„Skowyt” to nowy horror od Audioteki. Chmielarz i Ćwiek pokazują inne oblicza strachu
5 marca w Audiotece premierę miały dwa odcinki nowego serialu grozy. „Skowyt” to wspólne dzieło Wojciecha Chmielarza i Jakuba Ćwieka, którzy postanowili pokazać, że nie zawsze to, co najstraszniejsze, musi pochodzić z innego, złego świata.
Choć słuchowiska w Polsce mają za sobą długą, ciekawą i burzliwą historię, to wygląda na to, że słuchacze, a także czytelnicy zaczęli odkrywać je na nowo. Audioteka opowieściami takimi jak „Dorwać gangstera” czy „Galaktyka” pokazuje, że nadszedł czas literatury gatunkowej w świetnej oprawie dźwiękowej.
Za najnowszą propozycję, tym razem jest to opowieść grozy „Skowyt”, odpowiada duet Wojciech Chmielarz („Przejęcie", „Żmijowisko”) i Jakub Ćwiek („Kłamca”, „Chłopcy”).
Z Kubą znamy się od paru lat. Bardzo szybko okazało się, że mamy zbliżone podejście to tego, czym ma być literatura gatunkowa, jakie mam mieć właściwości. Nadajemy na tych samych falach. Już nawet nie pamiętam, kto to zaproponował, bo cała sprawa ciągnęła się przez lata - przerzucaliśmy się jakimiś pomysłami, ale nic z tego nie wychodziło. Nagle pomyśleliśmy, że fajnie byłoby napisać słuchowisko. Zresztą właśnie w tym segmencie dzieją się strasznie fajne i interesujące rzeczy. Poza tym nie chcieliśmy pisać razem książki, bo każdy z nas ma swoje projekty. W każdym razie był to strasznie długi, skomplikowany proces, ale w końcu nam się udało
– mówi Wojciech Chmielarz.
Dalej nie było łatwiej, bo materiał wymagał sporej pracy kreatywnej. Jakub Ćwiek przyznaje, że działanie nad właściwym materiałem wymagało od pisarzy przegadania wielu godzin. Choćby dlatego, aby ustalić, jak chcą straszyć widza i co ma być bodźcem, który ten strach wywoła.
Wszystko zaczęło się od mocnego przepracowania tej historii, ustalenia, co chcemy opowiedzieć. Tak naprawdę to był najtrudniejszy etap, bo wizji, które mieliśmy, a które się zmieniały, było bardzo dużo. Musieliśmy z tego chaosu pomysłów wybrać te pasujące do spójnej opowieści.
Mieliśmy sporo świetnych pomysłów, które niestety nie pasowały do tej historii, więc cięliśmy. Musieliśmy dobrze przemyśleć, jaki jest nasz cel, zarówno w warstwie fabularnej, jak i warstwie meta. Musieliśmy przemyśleć, o czym ma być ta opowieść, ale też, co chcemy opowiedzieć o samym strachu
– uzupełnia Jakub Ćwiek.
Strach ma ludzkie oczy
Serce życia rodzinnego Jacka bije w niewielkim miasteczku na Opolszczyźnie. Jednak każdego tygodnia musi pokonać kilkaset kilometrów, aby dojechać do Warszawy, do pracy. Swoje życie dzieli na pół: cztery dni spędzając w stolicy, a resztę u boku żony i synka. Ich życie, choć na pozór przeciętne i dość szczęśliwe, pełne jest pęknięć. Ona cały czas drży o życie syna, który w dzieciństwie przeszedł bardzo poważną chorobę, z kolei dwunastoletni Grześ chce odrobiny wolności i niezależności od nadopiekuńczej matki. W tym, pozornie uporządkowanym i pełnym codziennych, bardzo zwyczajnych problemów, świecie, zaczynają pojawiać się pęknięcia. Nie są one jednak związane jedynie z tajemniczymi wizjami, które sugerują Jackowi, że nad nim i jego rodziną wisi poważne niebezpieczeństwo. Spokojne z pozoru życie zaczyna trząść się w posadach, a na wierzch zaczynają wychodzić nieprzepracowane problemy i animozje między małżonkami.
Ku mojemu zaskoczeniu, bo my nie planowaliśmy, że właśnie to będzie tematem naszej opowieści, głównym wątkiem są relacje rodzinne. Jak pewna rodzina, która jest życiowo doświadczona, a jej członkowie nie zdają sobie sprawy, jak głęboko są poranieni, odnajdzie się w tej nadzwyczajnej sytuacji
– mówi mi Chmielarz.
„Skowyt” zaczyna budowę świata przedstawionego nie od nadciagającego zła (choć oczywiście nie zabrakło tutaj intensywnego wstępu), a od dość dokładnego naszkicowania złożonych i pełnych traum relacji rodzinnych. Po odsłuchaniu 2 odcinków, wiemy już, że strach – strachem, groza – grozą, ale to bohaterowie i ich pozornie małe problemy dźwigają na barkach fabułę.
Główną osią tej opowieści są różne wymiary strachu i lęku. Próbujemy opowiedzieć tu o lęku matki o chore dziecko, o lęku nastolatka związanym z mrocznymi miejscami, o lęku o byt, strachu o to, że wszystko, co w swoim życiu budowaliśmy, może być zniweczone. I oczywiście o strachu, który bierze się z atawistycznych lęków, a który sprawia, że wierzymy w nadnaturalne stworzenia, ale tak naprawdę przenosimy to, co w nas tkwi na fantastyczne potwory
– dodaje Ćwiek.
Jakub Ćwiek i Wojciech Chmielarz przyznają, że ich inspiracją był sposób opowiadania historii przez Stephena Kinga.
Chodzi o strukturę grozy, którą najpierw Stephen King pojmował instynktownie, a potem rozebrał na czynniki pierwsze w książce „Danse macabre”. Jej esencją jest, że horror najpierw powinien być o ludziach, o tym, co jest w nas, jakie potencjalne zło i dobro w nas tkwią i jak budzą się w sytuacjach ekstremalnych. Te czynniki nadnaturalne, jak na przykład potwory z legend, baśni czy dziecięcych opowiastek, są bardziej katalizatorami zła, niż rzeczywiście je tworzą.
Większość tego, co u Kinga jest straszne, bierze swój początek w człowieku - w jego obawach, lękach, wizjach. Jeśli bohater chce odnieść zwycięstwo, musi pokonać samego siebie, poradzić sobie z własnymi problemami. To jest w gruncie rzeczy bardzo proste, ale mało kto potrafi opowiadać jak Stephen King - łączyć obyczajowość z nadnaturalnością, spajać małomiasteczkowość, którą on tak bardzo kocha, z lękami, które pojawiają się dopiero w nocy. I to właśnie chcieliśmy oddać. Nie zależało nam na podobieństwie treściowym, ale na podobnym podejściu
– mówi mi Ćwiek.
Wojciech Chmielarz ma podobne zdanie na temat grozy, jej konstrukcji i horroru w ogóle. Zapytany o Kinga i cechy dobrego horroru, pisarz odpowiedział mi, że trwa właśnie świetny czas dla tego gatunku w Polsce i że w gruncie rzeczy on właśnie rodzi się w naszym kraju.
To mnie fascynuje i jest to jeden z powodów, dla których zainteresowałem się w ogóle powieściami grozy. Chciałem zobaczyć, co się da, w ramach opowieści grozy, napisać. W jaki sposób my ten gatunek możemy wykorzystać w Polsce i w jaki sposób możemy w nim opowiedzieć swoje własne historie, rozliczyć się ze swoimi strachami, obawami i problemami.
Oczywistym odniesieniem we współczesnym horrorze jest Stephen King, który przestał straszyć nas potworami. Rewolucja, którą zrobił Stephen King polega na tym, że u niego potwór zazwyczaj jest katalizatorem pewnych przemian. U niego zawsze najstraszniejsi są ludzie. Chcieliśmy zrobić coś podobnego, chcieliśmy pokazać, jak pojawienie się pewnej nadnaturalnej istoty wpływa na życie ludzi i wydobywa z nich to, co najgorsze
– opowiada Chmielarz.
Najstraszniejsze jest to, czego nie widać...
…ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby było to dobrze słychać. Słuchając „Skowytu”, zwracałem szczególną uwagę na to, jak wiele dzieje się tam w warstwie dźwiękowej. Choć oczywiście na pierwszy plan wysuwały się relacje i następujące po sobie wydarzenia, to ta konkretna opowieść opakowana w dźwięk, zyskuje nowy, niepokojący wymiar. Zapytałem Wojciecha Chmielarza, czy to kwestia magii horroru i czy właśnie ten gatunek sprawdza się najlepiej w formie audio.
Nie wydaje mi się, żeby horrory były predestynowane do przerabiania ich na słuchowiska. Wydaje mi się, że to jest kwestia pracy lektora, aktorów i oni w każdym gatunku potrafią coś wyczarować. Nie wydaje mi się, żeby horror był idealny do przerabiania na słuchowisko, bo prawdziwe cuda można zrobić i w literaturze obyczajowej, i w literaturze kryminalnej, czego przykładem są „Karaluchy” na podstawie Jo Nesbo
– mówi Chmielarz.
Z kolei Jakub Ćwiek podkreśla, że pisząc scenariusz do serialu audio, obaj pisarze musieli pracować w nieco innym stylu niż zazwyczaj.
Stawialiśmy sobie założenie, żeby myśleć dźwiękami. W wyniku rutyny pisarskiej, czy tego, w jaki sposób pracujemy na co dzień, nie zawsze nam wychodziło, ale to był nasz cel nadrzędny. Chcieliśmy, aby to, co można nadrobić dźwiękiem, czyli dialogami, aktorską ekspresją czy efektami, nie dublowało się w treści. Chcieliśmy zbudować podwaliny pod opowieść, w której głos lektorów będzie nadrzędny, żeby to, co zrobiliśmy, było podstawą pracy właśnie dla nich.
Jak udał się „Skowyt”? Czy straszniejsze jest to, czego nie znamy, czy to, co tkwi w nas?
Na te pytania znajdziecie odpowiedź w aplikacji Audioteka, w której możecie odsłuchać 2 pierwsze odcinki serialu.
* Tekst powstał we współpracy z Audioteką. Zdjęcie główne: Audioteka
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.