza im jednak tak jak Zarze, która stara się odciągnąć matkę od pomysłu spotykania się ze swoim egocentrycznym szefem.
Relacje bohaterów na papierze wyglądają jednak dużo lepiej niż prezentują się w rzeczywistości. Moim głównym zarzutem (i podejrzewam, że również jedną z przyczyn tak słabego odbioru tego filmu), jest fakt, iż między bohaterami nie ma żadnej chemii. Mimo że Joey King udało się perfekcyjnie odegrać niechęć do swojego szefa, dając widzom znać już od początku, że między nimi nic się nie rozwinie, to Kidman i Efron dali ciała. Nie było między nimi żadnej, nawet najmniejszej iskry. I choć rozmawiali o sprawach istotnych i poważnych, nie dało się odczuć, że cokolwiek jest dla nich ważne poza atrakcyjnością fizyczną.
Wszystko wydarzyło się bardzo szybko - podczas seansu miało się wrażenie, że twórcy odhaczają każdy kolejny punkt, który musi się znaleźć w komedii romantycznej. Chris był typowym, przygłupim aktorem, a Brooke - pisarką jak z obrazka w pięknym domu z widokiem na ocean. I to nie byłoby właściwie niczym złym, pod warunkiem, że bohaterowie daliby od siebie trochę więcej autentyczności. Nikogo się tu nie dało polubić - każda relacja była naznaczona jakimś dziwnym wyrzutem do drugiej strony (w przypadku Brooke i Zary była to m.in. zazdrość córki o sukces matki). Jedyną osobą, wobec której można było poczuć sympatię, była grana przez Kathy Bates, teściowa i babcia.
O produkcjach Netfliksa czytaj w Spider's Web:
Nie można jednak odebrać "Sprawie rodzinnej" kilku zabawnych momentów i żartów sytuacyjnych, które sprawdziły się doskonale - muszę przyznać, że podczas seansu w kilku momentach parsknęłam śmiechem i bawiłam się całkiem dobrze. Finałowa scena była całkiem udana poprzez nawiązanie do samego początku produkcji, jednak był to jeden z niewielu smaczków. Trudno było uwierzyć w cudowną przemianę Chrisa i miłość głównych bohaterów. Być może gdyby fabuła skupiła się bardziej na relacji Brooke i Zary to film zostawiłby po sobie więcej emocji. Ostatecznie to jedna z tych produkcji Netfliksa, która, choć szumnie zapowiadana, zostanie szybko zapomniana.