Pyskaci gliniarze znowu w modzie? Oby Netflix nie schrzanił tego filmu

Komediowo-sensacyjną formułę buddy cop movies spopularyzowało "48 godzin" z 1982 roku. W kolejnych latach Hollywood eksploatowało ją na wszelkie możliwe sposoby. W XXI wieku jej komercyjny potencjał się wypalił. Nie dość, że pyskaci gliniarze rzadko pojawiali się na ekranach, to jeszcze stracili zapał do siania zamętu - woleli bawić. Zacietrzewionych stróżów prawa zastąpili ofiary losu, jak w "Policji zastępczej". Zafascynowana ostatnio odświeżaniem wysłużonych marek Fabryka Snów, przypomniała sobie jednak o skostniałej konwencji i w 2020 roku dostaliśmy nową odsłonę "Bad Boysów", która okazała się hitem. Dzięki temu nie tylko niedawny sequel okazał się nieunikniony, ale też Netflix postanowił ruszyć z pracami nad nadchodzącym "Gliniarzem z Beverly Hills: Axelem F".

Pierwszy "Gliniarz z Beverly Hills" był hitem lat 80. i doczekał się dwóch kontynuacji. Nie były one jednak w stanie powtórzyć sukcesu oryginału. O ile dwójka jeszcze sobie radziła, trójka z 1994 roku okazała się totalną klapą. Wcielający się w główną rolę Eddie Murphy stracił więc zainteresowanie serią. Teraz jednak aktor płynie z nostalgicznym prądem Hollywood. Nie tak dawno dostaliśmy "Księcia w Nowym Jorku 2", a przed chwilą gwiazdor mówił o nagrywaniu dubbingu do "Shreka 5" i spin-offie poświęconym jego Osłu. Mocno też wierzy w komercyjny potencjał "Axela F". Ba, jak sam stwierdził, twórcy już myślą o sequelu.

W "Gliniarzu z Beverly Hills: Axelu F" główny bohater, niesforny policjant z Detroit, wraca na ulice tytułowego miasta, aby pomóc córce, która znalazła się w niebezpieczeństwie. Oczywiście nie sam. Dostaje bowiem nowego partnera i odnawia kontakt z dawnymi kumplami - dobrze nam znanymi Billym Rosewoodem i Johnem Taggartem. Wspólnie postanawiają udaremnić niecny spisek, mocno podgrzewając przy tym atmosferę. Czyli mamy się szykować na wybuchową mieszankę akcji i humoru.

Czy to będzie powrót na miarę "Bad Boys for Life"? Czy gwiazda Eddie'ego Murphy'ego zabłyszczy jak w latach 80.? "Gliniarz z Beverly Hills" to mimo wszystko uwielbiana na całym świecie seria. Sam zresztą zaliczam się do jej fanów. Moje oczekiwania są ogromne, choć mam też sporo obaw. W końcu ostatnia współpraca wcielającego się w główną rolę aktora z Netfliksem nie wypadła najlepiej. Zarówno krytycy jak i widzowie "My i wy" przecież zmiażdżyli, nazywając film wręcz szkodliwym. Lepiej więc, żeby w tym wypadku platforma stanęła na wysokości zadania. Czy tak będzie? Przekonamy się już 3 lipca, kiedy produkcja trafi na platformę.

"Gliniarz z Beverly Hills: Axel F" dołączy do dotychczasowych produkcji predestynowanych do tytułu wakacyjnego hitu Netfliksa. Platforma się nie obija. Już w zakończenie roku szkolnego zaserwowała nam przecież "Weterankę". Akcyjniak z Jessicą Albą w roli głównej okazał się jednak denny, głupi i nudny, ale jakimś cudem udało mu się w ciągu jednego weekendu podbić globalną topkę najpopularniejszych filmów anglojęzycznych serwisu. W premierowym tygodni subskrybenci usługi oglądali go przez niemal 50 mln godzin, to ekwiwalent 25,7 mln pełnych wyświetleń.

Więcej o nowościach Netfliksa poczytasz na Spider's Web:

W zeszłym tygodniu na Netfliksie pojawił się kolejny film z dużym potencjałem komercyjnym. W "Sprawie rodzinnej" co prawda akcji nie ma, bo to komedia romantyczna, ale gwiazd w obsadzie nie brakuje. W główne role wcielają się bowiem Nicole Kidman, Zac Efron i znana z hitowej serii platformy "The Kissing Booth" Joey King. Fabuła skupia się na niespodziewanym romansie, który niesie ze sobą poważne konsekwencje dla młodej kobiety, jej matki i jej szefa.