W końcu jest! Dzieło zrodzone z połączonych sił studia Level 5 oraz Capcomu doczekało się angielskiej lokalizacji. Warto napisać, że wyjście tej gry poza obręby Japonii trwało całe dwa lata. Od kiedy jednak Professor Layton vs. Phoenix Wright: Ace Attorney znalazło się na sklepowych półkach, jest to obowiązkowy tytuł dla każdego posiadacza Nintendo 3DS.
Marzec to niesamowity miesiąc dla wszystkich miłośników gier. Reaper of Souls dla trzeciego Diablo, InFamous: Second Son, Titanfall, Kijek Prawdy czy Dark Souls 2 – nagromadzenie kapitalnych, ociekających grywalnością tytułów bije wszelkie rekordy. W natłoku szalenie udanych produkcji Professor Layton vs. Phoenix Wright: Ace Attorney mogłoby przejść w Polsce niemal bez echa, na co w życiu nie pozwolę. To jedna z najlepszych mobilnych produkcji, jakie kiedykolwiek trzymałem w swoich dłoniach!
Chciałbym zaznaczyć, że jestem daleki od zakończenia opowieści snutej przez Level 5 oraz Capcom. Po kilkunastu godzinach przygód profesora Laytona oraz adwokata Wrighta zdaję się być nie dalej, niż w 2/5 opowieści, co samo w sobie napawa mnie uśmiechem od ucha do ucha. Porównując ten tytuł do innych mobilnych produkcji, na PlayStation Vitę czy tez smartfony i tablety, wydawana przez Nintendo gra posiada ogromną dawkę zawartości. Ta jest na niezwykle wysokim poziomie i swoją żywotnością przerasta naprawdę wiele produkcji stworzonych z myślą o stacjonarnych konsolach. Jeżeli podczas zakupu zawsze zwracaliście uwagę na czas potrzebny do przejścia gry, będziecie zachwyceni Professor Layton vs. Phoenix Wright: Ace Attorney.
Ten tytuł jest wyjątkowy również z innego względu. Twórcy postanowili połączyć światy dwóch zupełnie różnych, niezależnych serii. Dotychczas przygody profesora Laytona oraz jego ucznia Luke’a jak i sądowe batalie prawnika Wrighta były całkowicie odmiennymi grami. To tak, jak gdyby do jednej produkcji wpakować Larę Croft i Nathana Drake’a czy też Thiefa oraz Altaira. Bardzo ciekawe zagranie, które w jeszcze wyraźniejszy sposób unifikuje ekskluzywne marki, które w swoim posiadaniu na wyłączność ma Nintendo.
Professor Layton vs. Phoenix Wright: Ace Attorney to właściwie dwie gry w jednym kartridżu. Zadaniem gracza jest zarówno rozwiązywanie łamigłówek oraz eksploracja terenu razem z Laytonem, jak również bronienie swoich klientów w sądzie, sterując Wrightem. Poszatkowana na epizody produkcja oddaje w ręce graczy bohaterów naprzemiennie. Dzięki takiemu zabiegowi rozgrywka nie jest w stanie się znudzić. Temu tytułowi na pewno nie grozi monotonia. Nawet, jeżeli jesteście zmęczeni sądowymi podchodami, niebawem zostaniecie zmuszeni do rozwiązywanie zagadek stawianych przed profesorem i odwrotnie. Żeby było jeszcze ciekawiej, epizody najczęściej przerywane zostają w takich momentach, że nie sposób oderwać się od 3DSa. Będziecie pod silnym wrażeniem, jak gdybyście brali udział w interaktywnym serialu, podczas którego najciekawsze rzeczy zawsze dzieją się zaraz przed napisami końcowymi danego odcinka.
Zestawienie ze sobą dwóch odmiennych marek, dwóch serii świetnych gier, zaowocowało możliwością porównania ich ze sobą w sposób dokładniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Niestety, profesor Layton na tle adwokata Wrighta prezentuje się co najwyżej poprawnie. Oczywiście elementy z nim i Luke’m są wykonane naprawdę bardzo dobrze i aż chce się grać. Mimo wszystko, w moim mniemaniu to Ace Attorney skradł dżentelmenowi w kapeluszu całą sławę, oferując ciekawszy model rozgrywki. To jednak kwestia wysoce subiektywna i jestem przekonany, że znajdzie się wielu graczy, którzy chętniej wcielali się w Laytona i jego ucznia.
Sama lokalizacja wypadła niezwykle atrakcyjnie. Początkowe sekwencje gry Professor Layton vs. Phoenix Wright: Ace Attorney odbywają się w pochmurnym, deszczowym Londynie. Klimat brytyjskiego City jest odczuwalny nie tylko za pomocą ładnych, trójwymiarowych kadrów, ale również aktorów, którzy nienaganną angielszczyzną wprowadzają gracza w odpowiedni klimat. Dialogi są czytelne i jasne, natomiast mówione kwestie niezwykle barwne i charakterystyczne. Słowem, pierwszorzędna robota, za którą naprawdę można wybaczyć te dwa lata zwłoki.
No a jak się w to gra? Kapitalnie! Przyznam, że nie mogę się odpędzić od tego tytułu. Nawet na tyle, że chwilowo w odstawkę poszło Final Fantasy X/X-2 HD Remaster na PlayStation Vita. Jako ogromny miłośnik „Finali”, nigdy bym siebie o to nie podejrzewał. Professor Layton vs. Phoenix Wright: Ace Attorney jest jednak wypełniony po brzegi tą specyficzną, charakterystyczną magią Nintendo, niedostępną na innych platformach. Ta gra wzbudza uśmiech od ucha do ucha. Zróżnicowane zagadki stawiane przed Laytonem nie są nową jakością, ale trzymają poziom. Rozprawy sądowe Wrighta to już oczywiście prawdziwy majstersztyk i niezwykle umiejętnie prowadzony teatr. Całość spaja ze sobą odpowiednio akcentująca daną chwilę muzyka i głosy aktorów. Historia jest wciągająca jak piaski, natomiast wykorzystanie unikalnych możliwości handhelda – odpowiednie. Nie wyobrażam sobie gry bez rysika, chociaż ta jest możliwa.
Na ten moment Professor Layton vs. Phoenix Wright: Ace Attorney wgniótł mnie w fotel. Chociaż jestem w połowie opowieści, nie mogę się oderwać od 3DSa. To bez wątpienia jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza gra na tego handhelda wydana w 2014 roku. Miłośnicy gier logicznych będą w siódmym niebie. Ryzykowne, ale niezwykle ciekawe połącznie dwóch marek zakończyło się pełnym sukcesem. Wracam grać, ponownie zagłębiając się w tę specyficzną magię tytułu. Absolutny must have dla sympatyków Nintendo. Jestem zachwycony.