REKLAMA

"Milenialsi i ich pi*przone komórki" przyczyną klapy "Ostaniego pojedynku". Wściekły Ridley Scott narzeka na młode pokolenie

Ridley Scott intensywnie promuje swój nowy film "Dom Gucci" i co rusz pojawia się w brytyjskich i amerykańskich mediach. Czasem w trakcie tych rozmów ewidentnie ponosi go jednak wyobraźnia. Tak było, gdy stwierdził, że "milenialsi i ich pi*przone komórki" doprowadziły do porażki "Ostatniego pojedynku" w box office.

ridley scott ostatni pojedynek milenialsi
REKLAMA

Fani brytyjskiego reżysera do tej pory mogli cieszyć się z jego nadprogramowej obecności w mediach, bo dowiedzieli się w ten sposób dużo o jego najbliższych planach filmowych. Najpierw Ridley Scott opowiedział o zakończeniu prac nad scenariuszem "Gladiatora 2", a potem wyznał, kiedy ruszają zdjęcia do jego następnego filmu o Napoleonie Bonapartem. Zaledwie wczoraj pisaliśmy zaś o przekazanej przez filmowca informacji o planowanych serialach w uniwersach "Blade Runner" i "Obcego".

Można jednak odnieść wrażenie, że nadmiar wywiadów nieco nadwerężył siły Ridleya Scotta i doprowadził do czasowego oderwania od rzeczywistości. Jak inaczej tłumaczyć sobie jego absolutnie absurdalną wypowiedź udzieloną podcastowi WTF Marca Marona? W trakcie programu Scott został zapytany o (obiektywnie) słabą akcję promocyjną filmu "Ostatni pojedynek", który przy wynoszącym 100 mln dolarów budżecie zarobił tylko 27 mln w światowych kinach. Reżyser stanął w obronie marketingowców Disneya i postanowił za tak słaby wynik obwinić... pokolenie Y.

REKLAMA

Ridley Scott narzeka na "milenialsów i ich pi*przone komórki", bo nie poszli obejrzeć jego filmu.

Myślę, że wszystko to sprowadza się do jednego. Mamy teraz odbiorców, którzy wychowali się na tych pi*przonych komórkach. Milenialsi nie chcą być uczeni niczego, czego nie dowiadują się za pomocą smartfonów. To dosyć ogólnikowa opinia, ale myślę, że mamy z tym teraz do czynienia na Facebooku. Nie wykorzystujemy go we właściwy sposób, przez co daliśmy niewłaściwą pewność siebie najnowszej generacji

- rzucił swoimi mądrościami Ridley Scott.

Krytycy z całego świata zgadzają się, że "Ostatni pojedynek" to niezwykle interesujący i utrzymany na wysokim poziomie dramat historyczny, Większość osób, które go obejrzały, zapewne wraz ze Scottem żałuje tak słabego wyniku w box office. Obwinianie milenialsów za tak olbrzymią porażkę finansową jakiejś produkcji to jednak totalny absurd. Pomińmy już fakt, że pokolenie Y nie jest "najnowszą generacją" i pouczający młodych ludzi Ridley Scott najwyraźniej sam ma poważne braki w wiedzy.

Ridley Scott wygląda teraz jak stereotypowy zgred z sąsiedztwa, który wymachuje pięścią na "te wstrętne dzieciaki"

REKLAMA

Dlaczego jednak akurat oni mają tak czy inaczej odpowiadać za wynik "Ostatniego pojedynku"? Nie powiedziałbym, że było dzieło idealnie skrojone akurat pod nich. Znajdziemy tam tematykę molestowania seksualnego i ograniczania praw kobiet, a są to tematy bliskie młodemu pokoleniu. Natomiast filmów poświęconych tego typu kwestiom wcale w ostatnim czasie nie brakowało. Co więcej, większość z nich toczyła się w bliższej milenialsom współczesności niż średniowiecznej Francji.

W tym wypadku historyczny sztafaż nie okazał się przesadnie pociągający. Ale przecież nie tylko dla młodych widzów, bo na "Ostatni pojedynek" prawie nikt nie poszedł. Bez względu na wiek. Zresztą ważniejszym powodem porażki produkcji jest pandemia koronawirusa, która bardzo szkodzi kinu środka i znacząco ogranicza jego możliwości dystrybucyjne. Bardzo dziwne, że ktoś taki jak Ridley Scott tego nie dostrzega. Zamiast tego wpada w stereotypowe narzekanie na młode pokolenie i jego gadżety. Trochę to wręcz karykaturalne.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA