Samuel L. Jackson staje w obronie Brie Larson i nie przebiera w słowach: "Incele, którzy nienawidzą kobiet"
Brie Larson ma na całym świecie wielu fanów, ale niewiele aktorek z jej pokolenia narobiło sobie przy okazji tak wielu wrogów - rzecz jasna, przede wszystkim wśród mężczyzn. Poirytowany wymierzonymi w artystkę atakami internautów Samuel L. Jackson, żywa legenda, nie przebierając w słowach stanął w obronie koleżanki po fachu, z którą wystąpił już w aż pięciu filmach.
Brie Larson to naprawdę zdolna, słusznie nagrodzona Oscarem artystka, ale doczekała się sporego grona przeciwników. W sieci nie brakuje zawzięcie obrzucających ją błotem internautów, którzy zarzucają aktorce mizoandrię, seksizm i opętanie czymś, co określają mianem "ideologii woke" - cokolwiek to znaczy.
Tymczasem jej relacje z innymi artystami są bardzo ciepłe. Doskonałym tego przykładem jest Samuel L. Jackson, z którym Larson już wielokrotnie współpracowała. Po raz pierwszy połączyli siły na planie blockbustera "Kong: Wyspa Czaszki", a ich więzi się zacieśniły, gdy aktorka obsadziła Jacksona w swoim debiucie reżyserskim pt. "Sklep z jednorożcami". Zawodowe partnerstwo przerodziło się w prywatną przyjaźń - podobno oboje wielokrotnie służyli sobie radą i oparciem.
Czytaj też:
- Zaczęło się. Serial "Tajna inwazja" Marvela ma fragment wygenerowany w całości przez sztuczną inteligencję
- Wybieramy najlepsze filmy z Samuelem L. Jacksonem. Pokochał go Quentin Tarantino i George Lucas
- "Tajna inwazja" jest dla Marvela tym, czym "Andor" dla "Star Wars". MCU wraca do korzeni - recenzja
Samuel L. Jackson staje w obronie Brie Larson
W jednym z najnowszych komentarzy Jackson odniósł się do niewybrednych i seksistowskich komentarzy pisanych pod adresem Larson, na którą od kilku lat wylewa się całe wiadra hejtu. Legendarny aktor zaprezentował przyjaciółkę jako kobietę niebywale odważną i silną; "silniejszą, niż ktokolwiek przypuszcza". Wychodząc od tematu podnoszenia Brie na duchu po tym, jak Donald Trump wygrał wybory prezydenckie, laureat honorowego Oscara stwierdził:
Gdy dostała rolę w "Kapitan Marvel", zadzwoniła do mnie i zapytała: "Chcą mnie w uniwersum Marvela. Czy powinnam to zrobić?". A ja odpowiedziałem: "Jasne! Dajmy temu szansę!". (…) Ona nie pozwoli, by te ataki ją zniszczyły. Ci faceci, incele, którzy nienawidzą silnych kobiet, albo faktu, że jest feministką, która ma swoją opinię i nie boi się jej wyrażać? Wszyscy chcą, żeby inni ludzie podporządkowywali się ich wymaganiom. A ona jest taka, jaka jest: jest po prostu sobą
- powiedział Jackson w rozmowie z "The Rolling Stone".
Antyfanom Larson z pewnością trudno będzie przełknąć stanowcze słowa wsparcia, które padły z ust powszechnie cenionego artysty - i który trafił w sedno. Samuela L. Jacksona możemy obecnie oglądać w najnowszej produkcji Marvela, której kolejne odcinki będą pojawiać się co środę w Disney+ przez kilka najbliższych tygodni. Chodzi, rzecz jasna, o "Tajną inwazję".
Tymczasem Larson powróci do MCU już w listopadzie: zobaczymy ją w filmie "The Marvels".