REKLAMA

Rewelacyjne posunięcia Zeptolab. Twórcy Cut the Rope triumfują tam gdzie zawodzi Angry Birds

Finowie w Rovio przechodzą przez bardzo ciężki okres. Chociaż marka Angry Birds generuje olbrzymie przychody, złoty okres firma zdaje się mieć za sobą. Z powodzeniem wykorzystuje to rosyjski Zeptolab, rozpychając się kapitalnym projektem.

Rewelacyjne posunięcia Zeptolab. Twórcy Cut the Rope triumfują tam gdzie zawodzi Angry Birds
REKLAMA
REKLAMA

To już 5 lat od kiedy Rovio dało światu pierwsze Angry Birds. Kolejne aplikacje tego studia są coraz mniej wartościowe i dopracowane, zamieniając się w interaktywne katalogi zabawek. Schemat jest bardzo prosty – najpierw tworzymy grę, która jest darmowa i powinna dotrzeć do możliwie jak najszerszej grupy odbiorców. Stąd premiera nie tylko na Androidzie oraz iOS, ale również BlackBerry oraz Windows Phone. Oczywiście samej gry w grze będzie niewiele, ponieważ nie taki jest powód istnienia kolejnych aplikacji.

angry birds transformers

Te mają zachęcać do kupna licencjonowanych produktów. Robimy więc takich bohaterów i takie otoczenie, które można zamienić na pluszaki, zabawki, nadruki na tornistrach, zeszytach, odzieży, a nawet puszkach z gazowanymi napojami. Pomagają w tym sojusze z innymi głośnymi, dobrze sprzedającymi się wśród młodszych odbiorów markami. Transformers? Gwiezdne Wojny? Nie ma żadnego problemu. Szkoda, że Harry Potter tak szybko się skończył. Świnio-Voldermord byłby idealnym prezentem na święta.

Zysk Rovio nie tkwi w reklamach oraz mikro-transakcjach, ale właśnie licencjonowanych produktach na sklepowych półkach. Dlatego kolejne odsłony Angry Birds tworzone są z prędkością serii z karabinu maszynowego

Aplikacje mają przypominać internetowe katalogi z opierzonymi produktami. Jak doskonale wiemy po zapchanych skrzynkach pocztowych, gazetki reklamowe zawsze są darmowe, podobnie jak gry Rovio. Taki model działania sprawdzał się między 2013 i połową 2014 roku. Na całe szczęście coraz niższa i niższa jakość oferowanych aplikacji w końcu zaczęła odbijać się na producentach. Rosnącemu apetytowi wszechstronnego molocha nie są w stanie sprostać kolejne premiery gier. Po wydaniu naprawdę fatalnego Angry Birds: Transformers coś pękło. Rovio wchodzi w rok 2015 odchudzone o 120 pracowników, których to firma była zmuszona zwolnić.

angry birds stella

Jest za wcześnie aby ferować jakiekolwiek wyroki, ale dokładnie tak samo wyglądał początek końca Zyngi – dawnego lidera mobilnej rozgrywki

Tam gdzie nie udaje się Rovio korzysta inna firma. O znacznie mniejszym zasięgu i przychodach, ale konsekwentnym planie działania i produktach o lepszej jakości. Mowa o Zeptolab, producentach popularnej serii Cut the Rope. Rosjanie są jednym z niewielu studiów deweloperskich, które wciąż mogą sobie pozwolić na wydanie płatnej, casualowej gry pośród wielu darmowych aplikacji. Chociaż prosta i skromna, ich produkcja jest jednocześnie wyznacznikiem pewnej oczekiwanej jakości. Jakości, za którą posiadacze smartfonów i tabletów są w stanie zapłacić.

W przeciwieństwie do Angry Birds każda kluczowa odsłona Cut the Rope kosztuje nieco ponad 3 złote. Niska stawka, ale ogromna bariera. Oczywiście Zeptolab eksperymentuje również z darmowymi edycjami swoich produktów, lecz w ograniczonej formie. Filarem firmy są tytuły płatne, grywalne i doskonale rozpoznawalne. O tej samej mechanice i niezbyt odważnych, delikatnych nowościach oraz implementacjach. Rosjanie po prostu dostarczają więcej tego samego, chcąc za to uczciwą zapłatę. Efekt? 600 milionów pobrań z Google Play oraz iTunes App Store. Każdy mobilny producent zabiłby za taki wynik.

cut the rope

Zeptolab to twórca niezwykle zachowawczy. Wszystkie swoje aplikacje wydaje i tworzy sam, powstrzymując się od ekspansji na modłę Rovio

Rosjanie zaczynają wykorzystywać słabość Finów dopiero teraz, ostrożnie przyjmując podobny model biznesowy. Cel? Zamienić markę Cut the Rope w markę Om Nom. Czym jest Om Nom? To właśnie bohater aplikacji Zeptolab – sympatyczny zielony stworek wyglądający jak skrzyżowanie żaby, psa i dinozaura. W nim firma widzi swoją przyszłość i w niego inwestuje, właśnie w tym momencie wytaczając swoje największe działa.

W iTunes App Store pojawiła się już aplikacja My Om Nom. Stylizowany na kultowe tamagochi program jest płatny i polega na opiece nad tytułowym stworkiem. Producent nie spieszy się z konwersją na Androida i inne platformy. W przeciwieństwie do Finów jego posunięcia są mocno opieszałe i wyważone. Zamiast celować w jak najszersze grono odbiorców producent dopieszcza swoją ofertę dla klientów skłonnych zapłacić. Efekt? My Om Nom mogę zarekomendować każdemu rodzicowi.

REKLAMA

My Om Nom jest płatne, nie posiada reklam oraz żadnych mikro-transakcji. Taka polityka wydawnicza w obszarze gier tworzonych z myślą o najmłodszych odbiorach to pokaz olbrzymiej siły

Siły, co do której wielu innych, większych producentów nie ma pewności. Dzięki takiemu podejściu My Om Nom jest kompletną grą dla najmłodszych. Rodzice mogą ją kupić i dać dziecku bez strachu, że to wykona dziesiątki mikro-transakcji. Aplikacja jest atrakcyjna wizualnie, sympatyczna, przyjazna oraz ucząca odpowiedzialności  i troski o inną istotę. Dla mnie bomba, chociaż sam wciąż jeszcze nie mam własnego potomka.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA