Sony dokonało niemożliwego. "Kraven Łowca" gorszy nawet od "Venoma"

„Kraven Łowca” trafia na ekrany kin, a my możemy odetchnąć z ulgą. Dlaczego? Bo póki co Sony wstrzymuje się z rozwojem kolejnych projektów o drugoplanowych postaciach z komiksów o Spider-Manie. Najwyższa pora, bo „Kraven” to kolejna artystyczna porażka, która przełoży się również na porażkę komercyjną - podobnie jak poprzednie obrazy.

Pierwsze recenzje najnowszej produkcji o ikonicznym antagoniście Pajączka nie pozostawiają wątpliwości: jest bardzo źle. Chyba nawet gorzej, niż przypuszczaliśmy. 

Serwis Rotten Tomatoes zebrał recenzje filmu - obecnie znajdziemy tam jedynie 14 proc. pozytywnych tekstów, czyli 8 z 56 dodanych. Średnia ocen to 3,70/10, czyli tylko nieznacznie więcej niż w przypadku wykpiwanej „Madame Web” (3,40/10). Lepiej natomiast poradził sobie kuriozalny „Morbius” (3,80/10) i... każdy z filmów o Venomie. Aaron Taylor-Johnson zachęcał wprawdzie do seansu i prosił, by dać filmowi szansę, obawiam się jednak, że mija się to z celem.

Co dokładnie piszą zachodni dziennikarze, w jaki sposób punktują film J.C. Chandora (który dotychczas oferował publiczności naprawdę solidne filmy)? David Rooney z „The Hollywood Reporter” rozwiewa wątpliwości: film nie jest „tak zły, że aż dobry”, nie jest też żadnym guilty pleasure, bo choć przelewa mnóstwo krwi, nigdy „nie podnosi temperatury ani nie rozpala emocji”.

Owen Gleiberman z „Variety” dodaje, że owszem, widział już o wiele gorsze od „Kravena” komiksowe filmy, ale seans nie wzbudził w nim krzty zainteresowania. „Najlepszym sposobem na podsumowanie moich odczuć będzie przyznanie się, że nie zostałem dłużej na seansie, by sprawdzić, czy po napisach pojawi się jakiś teaser”. 

Nieco bardziej łaskawy Peter Bradshaw z „Guardiana” mówi o „przeciętnym bohaterze w przeciętnym filmie”, co Alison Willimore z „Vulture” i „New York Magazine” kwituje słowami: „film, o który nikt nie prosił to nie tyle krytyka, co trzeźwa ocena podstawowego problemu Kravena Łowcy”. 

Postacie są nieciekawe (a wiele z nich okazuje się wręcz zbędna), fabuła głupawa - scenarzyści Art Marcun i Matt Holloway zebrali spore cięgi za fabularne bzdury, kiepską historię i narrację oraz kretyńskie dialogi. Niestety, film nie broni się też aspektami wizualnymi. Jak podkreśla David Ehrlich z „IndieWire”, CGI ewoluuje od „uroczo kreskówkowego” do „wykonanego tak tanio, jak to tylko możliwe przez studio próbujące ograniczyć straty” - by pod koniec „niebezpiecznie zbliżyć się do jakości Króla Skorpiona”. Również sceny akcji rażą sztucznością i nie pozwalają się zaangażować.

Z kolei Bill Bria konstatuje ponuro, że prawdziwą tragedią „Kravena” nie jest fakt, że obiecuje „przyszłość, która nigdy nie nastąpi”, ale to, że „mógł pozwolić sobie i uniwersum, do którego należy, odejść z godnością”. Czego, rzecz jasna, nie robi. Pozwala natomiast doświadczyć najgorszych kreacji zdobywców Oscarów - Ariany DeBose i Russella Crowe’a. Aaron Taylor-Johnson jest wprawdzie czasem chwalony za to, że bardzo zaangażował się w rolę, ale z tak fatalnie nakreślonym bohaterem nie był w stanie zrobić zbyt wiele. 

Czytaj więcej o filmach z uniwersum Spider-Mana:

Nie ma wątpliwości, że najbardziej zawiniło studio, szatkując skrypt i ingerując w cały projekt - kontynuując swą irracjonalną politykę względem filmów z pajęczego uniwersum, zupełnie tak, jak gdyby chcieli raz jeszcze osiągnąć fatalny efekt całkowicie świadomie. „Kraven” momentami bliski jest parodii; wielokrotnie rozśmiesza, ale nieświadomie. To film nudny, niepotrzebny i idiotyczny - cale szczęście, że studio postanowiło skończyć tę farsę.