„Sala samobójców. Hejter” jest już na Netfliksie... za granicą. Recenzenci chwalą film Jana Komasy
„Sala samobójców. Hejter” kilka dni temu wylądowała na Netfliksie. Niestety nie w Polsce. A ponieważ nazwisko Jana Komasy i sam tytuł nie jest obcy zagranicznym krytykom, pojawiło się też wiele opinii na jego temat.
Polscy widzowie w marcu tego roku przez krótki okres mogli się cieszyć sequelem, a raczej duchowym spadkobiercą „Sali samobójców”. Kinową dystrybucję „Hejtera” przerwała jednak pandemia koronawirusa i zamknięcie kin. Film zdążył jednak zyskać przychylność krytyki i bardzo szybko pojawił się na platformach VOD. Chwilę potem został dostrzeżony przez Amerykanów i otrzymał nagrodę podczas tegorocznego Tribeca Film Festival. Trzeba przyznać, że to nie lada wyróżnienie dla polskiej produkcji.
Netflix wyczuł więc komercyjny potencjał tkwiący w „Sali samobójców. Hejter”. Platforma wykupiła prawda do jego wyświetlania i kilka dni temu pojawił się w serwisie. Przynajmniej za granicą. A skoro zyskał międzynarodową dystrybucję, nie umknął on uwadze zagranicznych recenzentów. Jak to zwykle w przypadku kina bywa, nie wszyscy po seansie są zadowoleni.
„Sala samobójców. Hejter” - zagraniczne recenzje
Co prawda Glenn Kenny z „The New York Times” zauważa, że film dobrze pokazuje akty dezinformacji, które prowadzą do społecznej agresji, ale jednocześnie konstatuje:
„Hejter” bardzo często wygląda jak film Krzysztofa Kieślowskiego, który desperacko chciałby dostać się do Hollywood.
Podobne oceny zdarzają się jednak niezmiernie rzadko i w zagranicznych mediach dominują pozytywne opinie na temat filmu. W recenzji Petera Debruge'a dla „Variety” możemy przeczytać, że „Sala samobójców. Hejter” to film prowokacyjny i trafnie opisujący nasze czasy. Co więcej, krytyk przyrównuje produkcję do hollywoodzkich thrillerów pokroju „Lęku pierwotnego” czy „Podejrzanych”, zaznaczając jednocześnie, że nie ma ona znanych z nich twistów, w których outsiderowi udaje się wszystkich przechytrzyć. Jego zdaniem taka formuła nie miała prawa się udać, a jednak dzięki mrocznemu i cynicznemu scenariuszowi Mateusza Pacewicza sprawdza się jak należy.
Chyba najbardziej entuzjastyczną recenzję „Sali samobójców. Hejtera” znajdziemy na portalu RogerEbert.com. Brian Tallerico przyznał produkcji 3 gwiazdki (na 4 możliwe). Oczywiście nie jest on bezkrytyczny, bo zaznacza, że Komasa buduje tak wielowątkową opowieść, że zdarza mu się pogubić w jej meandrach, przez co korzysta ze skrótów myślowych i komunałów pokroju „internet zły”. Według niego nigdy jednak nie jest nudno, a najciekawsza dyskusja wokół filmu będzie dotyczyć tego, czy powinniśmy lubić protagonistę:
Obcowanie z antybohaterami może być wyczerpujące i może być widzom trudno spędzić tyle czasu z kimś tak samolubnym i wzbudzającym nienawiść jak Tomasz. Jednakże, za każdym razem, kiedy zdaje się, że Komasa i Pacewicz zaraz będą wzbudzać względem niego sympatię, robi on coś, przez co wiemy, że oni nie chcą, abyśmy go lubili. I właśnie to czyni ten film tak interesującym.
„Sala samobójców. Hejter” - czy będzie polskim kandydatem do Oscara?
Biorąc pod uwagę ten, nazwijmy to, sukces zagraniczny i zbliżający się termin wytypowania filmu, który będzie reprezentował Polskę w wyścigu po Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego, „Sala samobójców. Hejter” wydaje się faworytem. O tym jednak dowiemy się 11 sierpnia, kiedy to komisja pod wodzą Jana A.P. Kaczmarka podejmie decyzję. Nawet jeśli ktoś byłby przeciwny takiemu rozwiązaniu, to musi przyznać, że to i tak lepszy wybór niż „365 dni”, które jakiś czas temu było bardzo popularne na zagranicznym Netfliksie.