REKLAMA

Kryptonit to pestka. „Supergirl” powinna obawiać się koronawirusa

„Supergirl” wleciała właśnie z 6. sezonem na Netfliksa i już wiemy, że największym zmartwieniem Dziewczyny ze Stali nie jest Kryptonit, tylko koronawirus.

recenzja serialu supergirl 6 sezon netflix
REKLAMA

Tak jakoś wyszło, że licencje na polski rynek dla seriali na motywach komiksów DC od stacji CW, w tym tych składających się na „Arrowverse”, rozparcelowały pomiędzy siebie dwa serwisy streamingowe. Z jednej strony mamy HBO GO, które dostarcza nam „Doom Patrol”, „Batwoman”, „Black Lightning”, „Stargirl” oraz „Superman i Lois”, a na drugim biegunie jest Netflix, który nabył prawa do takich produkcji jak „Titans”, „Arrow”, „The Flash” i właśnie „Supergirl”.

REKLAMA

Problem w tym, że HBO, które należy do Warner Bros., staje na wysokości zadania i dostarcza odcinki najpóźniej dzień po emisji w Stanach Zjednoczonych, a Netflix może i uaktualnia bazę od razu całymi sezonami, za to zwykle z wielomiesięcznym opóźnieniem (albo wcale). Jedynie w przypadku „Supergirl” sytuacja wygląda nieco lepiej, a w usłudze są już dostępne pierwsze cztery odcinki szóstej serii, a kolejne będą dodawane z co tydzień. Czego się po nich spodziewać?

supergirl-6-sezon-netflix-recenzja-7 class="wp-image-1713196"
Kryptonit? Supergirl powinna bardziej obawiać się koronawirusa!

Supergirl kontra koronawirus

Od zawsze największym zagrożeniem dla kosmitów z planety Krypton, którzy trafili w komiksach DC na Ziemię, jest zielony minerał nazywany Kryptonitem. Mimo to serialowa i fikcyjna Dziewczyna ze Stali powinna się obecnie bardziej obawiać tego rzeczywistego koronawirusa. Po nowych epizodach widać bowiem, że nasza pandemia nie pozostała bez wpływu na National City oraz bohaterów pokroju Kary Danvers a.k.a. Kary Zol-El, Alex, Hanka, Nii Nal, Brainiaka 5 i Leny Luthor.

W nowych epizodach „Supergirl”, podobnie jak w przypadku pozostałych seriali z cyklu „Arrowverse”, widać topniejące budżety, zwłaszcza w przypadku efektów specjalnych. Nie wszystko da się zamaskować kampowym stylem i udawaniem, że tandetne kostiumy właśnie takie miały być. Podczas gdy Disney ze swoimi „WandaVision” oraz „The Falcon and the Winter Solider” zachwyca poziomem, produkcje DC z „Supergirl” na czele wydają się… tanie. I to bardziej niż zwykle.

recenzja serialu supergirl 6 sezon netflix class="wp-image-1713160"
„Look at all the f***s that I don’t give” — Lex Luthor w „Supergirl”

Z roku na rok zmienił się diametralnie sposób, w jaki CW kręci swoje seriale z cyklu Arrowverse.

Trwająca pandemia sprawiła, że ekipa została rozbita na dwa zespoły. Twórcy najwyraźniej starali się też unikać tłoczenia zbyt wielu postaci w tym samym kadrze, a niektórzy bohaterowie nie widują się wcale. Znalazło to odbicie w scenariuszu, który w obecnym sezonie sprawdza się do tego, iż Kara w wyniku fotelu Leksa Luthora została uwięziona w Strefie Fantomowej, a pozostali członkowie obsady starają się ją uwolnić.

Strategia polegająca na unikaniu pokazywania w kadrze wielu osób naraz nie dziwi, skoro każdy przypadek zakażenia koronawirusem potrafi blokować pracę na planie na kilka tygodni, a to generuje straty. Nie da się jednak ukryć, że twórcom nie udało się w tych kameralnych warunkach stworzyć prawdziwie angażującej historii. Fabuła wygląda jak pisana na kolanie, zwroty akcji są przewidywalne, a relacje pomiędzy postaciami — wtórne i nudne.

supergirl 6 sezon netflix recenzja 2 class="wp-image-1713175"
Zaraz po pierwszym odcinku ekipa „Supergirl” podzieliła się na dwa zespoły

Serial stał się klaustrofobiczny, gdy Supergirl oddzieliła się od swoich przyjaciół.

Większość ujęć kręcono w ciemno oświetlonych pomieszczeniach z generyczną scenografią, a „Supergirl” opiera się teraz głównie o dialogi, które nigdy nie były najmocniejszą stroną tej produkcji (nie licząc przepychanek słownych Lexa Luthora, którego jest tutaj zdecydowanie za mało!). Niezbyt mi się też podoba motyw powrót po latach biologicznego ojca Kary i to chwilę po tym, jak się okazało, że zagładę Kryptonu przeżyła jej matka.

To był bardzo tani chwyt, tak jak wprowadzenie jakiejś krewniaczki Mr. Mxyzptlka z piątego wymiaru (czy kogoś w tym guście) oraz związanego z nią „twista”, który widać z kilometra. Mam nadzieję, że te nowe wątki szybko pożegnamy, a serial zdąży wrócić na właściwe tory, zanim dosięgnie go nieuchronny na tym etapie koniec. A czy jest jeszcze szansa na to, że „Supergirl” odbije się od dna? Trudno powiedzieć, ale na dziś cienko to widzę.

supergirl 6 sezon netflix recenzja 1 class="wp-image-1713172"
Nowa bohaterka „Supergirl” i twist, który widać z kilometra

Nie chcę jednak zabrzmieć tutaj jak zblazowany fan, który nie docenia zeszłorocznej pracy filmowców w wyjątkowo niesprzyjających warunkach i deprecjonuje ich starania, by mimo pandemii zapewnić nam rozrywkę, ale chyba wolałbym, gdyby stacja CW przez ten rok puszczała powtórki, a nad nowym materiałem pracowała nieco dłużej. Na razie wygląda to tak, że wypuszcza kolejne sezony seriali po to, by zapchać ramówkę, nie zważając ani trochę na jakość…

Pierwsze cztery odcinki „Supergirl” wjechały już do polskiej wersji serwisu Netflix. Piąty, który w Stanach Zjednoczonych pojawił się 28 kwietnia, zostanie udostępniony w naszym kraju 11 maja.

Oscarowe i głośne tytuły możesz obejrzeć w CHILI za darmo dzięki nowej promocji Logitech – sprawdź

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA