REKLAMA

Dinozaury już nikogo nie straszą. "Park Jurajski" od teraz zabawia dzieciaki... robo-psami

"Park Jurajski: Obóz Kredowy" powrócił na Netflix z nowym, 4. sezonem i z miejsca stał się hitem wśród polskich widzów. Serwis nadal może pochwalić się przebojem, który znacznie przewyższa poziomem obie części "Jurassic World". Nie znaczy to natomiast, że 4. część animacji jest pozbawiona swoich problemów. Jaki jest nowy sezon animacji "Park Jurajski: Obóz Kredowy"? Tego dowiecie się z naszej recenzji.

park jurajski obóz kredowy recenzja sezon 4 netflix
REKLAMA

Fani "Parku Jurajskiego" i dinozaurów mają za sobą kilka ciężkich lat. Dwa nowe sequele "Jurassic World" i "Jurassic World: Upadłe królestwo" stały na tragicznym poziomie i porażały głupotą. Ich wpływ na zainteresowanie prehistorycznymi gigantami mógł być tylko negatywny i sądząc po wynikach Eurobaromatru pokazujących totalną ignorancję Polaków w temacie ewolucji, taki właśnie się okazał. Nie sposób tego porównać do trwającej dekadę mody na dinozaury, która wybuchła po premierze 1. części serii.

"Park Jurajski" opierał się na częściowo przestarzałych danych, ale i tak zdołał opanować wyobraźnię widzów, a potem popchnął ich w stronę poszukiwania dodatkowych informacji. Czy jakakolwiek inna produkcja dzisiaj robi coś podobnego? Do pewnego stopnia jestem w stanie pochwalić animowany serial "Park Jurajski: Obóz Kredowy". Produkcja Netfliksa i DreamWorks Animation zaliczyła mocny początek, ale potem z każdym kolejnym sezonem coraz bardziej zanurzała się w przeciętności. Na koniec 3. części obozowicze nareszcie wydostali się jednak z Isla Nublar i ruszyli ku nowemu przeznaczeniu. Dawało to nadzieję na rozwinięcie serialu w nowym kierunku i tak faktycznie się stało. Do pewnego stopnia.

REKLAMA

Park Jurajski: Obóz Kredowy już na Netflix. Recenzja serialu

Park Jurajski: Obóz Kredowy - opinie

"Park Jurajski: Obóz Kredowy" opuszcza Jurassic World i rozpoczyna własną historię.

Najnowszy sezon animacji rozgrywa się mniej więcej równolegle do wydarzeń z początku "Jurassic World: Upadłe królestwo". Wypuszczenie olbrzymiego mozazaura przez najemników nasłanych przez Eliego Millsa do wód oceanicznych sprawia olbrzymi kłopot podróżującym za pomocą łodzi członkom Obozu Kredowego. Szóstka dzieciaków zostaje zaatakowanych przez olbrzymiego gada i lądują na zupełnie nowej wyspie. Początkowo pocieszają się faktem, że tutaj nie napotkają przynajmniej na prehistoryczne zwierzęta. Ich pewnością siebie szybko zachwieje jednak bliskie spotkanie pierwszego stopnia z wygłodniałym tygrysem szablozębnym.

"Chwila moment, ale to przecież nie jest dinozaur" - powiecie i będziecie mieli rację. Wkrótce obozowicze odkrywają, że cała ta sytuacja ma jeszcze mniej wspólnego z naturalnym biegiem rzeczy niż na Isla Nublar. Demoniczna firma Mantah Corp wykorzystuje tajemniczą wyspę do dalszej hodowli wymarłych gatunków i sprawdzania ich w różnych środowiskach (odpowiednio w dżungli, na pustyni i w klimacie arktycznym). Nad wszystkim czuwa zaś Kash D. Langford, który dzięki swoim robotom i zdalnemu sterowaniu dinozaurami tworzy dla swoich mocodawców coś na kształt areny do walk na śmierć i życie między wielkimi gadami.

"Park Jurajski: Obóz Kredowy" pragnie odświeżyć trochę swoją formułę. Mam wątpliwość, czy zastąpienie dinozaurów robotami to był najlepszy wybór.

REKLAMA

Wiele z decyzji podjętych przez scenarzystów w 4. sezonie jak najbardziej się chwali. Serial znów skupia większość swojej uwagi na szóstce młodocianych bohaterów, co wychodzi mu na zdrowie. Każda z postaci dostaje zresztą swoją rolę do odegrania i odcinki poświęcone ich własnym rozterkom. Twórcy najwyraźniej uznali, że ich widownia dorasta razem z postaciami i pokusili się o trochę bardziej dojrzały dobór tematów: od poczucia winy i problemów psychicznych wynikających z traumatycznych przeżyć, przez problemy z przywództwem, aż po rodzące się między Kenjim i Brooklynn romantyczne uczucie.

Jednocześnie idą jednak w coraz bardziej absurdalne i głupiutkie science fiction, gdzie wszystko jest możliwe od strony technologii. Postawienie na przeciwnika posługującego się robotami też było dosyć średnim pomysłem, bo nikt nie ogląda "Parku Jurajskiego" dla robopsów i strzelających wiązkami energetycznymi androidów. Nie zmienia to zresztą nijak najgorszego aspektu serialu Netfliksa - scenarzyści nadal próbują jednocześnie mieć ciastko i je zjeść. Dlatego z jednej strony usilnie starają się przedstawić dinozaury jako żyjące i myślące zwierzęta, a z drugiej robią z nich bezlitosne maszyny do zabijania, gdy tylko jest im to potrzebne. Dopóki ten aspekt nie ulegnie zmianie, "Park Jurajski: Obóz Kredowy" zawsze będzie miał problem z wybiciem się ponad przeciętność.

"Park Jurajski: Obóz Kredowy" już na Netflix Polska.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA