Twardziel i wrażliwiec. Dokument Netfliksa o Sylvestrze Stallone wciąga, lecz ma kilka minusów
W ostatnim czasie dokumenty o osobach ze świata aktorstwa, popkultury i rozrywki zalewają Netflix,. Tego typu produkcje są bardzo lubiane przez widzów i trudno się dziwić, pokazują bowiem naszych ulubieńców bez żadnej maski z zupełnie innej, prywatnej strony. Sylvester Stallone w dokumencie "Sly" opowiada widzom o życiu szczerze, czasem brutalnie i mocno, by później rozmiękczyć serca fanów. Jak wypadła dokumentalna produkcja o gwiazdorze filmów akcji w reżyserii Thoma Zimny'ego?
Nie sztuką zrobić jest dokument o znanej osobie, za to pokazać jej bardziej ludzkie oblicze w fascynujący i ciekawy sposób widzom jest już znacznie trudniej. Wśród licznych produkcji dokumentalnych o znanych i lubianych na Netfliksie, platformę z początkiem listopada zasiliła produkcja "Sly" Thoma Zimny'ego opowiadająca o życiu jednego z największych gwiazdorów kina akcji - Sylvestra Stallone.
Więcej o dokumentalnych produkcjach przeczytasz w Spider's Web:
Niełatwe życie Stallone'a zamknięte w półtoragodzinnym filmie
Wraz z początkiem filmu dowiadujemy się, że Stallone opuszcza swoją willę w Los Angeles, przeprowadzając się na wschodnie wybrzeże. Podczas gdy osoby z ekipy przeprowadzkowej pomagają Stallone'owi w pakowaniu, zgarniając filmowe pamiątki, figurki i rzeźby, w dużej mierze związane z jego najpopularniejszym filmem - "Rocky", on rozpakowuje nam swoją szczerą, momentami bardzo trudną historię swojego życia, w którym nie brakowało sukcesów, ale i wielu porażek.
Jak to w dokumentach bywa, wszystko zaczyna się od dzieciństwa głównego bohatera. W wyniku ciężkiego porodu, lewa strona twarzy Stallone'a była od urodzenia częściowo sparaliżowana. Aktor przyszedł na świat z wykrzywioną dolną wargą i wadą wymowy. Samo dzieciństwo również nie było łatwe dla aktora. Jego rodzice non stop kłócili się, ignorując Sylvestra oraz jego młodszego brata - Franka Juniora. W dzieciństwie Sylvester często zmieniał szkoły. Nie był łatwym dzieckiem, a problemy odreagowywał uprawiając sport oraz oglądając filmy.
Uwielbiał to robić, razem z bratem często chodził do kina i zawsze udawało im się wślizgnąć na film bez płacenia za bilet. W końcu ksywa zobowiązuje: Sly to po angielsku przebiegły i chytry. O aktorstwie zaczął myśleć na poważnie będąc młodym chłopakiem, gdy w szkole dla trudnej młodzieży wziął udział w castingu do szkolnej sztuki "Śmierć komiwojażera". Gdy dostał rolę, myśl o aktorstwie na poważnie jeszcze bardziej i mocniej zakiełkowała w jego głowie.
W "Sly" poza głównym bohaterem, który mówi o swoim życiu bardzo szczerze, niekiedy brutalnie (opowiada o tym, jak trudno mu było zacząć w świecie filmu, bo przez charakterystyczny wygląd i sposób mówienia często był odrzucany przez filmowców), wypowiadają się też osoby z aktorskiego podwórka, m.in. Quentin Tarantino, Talia Shire czy największy rywal Stallone'a - Arnold Schwarzenegger. W filmie nie brakuje archiwalnych migawek sprzed lat z udziałem Sylvestra, fragmentów filmowych hitów, jak "Rocky" czy "Rambo".
Wiele miejsca, a nawet nieco za dużo poświęcono dwóm wielkim filmowym hitom i rolom Stallone'a - czyli "Rocky" oraz "Rambo". Widzowie mogą poznać trudną drogę do sukcesu gwiazdora, który przybliża im, jak to się stało, że zaczął pisać scenariusze i jak bardzo walczył o to, aby zagrać główną rolę boksera-amatora w filmie "Rocky".
"Sly" to słodko-gorzka opowieść o drodze na szczyt. Z dokumentu momentami bije smutek, zwłaszcza gdy widzowie poznają relację Sylvestra z ojcem. Ten rywalizuje z synem i nawet, gdy Stallone zaczyna odnosić sukcesy, stając się światową gwiazdą, ojciec w żadnym stopniu go nie wspiera. Zresztą Stallone sporo przemycał swojego życia do hitowych produkcji, dodając do nich wiele tematów, jak miłość, której nie zaznał w dzieciństwie od swoich rodziców.
Największym plusem opowieści o Stallonie jest autentyczność. Ja w stu procentach wierzę w to, co mówi aktor. Gdy opowiada o sukcesach, porażkach, niezwykle potężnej determinacji, by wspiąć się wyżej i wyżej, lecz nie zawsze się to udaje, rozmiękcza widza. To pełny nostalgii, pięknych, ale też trudnych wspomnień pótoragodzinny obraz, w którym dojrzały facet nie owija w bawełnę. Czy czegoś żałuję? Jasne, wielu rzeczy. Ale to mnie też motywuje, by je w sobie przepracować. Naprawiać je. Robię to przez malarstwo i pisanie, bo w rzeczywistości nie mogę. Przepadło. Wiesz, to cholerstwo zwane czasem. On po prostu minął - mówi nam Stallone.
Momentami jest jednak nużąco, mało dynamicznie. Reżyser zbyt mocno skupia się na "Rockym"
Niestety, dokument zbyt mocno skupia się na największym filmowym hicie Stallone'a, czyli aż sześciu częściach "Rocky'ego". Ci, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej o życiu prywatnym aktora - jego małżeństwach czy dzieciach - rozczarują się. Poza małymi wzmiankami o rodzinie: żonie czy córkach, aktor nie jest zbyt wylewny w tym temacie. Nie zostaje też w żaden sposób poruszony tragiczny wątek śmierci syna Stallone - Sage'a.
Rozumiem, że zamysł był taki, żeby jak najwięcej wycisnąć opowieści o drodze do aktorstwa Sylvestra, lecz można odnieść wrażenie że te wątki zbyt mocno rozgościły się w dokumencie. Mimo że produkcji brakuje czasem dynamiki i polotu, momentami jest zwyczajnie nudnawy, warto sięgnąć po tę pozycję i posłuchać, co ma do powiedzenia wrażliwy twardziel: Sly Stallone.