4. sezon "Stranger Things" zaczyna się krwawo. To będzie widowisko na miarę kinowego hitu
Tydzień przed premierą 4. sezonu "Stranger Things" Netflix podjął próbę ostatecznego podsycenia niecierpliwości fanów - i trzeba przynać, że zagrał naprawdę mocną kartę. Po pierwsze, do sieci trafiło pierwsze dziewięć minut nowej serii - i są to minuty, po których obejrzeniu naprawdę żałuję, że na resztę odcinka przyjdzie mi jeszcze trochę poczekać. Poza tym poznaliśmy szczegóły dotyczące nietypowego podziału tego sezonu i bardzo długiego czasu trwania finałowych epizodów.
4. sezon "Stranger Things" nadciąga - do premiery jego pierwszej części na Netfliksie został już tylko tydzień. Serwis nieco obijał się z jego promocją - biorąc pod uwagę fakt, że od czasu debiutu poprzedniej serii minęło tak wiele czasu, zakładałem nieco bardziej agresywną kampanię, która przypomni widzom o tym hicie i podsyci niecierpliwość oczekujących fanów. Cóż, ktoś tu w końcu się ocknął i zaatakował - do sieci trafiły bowiem pierwsze minuty 4. odsłony i intrygujące informacje.
Stranger Things, sezon 4. Finał sezonu potrwa dłużej niż wiele kinowych blockbusterów!
Nowy sezon serialu będzie - jak wiele innych na Netfliksie - podzielony na dwie części (tutaj - dwa tomy). Tym razem dojdzie jednak do dość nietypowego podziału. Tom 1, który ukaże się 27 maja, będzie zawierał siedem pierwszych odcinków - pozostałe pojawią się w tomie drugim, który do biblioteki platformy zostanie dodany 1 lipca. 9 epizodów sumarycznie będzie trwać około 13 godzin - odcinek 7. to 1 godzina 38 minut, odcinek 8 - 1 godzina 25 minut, tymczasem odcinek 9 to imponujące dwie i pół godziny! Twórcy obiecywali dłuższe epizody, ale finału o takich rozmiarach chyba nikt się nie spodziewał (choć budżet mówi sam za siebie). Miejmy nadzieję, że oznacza to obfitość świetnych wątków i znakomitą historię, nie zaś ogrom zapychaczy i nudy. Póki co niektórzy szczęśliwcy widzieli już 1. odcinek - i byli zachwyceni.
Stranger Things, sezon 4. - pierwsze 9 minut
Okej, Netflix pisze, że 8 minut, ale w rzeczywistości bliżej do 9 - i powiem wam, że to naprawdę mocny wstęp. Entuzjastyczne komentarze pod wideo mówią zresztą same za siebie - jest tu odrobina sielanki, jest zwrot akcji, jest krew, jest trup. Wróć - trupy. Dużo trupów, dużo krwi. I przerażenie na twarzy doktora Martina Brennera. Kto za to wszystko odpowiada? Jeśli lubicie podkręcać własną niecierpliwość i oczekiwania, możecie rzucić okiem. Jeśli jednak lubicie być zaskakiwani od samego początku - dajcie sobie na wstrzymanie. Został tylko tydzień - ja po tym miniseansie czekam z niecierpliwością.