REKLAMA

Mroczna przeszłość Robbiego Williamsa. To mocny, wywołujący dyskomfort dokument

Brytyjski książę muzyki pop, bo tak mówi się o Robbiem Williamsie, doczekał się miniserialu dokumentalnego na Netfliksie. W czterech odcinkach dostajemy obraz gwiazdora lat 90. bez żadnego lukru, rozebranego niemal ze wszystkiego. Ten facet przeszedł naprawdę wiele złego i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Jednak to nie mocne wyznania w produkcji, a forma dokumentu może wywołać w widzach pewien dyskomfort.

robbie williams serial netflix recenzja opinie
REKLAMA

Kolejny angielski gwiazdor po Davidzie Beckhamie doczekał się swojego dokumentu na Netfliksie. W czteroodcinkowym miniserialu, który premierę miał 8 listopada, Robbie Williams przegląda w domowym rozmemłaniu dwadzieścia pięć lat swojej kariery na archiwalnych nagraniach, których nigdy nikt nie widział. To sposób wokalisty na to, by rozprawić się z wieloma demonami przeszłości.

REKLAMA

Robbie Williams rozliczył się z demonami

Ten dobiegający pięćdziesiątki gwiazdor przeżył wszystko: zbyt wczesne wrzucenie w świat dorosłych, platynowe płyty, wyprzedane koncerty, uwielbienie tłumów, ale też alkohol, narkotyki, depresję, próbę samobójczą, liczne choroby, towarzyszącą cały mu czas niepewność i konflikty ze współpracownikami.

Więcej o dokumentach Netfliksa przeczytasz w Spider's Web:

Historię o ogromnej sławie i cenie, jaką zapłacił za nią Williams, ogląda się z szeroko otwartymi oczami, zaczynając od zanurzenia się w karierą boysbandu Take That, w którym Williams zaczynał swoją karierę. To było kompletne zanurzenie się w świat dorosłych, na które nie byłem gotowy - przyznaje Robbie w średnim wieku, spoglądając na archiwalne materiały, gdzie piątka młodych chłopaków była nie mniej popularna, co The Beatles. Jak to w show-biznesie bywa - wraz z wielką, nieoczekiwaną karierą, przychodzi sława i - oczywiście - używki.

Nie jest tajemnicą, że Williams w młodym wieku sięgnął po alkohol i narkotyki, podobnie jak to, że nie do końca odnajdywał się w zespole. Gdy już rozstał się z Take That, robiąc solową karierę, nawet na koncertach nie szczędził przykrych słów liderowi formacji, którym w tamtym czasie był Gary Barlow. Gdy 49-letni gwiazdor ogląda nagrania, na których jako młodzieniec wykrzykuje na koncercie do tłumu, że Gary Barlow jest skończony, maluje się na jego twarzy smutek i zakłopotanie. Przepraszam, że tak potraktowałem Gary'ego - mówi.

W dokumencie Joego Pearlmana oglądamy Williamsa, który komentuje - siedząc w bieliźnie na łóżku - archiwalne nagrania: czasem jest bardzo krytyczny w stosunku do samego siebie sprzed lat, innym razem uśmiechnie się lub wzruszy. A jest co oglądać, bo materiały archiwalne są niezwykle różnorodne i pochodzą z różnych okresów życia gwiazdora. Radość z sukcesu hitu "Angel" miesza się z wyznaniem o depresji, uzależnieniami gwiazdora, atakiem paniki, którego doznał na jednym z koncertów podczas trasy koncertowej w Irlandii.

Widzowie mogą też podejrzeć prywatne chwile Williamsa spędzane z przyjaciółmi, w tym z Geri Halliwell ze Spice Girls, którą tabloidy określały dziewczyną piosenkarza, natomiast sam Williams mówił, że łączy ich przyjaźń. W opowieści o wielkiej gwieździe nie mogło zabraknąć również wątku paparazzi. W erze przed mediami społecznościowymi, fotoreporterzy byli wyjątkowo agresywni, również w stosunku do Williamsa.

Brutalnie szczery obraz, który powoduje dyskomfort

Obraz o Williamsie jest brutalnie szczery, a szczęśliwe wydarzenia mieszają się z tymi smutnymi. I mimo że Robbie od lat przecież jest "czysty" - nie pije i nie bierze narkotyków - ma się wrażenie, że dalej jest mocno pogubiony. Ma przecież wielką karierę, miliony na koncie, kochającą żonę i czwórkę dzieci. Ale czy jest szczęśliwy? Czy można "ogarnąć się", mając za sobą taką przeszłość? To pytanie będzie sobie zadawać niejeden z widzów.

Mocno wybrzmiewa archiwalny materiał, w którym to Williams promuje koncert w Slane Castle w 1999 roku. Prowadzący telewizyjny wywiad pyta gwiazdora, jak się czuje. Przez ostatnie pięć tygodni byłem w czarnej depresji - odpowiada Robbie. Prowadzący, wyglądając na rozdrażnionego, zadaje raz jeszcze to samo pytanie. Williams uśmiecha się i mówi: Największy koncert w moim życiu – to będzie wspaniałe doświadczenie! Mówienie w latach 90. o depresji? Nigdy w życiu.

REKLAMA
Robbie Williams Netflix zwiastun

Żeby nie było tak smutno, w 4-odcinkowym dokumencie nie brakuje specyficznego, angielskiego poczucia humoru Williamsa, który nie raz raczył nim swoich fanów, krytyków i dziennikarzy. Mimo że dokument o gwiazdorze pop wciąga, największą jego wadą jest forma. Robbie ogląda archiwalne materiały w domowych pieleszach, w łańcuchach na szyi, czarnej koszulce na ramiączkach i bokserkach, przez co można poczuć pewnego rodzaju dyskomfort. Może taki właśnie był zamysł? Robbie obnaża się nam ze wszystkiego, dosłownie i może chce nas, widzów, wprawić w jakieś zakłopotanie; chce, żeby i nam było niewygodnie.

To bardzo intymny film, bo poza rozebranym gwiazdorem widzimy też jego dzieci, które przychodzą się do niego przytulić się, podczas gdy on rozprawia się z mroczną przeszłością. Nie brakuje też wypowiedzi żony - Aydy Field i to w zasadzie jedyna osoba, która odnosi się współcześnie do osoby muzyka. W filmie brakuje elementu, dobrze sprawdzającego się we współczesnych dokumentach, czyli wypowiedzi innych o głównym bohaterze, co sprawia, że całość odbiera się trochę szerzej, a przez to też ciekawiej.

Choć nigdy nie byłam fanką piosenkarza, dla mnie ten serial jest powrotem do dzieciństwa lat 90., gdy na topie był właśnie Robbie Williams, Spice Girls oraz Backstreet Boys. Nostalgicznych obrazków jest tam pod dostatkiem. Pamiętam, jak wielkim hitem był "Angel" Williamsa: dosłownie nie schodził z list przebojów. Jednak o wielu mrocznych problemach, z którymi się zmagał, nie miałam pojęcia. Dlatego miniserial Netfliksa będzie dobry dla wszystkich, którzy chcą przypomnieć sobie czasy show-biznesu lat 90. oraz dla wszystkich, którzy pragną dowiedzieć się czegoś więcej o "brytyjskim księciu muzyki pop". I z jakim mrokiem się mierzył.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA