Fahrenheit, znany również jako Indigo Prophecy, wywołało ogromny szum w świecie gier przygodowych. Niestandardowe sterowanie, nieliniowa fabuła oraz wprowadzenie wielu elementów zręcznościowych sprawiły, że spoglądało się na ten produkt zupełnie inaczej. Oczywiście pojawiły się również głosy krytyki, które stawiały Fahrenheit na równi z przeciętnymi grami akcji niż kultowymi przygodówkami. Lecz mimo podzielności zdań, dzieło Quantic Dream wywołało furorę. Podobnym tropem postanowili pójść twórcy The Moment of Silence i obiecali stworzyć z Overclocked interaktywny thriller psychologiczny. Czy dotrzymali słowa?
Akcja rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych w czasach współczesnych. Psychiatra David McNamara zostaje wezwany z Waszyngtonu, aby zbadać pewien niepokojący przypadek. W Nowym Jorku pięciu nagich i uzbrojonych młodych ludzi zostaje zatrzymanych w różnych częściach miasta. Nie pamiętają kim są ani co robili przez ostatnich parę dni. Mają jednak częste napady agresji i zostają przewiezieni do szpitala psychiatrycznego na Staten Island. McNamara odbywa z pacjentami sesje terapeutyczne wykorzystując niekonwencjonalne metody, aby zbadać, co tak naprawdę się wydarzyło.
Konstrukcję fabuły w Overclocked można podzielić na dwie części. W pierwszej obserwujemy przebieg rozwodu głównego bohatera z żoną Kim. David na odległość próbuje ocalić swoje małżeństwo, ale wywołuje to u niego depresję i niepohamowaną wściekłość. Tym samym, nasze odczucia względem niego są zmienne. Na samym początku współczujemy McNamarze, gdyż z rozmów wynika, że to właśnie jego małżonka jest winna takiego stanu rzeczy. Jednak wraz z postępem scenariusza odkrywamy coraz to mroczniejszą naturę rządowego psychiatry.
Druga część to przeprowadzane w szpitalu śledztwo, które stanowi motyw główny całej produkcji. Autorzy scenariusza zainspirowali się odrobinę filmem Memento, gdyż prawdę odkrywamy stopniowo, zaczynając od samego końca. Za pomocą różnych środków stymulujących pobudzamy pacjentów, którzy następnie opowiadają nam historię w kawałkach, począwszy od ucieczki z tajemniczej wyspy. Pomysł zrealizowany został niebanalnie, gdyż poszczególne wspomnienia nie są tylko i wyłącznie wstawkami filmowymi. Podczas sesji wcielamy się w każdą z postaci, co jest całkiem ciekawym zabiegiem. Wtedy nie jesteśmy jedynie biernymi obserwatorami, ale bierzemy aktywny udział w odkrywaniu prawdy. Nie jest to jednak nowość w branży. Podobnie było już w kultowym Fahrenheit czy niskobudżetowym Belief and Betrayal, gdzie mogliśmy wybrać, kim chcemy w danym momencie kierować. Mimo wszystko, wprowadzenie tego do Overclocked sprawia, że rozgrywka staje się bardziej interesująca.
Twórcy The Moment of Silence chcieli stworzyć interaktywny film o wciągającej fabule. Mimo to nie wybrali sposobu rozgrywki z produktu Quantic Dream. Overclocked to typowa przygodówka point'n'click. Widok TPP, intuicyjny interfejs oraz brak elementów zręcznościowych. W dodatku wprowadzono małe udogodnienie. Pojawiło się ono już wcześniej, na przykład we wspomnianym już Belief and Betrayal. Po naciśnięciu spacji na ekranie pojawiają się ikony przedmiotów, z jakimi możemy wejść w interakcję. Jednym słowem, standard.
Gdzie więc podziała się idea filmu? Cóż, twórcy tę sprawę również uprościli. Mianowicie - dużo słuchamy, a mało robimy. Gra jest wypchana dialogami po brzegi, a każdy z nich jest na tyle istotny, że nie należy go pominąć. Niektóre informacje tam zawarte mogą nam pomóc rozwiązać łamigłówkę. Doskonałym przykładem jest sytuacja, gdy potrzebujemy wbić kod do panelu, aby otworzyć zamknięte drzwi. Pierwsze trzy cyfry zostały bowiem podane w trakcie jednej z sesji. Oczywiście zawsze możemy do rozmowy wrócić, bo najważniejsze sesje z pacjentami są nagrywane na palmtopie Davida, ale to dość czasochłonny proces. Co więcej, nie ma wyraźnego podziału między filmem a grą przygodową. Zagadek jest tu zdecydowanie zbyt mało, a jak już się pojawią, to są bardzo proste i wymagają głównie dobrej spostrzegawczości aniżeli intensywnego myślenia. W dodatku system point'n'click powoduje, że brakuje efektu dynamiczności. Nie ma tu zadań czasowych, co nie przeszkadza w rozgrywce, ale również nie potęguje napięcia, tak charakterystycznego dla thrillerów. Nawet w chwilach największego zagrożenia możemy spokojnie pomyśleć nad rozwiązaniem łamigłówki.
Oprawa audiowizualna stoi na dobrym poziomie. Graficznie gra jest usprawnioną wersją The Moment of Silence. Widok z perspektywy trzeciej osoby oraz jednorazowe ustawienie kamery w danej lokacji to typowe cechy każdej z przygodówek w stylu Najdłuższej Podróży. Postacie oraz najważniejsze przedmioty są trójwymiarowe i pojawiają się na tle dwuwymiarowych scenerii. Szkoda tylko, że silnik nie ma gdzie zaprezentować swoich walorów. Liczba terenów, jakie możemy zbadać, jest bardzo mała. W pewnym momencie czujemy się jak w Dniu Świstaka, gdyż codziennie odbywamy tę samą podróż: hotel - szpital - bar - hotel. Mimo iż odkrywamy tajemnice pacjentów, to wizualna monotonia prędzej czy później nas dopada. Gratulacje należą się natomiast twórcom ścieżki dźwiękowej. Przepiękne sola fortepianowe znakomicie kreują nastrój tajemniczości i niebezpieczeństwa jak w prawdziwej hollywoodzkiej produkcji.
Polski dystrybutor - Nicolas Games - postanowił w pełni spolonizować Overclocked. Nie należę do zwolenników dubbingu, ale w tym przypadku poziom jest całkiem niezły. Głosy dopasowano bardzo dobrze, choć czasem brakuje im głębszych emocji. Słychać to szczególnie u Davida McNamary, który niektóre kwestie wypowiada bez większego przekonania. To samo tyczy się wścibskiego detektywa Morettiego oraz tajemniczego doktora, którzy mówią odrobinę sztucznie, co powoduje, że ich wiarygodność spada. Nie mogę niestety dokonać porównania względem oryginalnej wersji językowej, gdyż gra nie oferuje możliwości zmiany języka na angielski czy niemiecki.
Overclocked można skrytykować jeszcze za parę rzeczy. Po pierwsze, wizja opustoszałego Nowego Jorku nie jest do końca wiarygodna. Fakt, że momentami zauważymy przypadkowe postaci błądzące po deszczowej metropolii, ale w dalszym ciągu mamy świadomość, że ludzie nie wychodzą na ulice z powodu ulewnych deszczy. Jest to odrobinę absurdalne, szczególnie, że akcja gry dzieje się w roku 2007, a takie myślenie jest dość staromodne. Co więcej, rewolucyjny system przywracania pamięci, który wykorzystuje główny bohater, nie jest niczym rewolucyjnym, a środowiska psychiatryczne najprawdopodobniej znają go już od bardzo dawna. I w ostateczności, zakończenie historii nie do końca satysfakcjonuje. Przypomina raczej sztampowy amerykański dreszczowiec niż ambitny thriller psychologiczny. Bardzo ciekawa intryga została sfinalizowana w naciągany sposób.
W trakcie 20 godzin grania (taka informacja widnieje na pudełku) można jednak wciągnąć się w świat Overclocked. Stopniowe odkrywanie fabuły od samego końca było bardzo dobrym, choć nie nowatorskim posunięciem. Przeszkadza tylko niewielka ilość łamigłówek. Większość czasu skupiamy się na sesjach terapeutycznych oraz na wątku rozwodowym Davida z Kim. Powoduje to, że gra w stylu point'n'click zmierza bardziej w stronę interaktywnego filmu aniżeli "rasowej" przygodówki. A szkoda, bo nie tylko fani będą zawiedzeni, ale również ci szukający nowych rozwiązań, gdyż nie znajdą tu nic godnego uwagi. House of Tales tym samym udowadnia, że nie chce wprowadzać rewolucji do gatunku, a jedynie zabawić się formą. I właśnie to wyszło im całkiem dobrze.