Gry wyścigowe zawsze kojarzyły mi się z dwoma schematami. Albo były strasznie trudne, wymagające tak wielu ćwiczeń, że odpuszczałem sobie zabawę po kilku minutach i już nigdy do nich nie wracałem (ToCA), albo były tak proste i banalne, że pograłem kilka godzin i odchodziłem od monitora znudzony (nowe Need for Speed). W całym moim życiu polubiłem tylko Most Wanted i Wipeout, tylko te dwie gry łączyły zalety obu podgatunków wyścigówek. Zdawało mi się, że to tytuły idealne, nie da się stworzyć już lepszego dzieła opartego o kręcenie kierownicą. Cóż, wtedy nie znałem jeszcze Project Gotham Racing.
Wraz z premierą Xboksa 360 w 2005 roku ukazało się kilka gier - jedne z nich lepsze, inne gorsze. PGR3 zdecydowanie trzeba zaliczyć do tych drugich. Już od włożenia płyty czuje się w kościach, że to nie jest zwykła wyścigówka. Hardkor - podejrzewam, że te słowo najlepiej opisuje całą serię. Trudno tu znaleźć proste wyścigi, które zalicza się bez spuszczania palca z przycisku odpowiedzialnego za gaz, do tego zostawiając resztę wozów daleko za swoim Mustangiem pędzącym trzysta kilometrów na godzinę. Zacznijmy może od zdefiniowania poziomów trudności. Jest ich aż pięć, choć tylko trzy odpowiadają typowym medalom znanym z wyścigówek - gold, silver i bronze. Do tego dochodzą dwa bonusowe - platyna, dostępna tylko najlepszym kierowcom, którzy potrafią jeździć lepiej, niż większość rajdowców na tej planecie, a także stal - którą wybierze sporo osób na pierwszych trasach, co odradzam, bo poziom trudności jest aż za łatwy. Różnice pomiędzy medalami są spore, zwykle liczące koło dziesięciu sekund - co w grze rajdowej jest gigantyczną sumą, przez co aby uzyskać jeden z wyższych medali trzeba niewiarygodnie się starać - sam zaliczając wyścig na platynie w pogoni za achievementami musiałem powtarzać go kilka razy, zapamiętując trasę na pamięć. Jakby tego było mało, musiałem pamiętać, na jakim biegu i z jaką prędkością wziąć absolutnie każdy zakręt - PGR3 nie pozwala na jazdę na ślepo, tutaj trasy trzeba po prostu pamiętać.
Skoro mowa o torach, jest ich niezliczona ilość - a to dzięki edytorowi, który pozwala na zbudowanie własnego wyścigu. Mimo iż mamy dostęp do małej części miasta, możliwości jest naprawdę wiele i stworzenie toru okrążającego centrum Londynu kończącego się pod Big Benem jest jak najbardziej możliwe. Miast jest pięć - wymieniony Londyn z prostymi, przyjemnymi zakrętami i szerokimi trasami, Nowy Jork z długimi mostami i 90-stopniowymi zakrętami, Tokio z wieloma nieprzewidywalnymi zakrętami i krzywymi drogami pozwalającymi wyrzucić samochód w powietrze, Las Vegas przypominające nieco Nowy Jork przez swą najdłuższą ulicę w grze, pozwalającą na rozwinięcie maksymalnej prędkości, a także Nürburgring wraz ze słynnym wyścigiem wymagającym dwudziestu minut jazdy w skupieniu. Ten niemiecki tor oferuje zdecydowanie najtrudniejsze zakręty, co zwykle kończy się niemiłymi obrotami o 180 stopni.
Project Gotham Racing 3 oferuje aż 80 różnych wozów, każdy z nich ma dokładny opis, podane dane takie jak maksymalna prędkość, rok wprowadzenia, a także klasa. Te ostatnie najlepiej opisują możliwości pojazdu, grupując 80 maszyn na 5 klas - A, B, C, D i E. Mylicie się, jeśli myślicie, że chodzi tu po prostu o maksymalną prędkość. Mimo iż to jest czynnikiem wspólnym w każdej klasie, liczą się także inne dane. E to głównie klasyki - Ferrari Testarossa i podobne pojazdy, niewyciągające wielkich prędkości - mimo to dość trudne w prowadzeniu. Klasa D to rozwinięcie poprzedniczki - nieco nowsze pojazdy, choć klasyki - łatwiejsze w obsłudze. Klasa C to obecne pojazdy nie wymagające niczego szczególnego - w zakręty wchodzą idealnie, ślizgają się aż miło, a Kudosy (o których później) lecą bardzo szybko. Zabawa zaczyna się wraz z kupnem wozu z klasy B - w mojej opinii najciekawszej. Pojazdy nowoczesne, osiągające niewiarygodne prędkości, średnio trudne w prowadzeniu, a przy tym najciekawsze z całej gry. Tutaj poznajemy Ferrari Enzo - gdyby gry wyścigowe miały głównych bohaterów, PGR3 obdarzone zostałoby właśnie tym pojazdem. Pojawia się prawie w każdym pojedynku online. Niektórzy mówią, że jest przepakowany, ja uważam, że to po prostu możliwości prawdziwego Enzo są tak wielkie. Kto nauczy się jeździć tym monstrum, zyskuje olbrzymią przewagę w pojedynkach przez Sieć. Dla koneserów zostaje jeszcze klasa A - najszybsze, a przy tym najbardziej wymagające wozy w grze.
Podczas gdy w innych grach o pojazdach wszystko opiera się o kasę, tutaj tę rolę pełnią Kudosy. Odblokowują one nowe pojazdy (które mimo to trzeba kupić za kasę zdobywaną w karierze), nowe rangi (ergo achievementy) i dają wyższe miejsca w rankingach. Zdobywa się je za niestandardowe manewry, takie jak drift, drafting czy słynną 360. Podobnie jak w grach akcji, Kudosy zbiera się w kombinacje, które dają jeszcze więcej punktów - mistrzowie PGR3 jeżdżą cały wyścig nieprzerwanie robiąc coś, co daje troszkę punktów.
Skoro już poruszyłem kilka razy temat rozgrywek przez sieć, pora go rozwinąć. PGR3 pozwala grać przez system link (dwa Xboksy połączone kablem w jednym pokoju), Xbox Live (gdzie zaczyna się cała zabawa), a także oferuje Tournamenty online, karierę online i rankingi, dzięki czemu możemy zobaczyć jak prezentuje się konkurencja z naszymi znajomymi na Live. Podczas gdy zwykły online oferuje standardowe ustawianie wyścigów znane z innych gier tego typu, turnieje i kariera przez sieć są już innym doświadczeniem. Te pierwsze okupuje gigantyczna liczba rajdowców. Zwykle aby choćby się zakwalifikować należy pokazać bardzo przyzwoity czas, bezbłędny przejazd to nie wszystko. Tutaj musiałem uczyć się na pamięć pod jakim kątem i z jaką prędkością podjechać do jednego zakrętu. Profesjonaliści spędzają całe godziny na jednym torze bijąc własne rekordy - wszystko to, aby dostać się do turnieju, nie mówię już o finałach. Niestety, internetowa kariera nie jest już tak popularna - niewiele osób ma zamiar się ścigać, co utrudnia robienie achievementów i zabiera sporo zabawy.
Z zabawą przez sieć związane jest jeszcze GothamTV, któremu warto poświęcić cały akapit. Otóż PGR3 oferuje powtórkami każdego lepszego przejazdu, przez co można obejrzeć powtórki najlepszych rajdowców z dowolnej trasy. Pobieranie jednego filmu nie trwa wiele, dosłownie kilkanaście sekund, a daje sporo, między innymi pojęcie jak samemu przejechać jeden z trudniejszych wyścigów w karierze. Jest też kanał herosów - puszczający na żywo najlepszych kierowców dnia. Aby dostać się na wizję trzeba pokazać nie lada umiejętności, albo po prostu jeździć cały dzień na internetowych torach. GothamTV jest też dostępny na naszym Xboksie 360 w postaci powtórek. Nie są to zwykłe replaye znane z innych wyścigówek, tutaj każdy z nich po ukończeniu wyścigu możemy zapisać na dysku lub pokazać znajomemu. Nie zabrakło także opcji robienia zdjęć i wysyłania ich do Internetu, a także oglądania na własnym komputerze - stąd też każdy screenshot w tej recenzji został stworzony przeze mnie na jednym z torów gry.
Oprawa PGR3 stoi na najwyższym możliwym poziomie. Na więcej słów zasługuje oprawa audio, gdyż grafika mimo swojej perfekcji schodzi na dalszy plan. Dźwięki pojazdów są przyzwoite i realistyczne (choć w życiu nie słyszałem Enzo pędzącego 300km/h), zaś muzyka to istna perfekcja. Została dobrana idealnie pod każde miasto. Mimo iż w przeciwieństwie do PGR2 miasta nie mają swoich stacji radiowych, do Londynu idealnie pasuje alternatywny rock, zaś po Japonii pięknie się jeździ przy dźwiękach jPopu. Oczywiście można zmienić kolejność muzyki, stąd miłośnicy klasyki czym prędzej wrzucą sobie do Gotham Radio Bacha i Chopina, zaś miłośnicy cięższych brzmień rock lub jego alternatywną wersję. Nie zabrakło także elektroniki i bardziej orientalnych dźwięków. Grafika także jest ponadprzeciętna - nie ujawnia prawdziwej mocy Xboksa 360, ale jak na grę, która wyszła razem z konsolą jest lepiej niż świetnie! Fotorealistyczne wozy są bardzo piękne, publiczność oglądająca wyścigi nie jest w 2D, zaś miasta robią wrażenie i przypominają oryginały.
Podsumowując, Project Gotham Racing 3 to wyścigówka idealna - nawet czwarta część serii nie jest tak dobra jak trzecia. Absolutnie każdy fan tego gatunku powinien spróbować choćby dema, aby przekonać się, jak bardzo hardkorowe te dzieło w rzeczywistości jest. Szkoda tylko, że Bizzare porzuciło serię, przez co piątą część zrobi inne studio. Miejmy tylko nadzieję, że Bizzare wymyśli coś nowego o czterech kółkach, bo firma sprawdza się świetnie robiąc gry rajdowe.