REKLAMA

Patryk Vega zrobi film o polskiej polityce. Reżyser wciąż próbuje być jak Wojciech Smarzowski

Patryk Vega nie odpuszcza morderczego tempa wypuszczania kolejnych produkcji. Tym razem planuje film o politykach. Podobno już zdołał namieszać wśród rządzących.

jacek braciak patryk vega polityka
REKLAMA
REKLAMA

Nie minęło nawet pół roku od premiery „Kobiet mafii 2”, a niestrudzony reżyser zapowiedział nowy projekt. Jak zawsze będzie starał się włożyć kij w mrowisko, tym razem tym mrowiskiem będzie polska scena polityczna. Patryk Vega w wywiadzie udzielonym Onetowi wyznał, że składano mu intratne propozycje, żeby przesunął premierę, bo jego film może mieć wpływ na wynik jesiennych wyborów. Najpewniej płynęły one z obozu rządzącego, bo jak informuje portal scenariusz trafił w ręce polityków PiS i wywołał wśród nich prawdziwe przerażenie.

Obraz został nazwany „Polityka” i powstawał w tajemnicy. Ekipa miała zakaz wykonywania zdjęć na planie, a Vega zdecydował się na montowanie poza granicami kraju. Nie znamy obsady, a o fabule wiemy tylko tyle, że pokaże polityków takimi, jakimi naprawdę są. Zobaczymy jak zachowują się oni, kiedy kamery są wyłączone.

Patryk Vega liczy, że „Polityka” będzie w jego filmografii tym, czym dla Smarzowskiego był „Kler”?

Taką próbę twórca „Pitbulla” podjął już w „Botoksie”. Wtedy na celownik wziął polską służbę zdrowia. Film w premierowy weekend obejrzało 712 tys. widzów, a w sieci zawrzało. Jedni nazywali jego produkcję „szkodliwą społecznie”, „ordynarnym paszkwilem”, a jego samego „tabloidowym krzykaczem”, inni zaś docenili szczerość, odwagę i bezkompromisowość reżysera.

W swojej twórczości Vega bezustannie próbuje odmalować realia, o których akurat opowiada jego film, a przy okazji opowiedzieć o Polsce. Już oryginalny „Pitbull” z 2005 roku z postacią Despero i resztą ferajny z warszawskiego Wydziału Zabójstw przedstawiał podane z realizmem patologie trawiące ulice. Polska Vegi sytuowała się między tą ukazaną przez Władysława Pasikowskiego, a nieuleczalną gangreną sączącą się z kraju nad Wisłą w kinie Wojciecha Smarzowskiego.

Porównanie z ostatnim z twórców nie jest nad wyrost, bo obaj przecież starają się przedstawić obraz Polski z jej przywarami i słabościami. Smarzowski robi to jednak o kilka klas wyżej, zgrabniej i sumienniej. U Vegi wybrzmiewa populizm. Owszem, to próba dokumentacji rodzimego „tu i teraz”, ale w sensacyjnym wydaniu.

Vega za wszelką cenę stara się stykać z prawdziwymi ludźmi i wnikać w ich życiorysy.

Rozmawiał godzinami z agentami służb specjalnych, kładł na stole dyktafon, gawędząc z policjantkami o ich pracy, a nawet wysyłał swoje aktorki na prawdziwe akcje z funkcjonariuszkami, aby mogły poznać smak pracy w mundurze i z pistoletem u boku. Nie inaczej było przy „Botoksie”, który traktuje o jednej z bardziej znienawidzonych przez Polaków instytucji: służbie zdrowia. Według Vegi jest to policzek wymierzony w świat stojący kitlami i stetoskopami, prawdziwa belka w oku lekarzy.

botoks patryk vega polityka

Mimo to społeczna dyskusja nie wybrzmiała tak silnie, jak można by było się spodziewać. Zaobserwować można było przepychankę słowną, ale nie prawdziwą dyskusję. Trzeba przyznać, że na początku tak też było z „Klerem”. Jedni krzyczeli, że to doskonały obraz będący na tyle niewygodnym dla środowisk prawicowych, że jest przez nie blokowany, a drudzy jeszcze silniej piłowali twarze określając film „tandetną prowokacją” i odkurzając przy okazji schowane w piwnicach pochodnie i widły.

Wojciech Smarzowski ma niezaprzeczalną moc oddziaływania nie tylko na widza na sali kinowej, ale i na społeczeństwo jako takie.

Reżyser ma tego zresztą świadomość i z rozumem operuje nadaną mu siłą. Starannie i z wyczuciem rozlicza się z historią („Dom zły”, „Róża”, „Wołyń”), czy też dotyka tych współczesnych tematów leżących u podstaw „Drogówki” czy „Kleru”. To nie bulwarówka, żaden populizm, jak w przypadku Vegi. Wbijanie kija w mrowisko? Chwytanie się sensacji? Raczej chęć popchnięcia nas wszystkich do rozmowy, próba wprowadzenia dialogu. Ten ostatecznie zaistniał, a swoje trzy grosze dorzucił ostatnio Tomasz Sekielski.

REKLAMA
kler smarzowski patryk vega

Czy podobną moc będzie miała „Polityka” Vegi? Biorąc pod uwagę środki, jakie wykorzystuje reżyser może być z tym ciężko, bo za mało u niego powagi, a za dużo taniej rozrywki i humoru opartego na wulgaryzmach. Takie produkcje, mimo że docierają do masowego widza, trudno brać na serio i traktować jako przyczynek do dyskusji. A że z takową jako taką mamy problem, to już inna kwestia. Nie potrafiliśmy rozmawiać po filmach Szumowskiej, po „W imię…”, ale przecież i po „Twarzy”, która odbiła się głośnym echem pozostając w pamięci niektórych jako antypolska agitka. Również po „Smoleńsku” było nas stać wyłącznie na rzucanie w siebie inwektywami. Czy „Polityka” zdziała coś więcej oprócz tego, że Vega wróci na ścianki, a na podwórkach będą cytowane nowe teksty z jego filmu? Pewnie nie, a zdanie o politykach i tak mamy już nienajlepsze.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA