Mimo że koniec roku za pasem, to obecnie rządzące gwiazdy popu nie zasypiają gruszek w popiele. Lady GaGa odlicza dni do premiery nowej płyty, do kontrataku rusza Księżniczka Pop, Belibierzy i Directionerzy też mają powody do radochy. Sprawdzajcie migiem co, kto i kiedy.
Zaczniemy od Lady GaGi, bo z obecnego tu zestawienia tylko jej zostały dosłownie dni do premiery nowej płyty. GaGa mogłaby w zasadzie jedynie leżeć, pachnieć, czekać do premiery "ARTPOP", a tego dnia patrzeć jak słupki sprzedaży lecą w górę. Plany te trochę pokrzyżował wyciek albumu do sieci. Japońscy fani, którzy już dostali swoje fizyczne preordery, podzielili się najbardziej oczekiwanym albumem roku z resztą świata. GaGa nie zostawiła tego bez słowa. Albo raczej bez nuty. Jeszcze przed wyciekiem albumu poznaliśmy oficjalny drugi singiel z płyty - "Venus" ("Do What U Want", o którym pisał u nas Jacek jest bowiem jedynie singlem promo). Słuchając go, człowiek wyobraźnią przenosi się na deski parkietów gejowskich klubów i jakoś nie ma ochoty wychodzić. Kolejnym promo utworem, wypuszczonym przed paroma dniami został utwór "Dope" - wielu fanom przywodzi na myśl skojarzenie ze "Speechless" z albumu "The Fame Monster". Co nie jest absolutnie żadnym zarzutem.
One Direction też nie narzekają na brak zajęcia. Mimo że "One Way Or Another" i "Best Song Ever" wciąż są hitami, to boysband wyciska z siebie ile wlezie. Albo wyciska z nich ich wytwórnia. Tak czy siak - 25 listopada ukaże się trzeci album chłopaków zatytułowany "Midnight Memories", promowany przez właśnie wypuszczony "Story of My Life". Mam być szczery? Chłopaki są naprawdę na dobrej drodze. Jeśli będą się dalej starać z takimi właśnie utworami, to może za jakieś 3-4 lata słuchanie ich przestanie być uważane za obciach i domenę tak zwanej "gimbazy". Nadchodzący album One Direction jest już dostępny w preorderze na iTunes.
Księżniczka Pop także nie próżnuje. 3 grudnia - dzień po swoich 32. urodzinach - Britney Spears wyda swój ósmy studyjny album zatytułowany "Britney Jean". Według słów wokalistki, tak zwracają się do niej najbliżsi. Britney zapowiada "Britney Jean" jako "najbardziej osobisty album w karierze". Właśnie ruszył preorder na iTunes, a także poznaliśmy drugi singiel. Po przebojowym "Work Bitch" (o którym już wspominaliśmy), singlem została delikatna ballada "Perfume". Może się podobać lub nie, ale chwała niebiosom, że wreszcie Britney przestała przesadzać z autotune. Brzmi tak naturalnie pięknie, że chce się słuchać chociażby dla samego tego śpiewu.
Ale medal najbardziej pracowitego muzyka pop wędruje do Justina Biebera. Na początku października piosenkarz rozpoczął swoją misję uprzyjemniania fanom poniedziałków. Od siódmego października, co każdy poniedziałek wypuszczał nowy singiel - nazwał to swoimi #MusicMondays. I tak najpierw usłyszeliśmy "Heartbreaker" - typową dla Justina balladkę konstruowaną beatami. Tydzień później - 14 października - usłyszeliśmy "All That Matters", bardzo podobne w brzmieniu do wcześniej wypuszczonej piosenki, z tym że w tej słyszymy troszkę gitary akustycznej. 21 października ukazało się "Hold Tight", nie odstające od poprzedniczek. 28 października usłyszeliśmy "Recovery", a wczoraj ukazał się ostatni - póki co - utwór w ramach Music Mondays Justina - "Bad Day". I to jeszcze nie koniec, bowiem nowe utwory będą wypuszczane regularnie co poniedziałek jeszcze do 9 grudnia. Mają one wszystkie stanowić zapowiedź nowego albumu piosenkarza, który ma się ukazać w 2014 roku. Oby tylko na albumie było lepiej, bo obecnie znane single wprost wieją nudą.