REKLAMA

Nowy odcinek „Rodu Smoka” wygląda jak 2. sezon serialu. Czy zmiana aktorek wyszła mu na dobre?

Za mną najnowszy, 6. odcinek "Rodu smoka". To epizod wyjątkowy, bo przenosi nas na wiele lat do przodu, wprowadza do obsady nowe aktorki i kilku młodych bohaterów. To właśnie ta nowa obsada będzie filarem, na którym twórcy będą konstruować resztę opowieści. Jak wypadł najnowszy odcinek? Moim zdaniem doskonale.

rod smoka opinia 6 odcinek
REKLAMA

Dołącz do Disney+ z tego linku i zacznij oglądać głośne filmy i seriale.

Do tej pory produkcja grała dość zachowawczo, wprowadzając widzów do wykreowanego przez George’a R.R. Martina świata. Twórcy "Rodu Smoka" bazują bowiem na dwutomowej pozycji "Ogień i Krew", która nie jest jednak powieścią z jasno nakreślonymi bohaterami pierwszoplanowymi, których losy śledzi czytelnik. Jest to pozycja stylizowana na kronikę historyczną i choć narracja jest dość niekonsekwentna, znaczna jej cześć opisuje dzieje Westeros, rzecz jasna przez pryzmat kolejnych władców z rodu Targaryenów.

REKLAMA

"Ród smoka" podjął się więc bardzo ambitnego zadania pokazania historii, której początki sięgają na wiele lat przed tym, co najciekawsze, czyli kulminacją w postaci wojny domowej nazwanej Tańcem Smoków.

Ród Smoka: 6. odcinek bierze jeńców, ale tylko po to, aby ich potem wykorzystać.

Twórcy Rodu Smoka wymyśli sobie, że pierwsze 5 odcinków swojego serialu poświęcą stawianiu fundamentów pod zbliżającą się wojnę. Oglądaliśmy więc, jak na przestrzeni lat rozpada się przyjaźń między Rhaenyrą Targaryen i Alicent Hightower. Pierwsze epizody (podążając za datami z książek) obejmują w sumie 9 lat. Gdy w 6. Odcinku znowu trafiamy do Królewskiej Przystani, księżniczka i królowa nie są już dziewczynami, które znaliśmy, a kobietami bardzo mocno osadzonymi w politycznym życiu Westeros. Mają też dojrzalsze cele, nowe plany i zobowiązania. Obie są matkami, obie obawiają się o życie swoich dzieci. Choć motywacje obu różnią się od siebie, to są to różnice w gruncie rzeczy są nieznaczne.

Ród smoka: 6 odcinek

Milly Alcock i Emily Carey, które wcielały się odpowiednio w Rhaenyrę i Alicent, zostały zastąpione przez Emmę D'Arcy i Olivię Cooke. To jednak nie koniec zmian. Na ekranie pojawili się również nowi aktorzy wcielający się w Laenora i Laenę Velaryonów, a także kilku innych młodych odtwórców ról (pełną listę nowych bohaterów znajdziecie tutaj). Znacząco zmienił się także układ sił na królewskim dworze, a bohaterowie, których dotychczas tylko szkicowano gdzieś w tle, nagle wkroczyli na scenę – czego świetnym przykładem jest przebiegły Larys Strong.

Nowy odcinek "Rodu smoka" ogląda się, jakby to był 2. sezon.

Przyznam, że jestem zachwycony tym, jak prowadzona jest tu fabuła. Jasne, ciągłe czasowe przeskoki, które w dodatku wymagają zmian w obsadzie są pewnym utrudnieniem, wprowadzają trochę chaosu i czynią historię trudniejszą w odbiorze. Oglądając "Ród smoka" trzeba być cały czas skupionym, a chwila nieuwagi może być katastrofalna dla zrozumienia serialu. A jednak ogląda się to świetnie.

REKLAMA

Przede wszystkim dobre wrażenie robi casting. Choć gdzieniegdzie słyszałem głosy, że widzowie woleli młodsze wersje dwóch najważniejszych bohaterek. Wydaje mi się jednak, że to wynik przyzwyczajenia się do poprzednich aktorek. Nowy odcinek pokazuje zresztą, że z tamtych dziewczyn nic już nie zostało. Teraz kierują nimi zupełnie inne emocje: strach, zgorzknienie, nienawiść.

Z pewnym zaskoczeniem stwierdzam, że z odcinka na odcinek serial robi się coraz lepszy i w znacznej mierze jest to zasługa właśnie sposobu opowiadania, który na tyle wiernie, na ile to możliwe, trzyma się książek Martina. Nie chodzi nawet o zgodność wydarzeń serialowych z książkowymi, ale o to, że amerykańskiego pisarza przede wszystkim interesowało opowiedzenie historii o polityce dynastycznej i mechanizmach dziedziczenia w Westeros. Twórcy "Rodu smoka" robią to samo i robią to naprawdę świetnie.

Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA