REKLAMA

Seriale wysłały szpitalom w USA artykuły medyczne. A przemysł filmowy też ma swoje problemy – 120 tys. pracowników może stracić pracę

Globalny wymiar pandemii koronawirusa sprawił, że wiele szpitali musi sobie radzić z niedoborem ludzi, sprzętu i środków ochrony. W takich sytuacjach pomoc może przyjść z niespodziewanej strony. Popularne amerykańskie seriale medyczne wyślą swoje maski, rękawicy i fartuchy. Ale w międzyczasie przemysł filmowy ma też własne problemy.

Seriale medyczne wspierają szpitale w walce z koronawirusem
REKLAMA
REKLAMA

Każdego dnia do szpitali na całym świecie trafiają kolejne osoby z potwierdzonymi zarażeniami koronawirusem. Pracownicy placówek medycznych robią co mogą, żeby podołać zadaniu, ale zgromadzone zapasy środków stale maleją. Nie zabrakło też nieuczciwych sprzedawców, które uznały obecny kryzys za najlepszy moment na zarobienie na ludzkiej panice i sprzedawały artykuły medyczne po zawyżonych cenach.

Szpitale w wielu krajach wystąpiły więc z prośbą do przedsiębiorców, firm i osób prywatnych o wspomożenie w tym trudnym czasie. W Stanach Zjednoczonych pomoc przyszła z niespodziewanej strony. Na ratunek szpitalom wystąpiły popularne produkcje telewizyjne o lekarzach.

Jako pierwszy pudełka maseczek, rękawic i fartuchów wysłali producenci serialu „Rezydenci”. Na podobnych ruch zdecydowały się też „Jednostka 19” i „The Good Doctor”.

Jak donosi portal Entertainment Weekly, dzięki tej pomocy pracownicy szpitali w Atlancie, Ontario i Vanccouver mają zapewnione kilka lub nawet kilkanaście dni następnych skutecznej ochrony przed zarażeniem. Tego typu solidarność w momencie poważnego kryzysu zawsze jest pozytywną wiadomością. Inna sprawa, że przemysł filmowy sam musi radzić sobie z bardzo poważnymi problemami.

REKLAMA

W ostatnich tygodniach zawieszono produkcję właściwie wszystkich nowych filmów i seriali, a te już stworzone nie mogą trafić do zamkniętych kin. Jeżeli blokada kin przedłuży się do kilku miesięcy, to nawet największym sieciom grozi bankructwo. Na finansowe problemy zaczynają też narzekać indywidualni twórcy.

Krzysztof Skiba zauważa co prawda słusznie, że wielu najgłośniejszej protestujących artystów należy do gruby najlepiej zarabiających. Ale to tylko drobna część środowiska. Kłopoty w najbliższych tygodniach czekają przede wszystkim gorzej opłacanych członków ekip filmowych i teatralnych. Według informacji portalu Variety aż 120 tys. pracownikom niższego szczebla grozi utrata pracy, jeśli sytuacja szybko nie ulegnie poprawie. A na ten moment nie bardzo widać pomysły jak ograniczyć straty przemysłu filmowego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA